Wszyscy zeszli się do legowiska po wypełnieniu swoich obowiązków. Było już późno, normalnie wojownicy myliby futra lub układali się do snu. Dzisiaj jednak wrzało. Nie było co się dziwić, skoro Krucza Gwiazda pojawiła się ze zgubionym kocięciem. Kminek leżała w swoim kącie, z pyskiem zakrytym łapą, by odciąć bolące oczy od światła księżyca i by przypadkiem nie złapać kontaktu wzrokowego z Mopkową Łapą lub Sarnią Łapą. Docierały do niej strzępki rozmów, nawet jeśli starała się je wyciszyć i w końcu, na kamienie, zasnąć.
– Te kocięta nie są lidera, widywano ją w towarzystwie samotnika. – gderała Tulipanowy Płatek, zwolniona z warty pod legowiskiem liderów.
– Mówisz! W norze lidera śmierdzi trupem, pewnie go zabiła i trzyma zwłoki, zabawiając się z nimi co noc z Przepiórką! – warknęła Astrowy Poranek – Jeszcze ma coś nie tak z łbem, kiedyś groziła mi śmiercią, zazdrosna o mój wygląd! Pamiętasz to?!
– Zmieniła się od śmierci siostry, coś w niej pękło po stracie Sowiego Lotu… – starała się usprawiedliwić liderkę starsza szylkretka. Odruchowo Kminek otworzyła jedno oko i spojrzała na nią, a potem na jej syna. Jak może jej jeszcze bronić?
– Jedynie co, to jest toksyczna i wysysająca życie. Uważa się za zbawicielkę, ale ciągle każe chodzić mi na patrole. Wariatka! – narzekał Sumi Plusk do Węgorzowego Pyska, patrzącego na niego z politowaniem.
– Słyszałam, że sprzedała duszę diabłom z bagien. – Daliowy Potok zaczepiła do rozmowy Sarnią Łapę, Orzechowe Serce i Tojadzi Kieł. Skupili się niedaleko siebie, a kotka właśnie wracała z krzaków i do nich dołączyła.
– Kogo to obchodzi! Jest lepsza od tego trzęsącego się gówna. Mam nadzieję, że w końcu zdechnie – warknął na to niebieski kocur.
Wzdrygnęła się niewidocznie. Czasami zastanawiała się, skąd w tym kłaku tyle nienawiści. Może Krucza Gwiazda była stanowcza, ale też przerażająca. Nie lubiła jej. Nie chciała wchodzić w żaden kontakt z nią. Bała się ataku, jeśli zrobi coś źle. Jej akcje też były podejrzane, cała ta choroba pierwszego lidera, zgromadzenie i magiczne kocięta… na razie coś nie wydawały się przejawiać żadnych magicznych zdolności oprócz niespodziewanej teleportacji ze żłobka w środku nocy i równie niezwykłego przeżycia w zimnym terenie całą dobę mając dwa dni.
Wydała z siebie cichy pomruk i przekręciła się na drugi bok, chcąc ułożyć się w wygodniejszej pozycji. To wszystko było bez sensu.
– Te kocięta nie są lidera, widywano ją w towarzystwie samotnika. – gderała Tulipanowy Płatek, zwolniona z warty pod legowiskiem liderów.
– Mówisz! W norze lidera śmierdzi trupem, pewnie go zabiła i trzyma zwłoki, zabawiając się z nimi co noc z Przepiórką! – warknęła Astrowy Poranek – Jeszcze ma coś nie tak z łbem, kiedyś groziła mi śmiercią, zazdrosna o mój wygląd! Pamiętasz to?!
– Zmieniła się od śmierci siostry, coś w niej pękło po stracie Sowiego Lotu… – starała się usprawiedliwić liderkę starsza szylkretka. Odruchowo Kminek otworzyła jedno oko i spojrzała na nią, a potem na jej syna. Jak może jej jeszcze bronić?
– Jedynie co, to jest toksyczna i wysysająca życie. Uważa się za zbawicielkę, ale ciągle każe chodzić mi na patrole. Wariatka! – narzekał Sumi Plusk do Węgorzowego Pyska, patrzącego na niego z politowaniem.
– Słyszałam, że sprzedała duszę diabłom z bagien. – Daliowy Potok zaczepiła do rozmowy Sarnią Łapę, Orzechowe Serce i Tojadzi Kieł. Skupili się niedaleko siebie, a kotka właśnie wracała z krzaków i do nich dołączyła.
– Kogo to obchodzi! Jest lepsza od tego trzęsącego się gówna. Mam nadzieję, że w końcu zdechnie – warknął na to niebieski kocur.
Wzdrygnęła się niewidocznie. Czasami zastanawiała się, skąd w tym kłaku tyle nienawiści. Może Krucza Gwiazda była stanowcza, ale też przerażająca. Nie lubiła jej. Nie chciała wchodzić w żaden kontakt z nią. Bała się ataku, jeśli zrobi coś źle. Jej akcje też były podejrzane, cała ta choroba pierwszego lidera, zgromadzenie i magiczne kocięta… na razie coś nie wydawały się przejawiać żadnych magicznych zdolności oprócz niespodziewanej teleportacji ze żłobka w środku nocy i równie niezwykłego przeżycia w zimnym terenie całą dobę mając dwa dni.
Wydała z siebie cichy pomruk i przekręciła się na drugi bok, chcąc ułożyć się w wygodniejszej pozycji. To wszystko było bez sensu.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz