- Dobrze ci idzie! – miauknęła Skowronek – teraz spróbuj zrobić kółko! – wrzasnęła do niej młodsza z brzegu. Bura posłusznie wykonała zadanie, przy czym nieomal nałykała się wody.
- Świetnie! – miauknęła Skowronek. – jak chcesz możesz już wyjść! – dodała.
Krokus podpłynęła do brzegu, następnie wyszła z wody i otrzepała się.
- Ej! – miauknęła szylkretka zmoczona przez wodę z futra cętkowanej.
- Oj, sroki! – miauknęła przepraszająco bura. – nie gniewaj się.
- Nie, spoko – odparła czekoladowa, ocierając się o nią. – a teraz się w ciebie wytrę – wymruczała, ocierając się mokrym policzkiem o nią.
- Hej! – miauknęła rozbawiona Krokus.
- Dobra, to teraz spróbujmy upolować rybę. – miauknęła siostra. Miodowe oczy zaiskrzyły z ekscytacji.
- Dobra! To…jak to się robi? – spytała, podchodząc ponownie do tafli wody.
- Cóż… a więc tak. Unosisz łapę nad wodę…ale tak, żeby cień nie padł na rybę. Później czekasz, aż ta podpłynie i w odpowiednim momencie celujesz. - To…brzmi całkiem prosto. Na pewno prościej niż pływanie – miauknęła z uśmiechem cętkowana. Następnie uniosła łapę nad lśniącą taflę, próbując sprawić, aby cień nie padał na wodę. Ryba podpłynęła. Była coraz bliżej…i bliżej…i bliżej… i wtedy właśnie Krokus uderzyła w wodę łapą. Ryba jednak zdążyła się uchylić i odpłynąć z powrotem w odmęty wody.
- Spokojnie. Następnym razem ci się uda – miauknęła pocieszająco czekladowa.
- To prawda. – miauknęła Krokus, unosząc ponownie łapę sponad wody.
Czekała, i już niedługo potem kolejna ryba podpłynęła jej pod łapę. Kotka zamachnęła się, co sprawiło, iż stworzenie uciekło, nim jej łapa w ogóle dotknęła tafli.
- Ugh…do trzech razy sztuka? – miauknęła niepewnie, próbując jeszcze raz z następną rybą.
I tak w kółko i w kółko. Słońce przemieszczało się po nieboskłonie, ku horyzontowi, a tym czasem Krokus w skupieniu obserwowała taflę wody, próbując złapać stworzenie z łuskami.
Natomiast Skowronek siedziała obok w pozycji bochenka, obserwując siostrę z uwagą. No, do kilkunastej próby, bo wtedy szylkretka położyła głowę na łapach i usnęła. Ale Krokus się nie poddawała. Dalej próbowała.
Słońce już praktycznie zaszło za horyzontem. Krokus chciała już się odwrócić i obudzić siostrę, jednak…dostrzegła rybę.
Co jej szkodzi spróbować jeszcze raz? Ostatni dzisiaj?
Jej łapa poleciała do wody. Ryba wypadła z rzeki, i trafiła prosto pod łapy Krokus.
Bura otworzyła pyszczek w zdziwieniu.
- ZŁAPAŁAM! SKOWRONEK, ZŁAPAŁAM! – wrzasnęła, budząc chyba wszystkie stworzenia w lesie, w tym siostrę. Ogłuszona ryba leżała na ziemi.
- C-co?! – wrzasnęła Skowronek, podnosząc się jak oparzona. Widząc uśmiechniętą starszą siostrę z rybą pod łapami, uśmiechnęła się, uspokajając. – wdzisz! Do…
- Do trzydziestuczterech razy sztuka – miauknęła Krokus, chichocząc. – wracamy do domu?
- Tak, ale najpierw zjedz rybę. Trudno ci będzie ją nieść. Jest śliska.
- Miałam ją zamiar dać mamie…
- Pierwszą rybę powinno się zjeść samemu. – miauknęła – to niepowtarzalne doświadczenie.
Krokus spojrzała na stworzenie. Po dłuższej chwili dobiła je ruchem łapy, po czym zaczęła jeść.
- Mmmmm… pyszczne! – miauczała między kęsami.
- Widzisz! Mamie rybę upolujesz jutro. Może nawet ją tego nauczysz – puściła jej oczko. Kiedy Krokus skończyła posiłek, dodała – chodźmy już – miauknęła, odwracając się. – mama pewnie na nas czeka. Długo nas nie było. Jest już noc.
Krokus widząc to od razu się zerwała. Mama musiała się tak martwić! W mig dogoniła Skowronek, szybkim truchtem udając się wraz z nią w las.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz