— To jak, bawisz się z nami? Możesz być Daglezjową Gwiazdą, Morzowy Bąbelek będzie twoim zastępcą.
Patrzyła na "Aksamitkową Gwiazdę" i "Wilczkowy Puszek" ze zdziwieniem, a jednocześnie zadowoleniem. Daglezjowa Gwiazda brzmiało tak dumnie! Ale jednak Morze nie pasowała jej na zastępcę. Wolałaby kogoś silnego.
— Pewnie! Ale moim zastępcą nie będzie Morzowy Bąbelek, tylko... — popatrzyła po zgromadzonych tu kociętach — Bizon! Bizonowa Walka!
— Co? — bury podniósł i otrzepał się z ziemi, patrząc na rudą ze zdezorientowaniem — O co chodzi?
— Ja jestem Daglezjowa Gwiazda, a ty Bizonowa Walka, mój zastępca!
— Ale ja też chce się bawić! — wrzasnęła natomiast Morze, podskakując.
— Możesz być moją wojowniczką.
— Chcę być zastępcą!
— Bizon jest już zastępcą, więc ty nie możesz!
— No ej!
— Możesz przejść do nas. — miauknął przyjaźnie Wilczkowy Puszek.
— Ale ja chcę być zastępcą!
— Jeśli Bizon będzie złym zastępcą wybiorę ciebie!
— Nie będę złym zastępcą. — wtrącił się nieśmiale kocur.
— Mhm! — mruknęła Morze, widocznie się zastanawiając nad wyborem swojego Klanu. Patrzyła raz na rudą, a raz na szylkretowych. — A jak się nazywają wasze Klany?
— Ja jestem Klanem Słońca! — wrzasnęła pierwsza "Daglezjowa Gwiazda".
— My Klanem... Liścia!
— Chyba idę do was — zdecydowała w końcu "Morzowy Bąbelek", podchodząc do półłysego szylkreta. — Będę super wojowniczką, a potem zastępcą, a potem, a potem! Krewetko! — zauważyła swoją siostrę, która zaciekawiona podskoczyła do nich.
— Co robicie? W co się bawicie?
— Chodź do mnie, do Klanu Liścia!
— Klan Słońca jest lepszy, uwierz mi! — miauknęła Daglezja — Jesteśmy najsilniejszym Klanem ze wszystkich w całym lesie!
— Ah! To idę do ciebie! A jak będę mieć na imię? — spytała, drapiąc się nogą po uchu. Daglezja zastanawiała się przez chwilę.
— Eee... Krewetkowy Lot!
— Krewetki nie latają. — mruknął z boku Srokosz, przyglądając się całej zabawie.
— No i? A od kiedy gwiazdy są cętkowane? — zawarczała Daglezja.
— Ale to imię lidera!
— Nie bawisz się, więc się nie odzywaj. Ktoś jeszcze chce do Klanu Słońca?
— Chyba mamy już wszystkich. — miauknęli Wilczek, rozglądając się. — Inni poszli posłuchać starszych. Pewnie tam posnęli.
— To od czego zaczynamy?
— Od zgromadzenia. — miauknęła spokojnie Aksamitka, układając patyk, by zaraz na niego wejść. Daglezja poszła za nią i niemalże upadła na ziemię, ale usiadła na nim w końcu stabilnie.
— W Kla...
— Ja zacznę! — przerwała jej "Daglezjowa Gwiazda", patrząc na czwórkę kotów wokół. — U nas się świetnie powodzi! Niby zaatakowały nas lisy wczoraj, ale nasi wojownicy je wszystkie zabili i jesteśmy bezpieczni. Nie jesteśmy wcale głodni. Ale co jak co, chętnie byśmy skubnęli więcej terenów. — zerknęła łakomie na kociaki.
<Wilczek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz