- Nie! – pisnął Nikt, zaczynając moczyć pysk łzami. Słysząc jego wypowiedź, aż zachłysnęła się powietrzem. ŻE. JAK?! CO?! - Nie mogę go przyjąć, przepraszam! Jestem Nikim i nic tego nie zmieni - Pociągnął nosem. - Powinnaś to zrozumieć... Ja i moja siostra jesteśmy wam wdzięczni za dach nad głową. Bo wy jesteście wielcy wojownicy. A my... my znamy swoje miejsce. Ty też powinnaś je znać, bo inaczej zlecisz na samo dno do nas - miauknął, spuszczając wzrok na łapy. Słysząc to ona również się zjeżyła. O czym on gadał?! Czy mu tak odbiło przez to traktowanie czy co?! - Urodziłaś się jako Wielka. Nie marnuj tego życia dla kogoś takiego jak my. Nie wiesz jaki to zaszczyt chodzić wśród bogów. Ile bym dał za ich szacunek... Ale... Ale nie osiągnę tego, jeżeli będziesz mi to wszystko ułatwiać. Imię to zaszczyt, a nie rzecz, którą możesz nadać od tak. – przecież im było nadawane od tak! Ona tylko się urodziła! I dostała imię przy narodzinach. Imię to nie był zaszczyt, to była normalna rzecz, na którą każdy, KAŻDY zasługiwał! - By je zdobyć trzeba się wysilić, inaczej... będziesz żałosnym robakiem. – Czyli ona była żałosnym robakiem? Tak?! TAK?! Nie zdążyła mu na to odpowiedzieć, bo ten kontynuował - Nie mów tak do mnie, nawet jeżeli uważasz to za słuszne. Zaszkodzisz tym i mi i sobie.. a ja... ja nie chcę pożegnać się z wami. Jeszcze nie. - to powiedziawszy dał nogę.
Co za…
JAK ON ŚMIAŁ.
JAK ON MÓGŁ PORÓWNAĆ KOTA KTÓRY DOSTAŁ IMIĘ PRZY URODZENIU DO ROBAKA.
PRZECIEŻ ONA BYŁA TAKIM KOTEM! CZY ON WIEDZIAŁ, JAK JĄ OBRAZIŁ?!
- Ej, ty! Wracaj tu! JUŻ! – wrzasnęła do kociaka skrytego pod mchem.
Ten jednak nie wykonał polecenia. Miodunka odwróciła się więc i zostawiła go samego, prychając.
Skoro tak chciał, odrzucał taką szansę, szansę, by pomogła mu sprawić, aby inni go dobrze traktowali, bo na to zasługiwał…to… to niech się wypcha.
***
Po rozmowie z Lukrecją i zabawą z Kocurkiem w berka, dwójka rozdzieliła się. Miodunka postanowiła położyć się w legowisku, bo czuła, że jej noga zaraz znowu zrobi bunt i będzie musiała chodzić na trzech łapach. Wchodząc do legowiska uczniów dostrzegła Nikogo, który stał ze wzrokiem wbitym w leżącą na ziemi kostkę…JEJ KOSTKĘ. Jakim cudem znalazła się poza legowiskiem?! Na pewno ją wyciągnął! A to drań jeden!
- Hej! Oddaj mi moją kostkę, JUŻ! – wrzasnęła na młodszego ucznia, mordując go wzrokiem.<Nikt?>
[przyznane 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz