Kotka wyskoczyła na nornicę, jednak spudłowała. Uderzyła głową o ziemię, a następnie niekontrolowanie sturlała się ze spadku, którego wcześniej nie zauważyła. Do tego na koniec wpadła jeszcze do kałuży, jakby było losowi mało. Kotka wstała z nasiąkniętym błotno-wodną breją futrem, zwisającym z jej brzucha, nóg, brody i szyi. Wkurzona na sytuację i swój błąd otrzepała się. Wstała, po czym ruszyła z powrotem do domu, tym razem niestety bez zwierzyny. Do tego po drodze zaczęło lać, przez co nawet futro na grzbiecie zmokło jej do suchej nitki. Kotka widząc wierzbę, wskoczyła na jej pień, po czym wspięła się do dziupli, w której ścisnęła się cała ich grupa, bowiem nora mogła zostać zalana przy takiej ulewie.
- Fu! Cała jesteś mokra! – miauknął Wypłosz, odsuwając się od kotki.
- Może mam otrzepać się na ciebie, co? – spytała. Widząc jednak zdziwione spojrzenie matki od razu poprawiła się – żartuję, braciszku – miauknęła, gładząc go po głowie mokrą łapą.
- Ej! Nie dotykaj mnie! – miauknął trójnogi, umykając w kąt.
- M-m-może…pomóc ci się…wy-wyczyścić? – zaproponowała Błotniste Ziele.
- Mhm. – skinęła głową cętkowana, podchodząc do pomarańczowookiej kotki.
Poczuła delikatne liźnięcia na swym futrze. Ułożyła się w pozycji bochenkowej, oddając się w objęcia kociego morfeusza, czując język małej kotki gładzący ją po grzbiecie.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz