Wojownik uśmiechnął się lekko.
— Cieszy mnie twój zapał. Po treningu od razu zrobi ci się lepiej, zapewniam.
Mówiąc to wyprowadził kocura z legowiska i ruszył wolnym krokiem z obozu. Nie spieszyło mu się. Tak właśnie myślał, że w końcu odpuści... I pomyśleć, że to przez utratę ukochanego.
No proszę. Omen nie musiał sobie nawet brudzić łap, żeby sprawa się rozwiązała. Teraz miał syna na paluszku. Chciał go wychować na bezlitosnego tyrana. Kogoś takiego jak on, kto będzie mu wiernie towarzyszył.
— Możesz wybrać, co chcesz ćwiczyć. Tropienie, walkę, polowanie. Na czym najbardziej chcesz się skupić? — spytał, gdy już dotarli.
— Um... — zastanowił się rudy. — Może polowanie? A później walka? To drugie słabiej mi idzie, jednak chciałbym się sprawdzić jeszcze w tym pierwszym. Lubię polować. To takie... no, wiem że się irytuje jak mi ucieknie zdobycz, ale jak złapie to jest... coś przyjemnego.
Rozważał słowa młodszego, oblizując lekko wargi. Gdyby tylko swoich pobratymców zaczął postrzegać jako taką zdobycz.
Dobrze. Takie umiejętności mu się przydadzą, w razie gdyby Wielka wreszcie zdechła i mogli wrócić do polowań na samotników.
— Dobrze. Ustaw się pod wiatr, najlepiej wtedy łapać zapachy. Co czujesz? — miauknął w końcu.
— Czuje... wiewiórkę, mysz i... uh... patrol. — miauknął syn, bardziej skupiając się na zapachach. — I ptaka. Niedaleko. Słyszę jego śpiew.
— Wybierz sobie jeden z tych zapachów i zacznij się skradać. Pamiętaj, żeby wyczuć odpowiednią odległość, zanim skończysz. Obezwładnij ofiarę, by ci nie uciekła — polecił czarny van. Ta umiejętność mu się przyda. Zwłaszcza jego ostatnie zdanie. Polowanie na zwierzynę niewiele się różniło od polowań na inne koty. Z tymi drugimi było jednak więcej zachodu.
Młodszy pokiwał głową i ruszył w stronę źródła dźwięku. Powoli zaczął się skradać, unosząc głowe jednak nie ku dołowi, a ku górze. Gdy tylko go zauważył, zatrzymał się wstrzymując oddech. Piórka kolorowe odbijały promienie słońca przedostające się przez listowie. Był na gałęzi. Po cichu zbliżył się od tyłu do drzewa i przytulił się do niego nieruchomiejąc. Policzył do trzech uderzeń serca, po czym wyskoczył. Wspiął się z prędkością na gałąź i nie czekając, przeskoczył na tą, gdzie był ptak. Już podrywał się do lotu, lecz udało mu się złapać go za ogon, a następnie szarpnąć tak, by ten uderzył głową o drzewo. Ofiara zwiotczała, a gałąź wydała nieprzyjemny trzask. Szybko chwycił się kory, ratując przed upadkiem, a następnie zszedł do niego z jeszcze żywym, lecz nieprzytomnym ptakiem.
Omen podniósł brwi. Nie spodziewał się, że tak dobrze mu pójdzie. Wcześniej szło mu okropnie.
— Jestem pod wrażeniem. Upolowanie ptaka jest cięższe niż upolowanie królika czy myszy. — zauważył, po czym spojrzał na jego zdobycz, gdy kocur położył nieprzytomne zwierzę na niebie. Przejechał lekko pazurami po jego piórach. — Całkiem ładne pióra. Kolorowe. Wyróżnia się od zwykłych wróbli czy skowronów. — stwierdził. — Dobij go.
Był ciekaw, czy jego syn ma jaja, żeby zabić coś nieprzytomnego, tuż po upolowaniu. Wbrew pozorom, wiele kotów mogłoby się zawahać. Taki mały... test.
Rudy spojrzał na ptaka, zauważając jak unosi swój brzuszek. Jeszcze zły. Zawahał się przez chwilę. Czarny van zmrużył oczy, obserwując syna. Chłodna Łapa pochylił się i zacisnął zęby na głowie stworzenia. Pech chciał, że zrobił to zbyt mocno, przez co krucha głowa ptaszka oderwała się, a krew siknęła mu w pysk, brudząc na czerwony odcień. Kichnął, wypluwając głowę ptaka i ocierając łapami pysk.
— Yh! Ale to delikatne było. Nie sądziłem, że oderwę mu głowę...
Na jego pysk wkroczył lekki, zimny uśmiech. Gdyby zrobił to samo na kocie... To by było coś. Podobało mu się, że nie tylko dobił zwierzę, a nawet je zdekapitował.
— Nie szkodzi. Zostaw gdzieś ten łeb, jakieś kruki się tym pożywią. Resztę ciała zakop, zaniesiemy to potem do obozu. Skup się znowu i wytrop kolejną ofiarę.
Zrobił to co powiedział mu ojciec, jednak urwał jedno z piór ptaka, następnie podając je kocurowi.
— Dla ciebie... prezent — miauknął.
Zęby czarno-białego zalśniły spod pyska w uśmieszku. Prezent z jego ofiary.
— Podoba mi się. — powiedział. Wziął pióro od niego i wsadził je sobie za ucho. Miał szczerą nadzieję, że tak samo chętny będzie do kolekcjonowania pozostałości ze swoich kocich pobratymców.— Dziękuję.
Cholera. Irga miała rację. Ból i miłość się uzupełniały.
Przez ciało wojownika przeszedł dreszcz satysfakcji. Więc tylko tyle wystarczyło, by syn przestał się mu stawiać? Brak miejsca w Klanie Klifu? Gdyby wiedział to wcześniej, to ręcznie pozbyłby się wszystkich, na których mu kiedykolwiek zależało.
Co za ślepe dziecko. Nawet nie zauważało manipulacji, zgubnej "miłości", jaką był otaczany. Ale Omenowi jak najbardziej to pasowało. Zrobiłby wszystko, by sprawić, że syn będzie zapatrzony w niego jak w obraz. Mentor pewnie chciałby, by więcej kotów wspierało kult. On nie zamierzał go zawieść.
Chłód był wyraźnie zadowolony, że kocur przyjął jego prezent. Uśmiechnął się, po czym wziął za kolejne tropienie.
— Czuję teraz... mysz — poinformował kocura, kierując się w tamtą stronę.
Skinął głową.
— Możesz spróbować złapać ją za ogon, jeśli zacznie uciekać. — polecił.
Chłodna Łapa zaczął się skradać. Powoli i cicho. Gdy już na nią wyskoczył, zrobił tak jak polecił czarny i chwycił ją za ogon. Stworzonko zaczęło się szarpać, ale nic nie mogło zrobić w jego uścisku. Wrócił z nią do kocura.
— No... Bardzo dobrze sobie radzisz. — miauknął. — to na razie wystarczy, możemy wrócić z łupami do obozu. Dobrze idzie ci tropienie i potrafisz ocenić rodzaj zwierzyny. Nawet wspinasz się po gałęziach i umiesz porwać nawet żywą zwierzynę, by ci nie umknęła. Jutro poćwiczymy walkę i zapolujemy po drodze. Tutaj będę musiał więcej ci tłumaczyć, bo masz z walką problemy. Ale na pewno po kilku długich treningach to opanujesz. Możesz zabić tą mysz.
Zwierzę jeszcze się szamotało, ale uczeń docisnął je łapą i zabił. Wrócili po ptaka, po czym skierowali kroki w stronę obozu, gdzie rzucił piszczki na stos.
— To opowiesz mi teraz jak być silnym? — spytał syn.
— Przede wszystkim musisz być odważny. Przeciętny członek klanu zgrywa odważnego, jednak nie oszukujmy się, gdy przychodzi co do czego jest zupełnie inaczej. Klan potrzebuje wojownika, który odda za niego życie, albo nawet poświęci życie innych. Musisz też całkowicie zlikwidować słabość. Płacz, smutek, zmęczenie. Dla prawdziwego wojownika pot, ciężka praca i krew to widok codzienny, który nie powinien być powodem do zmartwień. Bo gdy nadejdą bitwy, nikt nie będzie mieć czasu by opłakiwać straty. Wojownik, który brzydzi się krwi i posiada zbyt dużo współczucia, nawet dla wroga, padnie jako pierwszy. Wróg tą słabość wykorzysta.
Postanowił nie wspominać jeszcze o manipulacji. Nauczy syna manipulować kiedy indziej. Póki co wydawał się dość kruchy na takie tematy, a nie chciał przecież, żeby stracił do niego zaufanie.
— Trudno jest to... zlikwidować. Po mnie wszystko widać... ale na przykład Kruk to taka skała. On to umie, bo jest dupkiem — prychnął pod nosem Chłód. — A ty? Jak to robisz?
— Po prostu mam to już wyryte w głowie od najmłodszego. Wychowywałem się wśród kotów, które podróżowały nie zważając na pogodę i znosiły ciężkie warunki. Nie było tam czasu na cierpienie i smutek. Myślisz, że skąd mam tą bliznę? — wskazał na naderwane ucho.— To nie jesteś z Klanu Wilka? — miauknął zaskoczony uczeń, otwierając szeroko pysk. Spojrzał na jego ucho.— Tata ci też urwał?
— Nie. Pochodzę z kultu, który czcił pradawnych bogów. Starszych niż świat. — wyjaśnił. — Ale Klan Wilka jest moim domem i oddam za niego wszystko. Moja przeszłość już się nie liczy. Oni wszyscy powymierali, przeżyłem tylko ja i kilka innych moich pobratymców, gdy zaatakowały nas borsuki. Byłem wtedy mały, gdy widziałem tą masakrę. Krew była wszędzie. — opowiedział. — Ucho urwał mi jeden z członków kultu. Nie mam rodziców. To znaczy, nie takich, których bym znał. Wychowywał nas kult. Było tam mnóstwo kociąt i żadne nie znało tożsamości swoich ojców i matek.
Wmurowało go w ziemię.
— Musiało być ciężko... Ja chyba nie poradziłbym sobie w tym kulcie... — miauknął. — A... kim są ci bogowie? Znam tylko Klan Gwiazdy. Nadal w nich wierzysz skoro żyjesz w klanie?
Klan Gwiazdy. No tak. Zapomniał, że ci kretyni wychowali Chłoda w tej posranej wierze.
— Wierzę w nich. Ale mentor pokazał mi też wiarę klanową. I to i to zbiera moją uwagę. Jednak... Bogowie rzadziej wysyłają znaki. Nie odzywają się do mnie. Może to dlatego, że jestem teraz w klanie. Wciąż jednak ich szanuję. Praktykowanie tej wiary nie było najczystsze, ale to lepsze, niż to, jak klanowe koty przedstawiają Klan Gwiazdy. Szlachetne koty, które nigdy nie splamiły się kocią krwią. Prawda jest inna. Świat jest brutalny i kocięta powinny o tym wiedzieć, by później nie zawodziły się, że los postanawia zrobić im na złość. — zimny wzrok obmierzył młodszego.
— Klan Gwiazdy jest dobry. Nie skrzywdziliby nikogo. To złe jest Miejsce Gdzie Brak Gwiazd. Tam trafiają złe koty... — uczeń skulił uszy nagle dochodząc do strasznego wniosku. — Trafisz tam... prawda? Za tego kota, którego zabiłeś... Mama też...
— Może trafię, może nie. — odparł obojętnie. — Kogo to obchodzi? Ważne, co jest teraz. Klan Gwiazdy nie jest dobry. Zsyła na nas pioruny i manipuluje nami. Karmią nas bajkami, gdzie to jest sprawiedliwy, dobry i czcigodny, ale tak nie jest. To umarlaki, które nie zrobiły nic by na to zasłużyć. Jastrzębia Gwiazda pokazał mi prawdziwą wiarę. Wiarę w Mroczną Puszczę. Oni nie tylko zsyłają znaki i dają ci to, czego pragniesz, ale też pokazują prawdę. pokazują, jak przetrwać w świecie, gdzie stale tkwi ból i cierpienie.
Rudy pokręcił głową nie wierząc co kocur do niego mówił.
— Nie można ich czcić! Są źli i kłamliwi. To dzięki nim istnieje ból i cierpienie. Żywią się tym! Manipulują żywymi, by posiąść ich dusze. Nawet słyszałem, że opętują żywych i robią straszne rzeczy.
Czarny van parsknął śmiechem. Tak. Jasne. Jakieś gwiazdeczki na niebie były silniejsze niż Mroczna Puszcza? Dobre sobie. Umarlaki zdechły i teraz myślą, że są lepsi od nich i mogą nimi rządzić.
— Mszczą się na żywych kotach. Większość z nich to pokrzywdzone złe dusze. Nikt nie był zły od początku, Chłodna Łapo. Zsyłają ich na potępienie, niesprawiedliwie. Jeśli tylko się z nimi skontaktują, będą dla ciebie życzliwi. Dadzą ci to, czego pragniesz. Spełnią twoje życzenia.
<Chłód?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz