– Co się dzieje? – słyszała mnóstwo szeptanych pytań, gdy wstała osowiale ze swojego legowiska i podobnie jak reszta klanu zbliżyła się do żłobka.
– Krucze Futro zgubiła dzieciaka, zanim ten w ogóle otworzył oczy – mruknął jakiś niechętny głos. Stanęła z boku, blisko Trzcinowej Sadzawki i wyciągnęła szyję, by przyjrzeć się głównej scenie. Węgorzy Pysk i Gerberowy Nos właśnie wycofywali się z tłumu, który robił im przejście, by od razu się zasklepić. Z przodu siedziały Krucze Futro i Malinowy Pląs, kawałek dalej leżała zaalarmowana Kwitnąca Stokrotka ze swoimi młodymi i dziećmi mentora Kminkowej Łapy. Dla bezpieczeństwa omiotła wszystkie spojrzeniem, by uspokoić swoje nagłe zmartwienie, czy wszystko z nimi dobrze. Mak, Turzyca i Jagódek byli cali i zdrowi, teraz spoglądali na tłum.
– Mamo, ja widziałem, jak ta pani wychodziła w nocy. – na głos jednego z maluchów głowa Kruczego Futra zmieniła kierunek w zastraszającym tempie, na które liliowa kotka delikatnie się cofnęła, zaniepokojona reakcją. Powoli mrugnęła i odwróciła spojrzenie w górę, próbując sobie coś przypomnieć z ostatniej nocy. Pamiętała, że ktoś na dworze szedł, ale usilnie próbowała wtedy zasnąć i nawet nie podniosła głowy. Może powinna była. Była jednak pewna, że w jedną stronę i drugą po pewnym czasie, którego nie mogła oszacować, była to tylko i wyłącznie liderka. Z pewnością we własnej osobie, bo utykała na jedną z łap, co od razu zmieniało dźwięk na charakterystyczny.
– J-ja... ja poszłam do N-niezapominajkowej Gwiazdy. Dosłownie na parę uderzeń serca. Chciałam mu powiedzieć, że... że został ojcem. W-wiedziałam, że to podniesie go n-na duchu. G-gdybyś tylko widziała błysk w jego oku.
– Nie powinnaś zostawiać młodych samych. – Krucze Futro zjeżyła się na Malinowy Pląs.
– Sprawdźcie las. Dobrze wiemy, kto jako jedyny z nas nocą kręci się po obozowisku. – zwróciła się do szylkretki – Znajdź lepiej syna. Udowodnij jego niewinność. Kwitnąca Stokrotko mogłabyś przypilnować młodych? Nie przeżyję kolejnej straty. Niech Przepiórcze Gniazdo ci pomoże.
Przebiegła przez wojowników i zniknęła za drzewami. Pozostali spojrzeli na siebie, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Węgorzy Pysk oraz Gerberowy Nos właśnie wrócili i stanęli przed starszą kotką, kręcąc głowami.
– Idźcie poszukać w lesie. Zabierzcie ze sobą kilka kotów. – miauknęła do nich, mając przygaszone spojrzenie – Trzcinowa Sadzawka, Kurkowa Pieśń, weźcie swoich uczniów i też poszukajcie.
Bury kocur odwrócił się i poszli ku granicy drzew, dogonili ich potem rudy ze złotym. W niewielkim dystansie od siebie zaczęli przeszukiwać ściółkę, oddalając się coraz bardziej od obozu.
To było głupie; po co ktoś miał kraść kocię, które dopiero się obudziło? Czemu nie zabić wszystkich od razu? Samo też nie odeszło, bo nie byłoby w stanie. Jeszcze ta sugestia, że to Pędzący Wiatr! Od razu mogła stwierdzić, że to tylko dlatego, że zastępcza liderka go nie lubi. Ona nie lubiła jej, a jakoś szukała jej bachora. Było kilka kotów, które zazwyczaj nie spały i jest pewna, że żaden z nich nie wychodził. Przecież by to wyczuła, wszyscy spali pod tymi krzakami ściśnięci jak żuki pod korą drzewa.
Szukali długo, aż wyschło im w pyskach od ciągłego trzymania ich otwartych i rozbolały łapy.
– Ani śladu Kurki – zameldował Kurkowa Pieśń starszej kotce, gdy wrócili.
– Też nic nie znaleźliśmy. – Tojadzi Kieł dołączył do nich z Węgorzym Pyskiem.
Rozejrzała się po kotach w obozie. Niektórzy byli w małych grupach, szepcząc między sobą. Z daleka nie dostrzegała Kruczej w żłobku.
Dziwne — pomyślała - na jej miejscu siedziałabym z dziećmi. Przecież powiedziała, że nie przeżyje kolejnej straty. To czemu ich nie pilnuje?
[przyznano 5%]
detektyw Kminek <3
OdpowiedzUsuń