Odpoczywała po treningu pod jednym z drzew, usilnie próbując ignorować wbijające się w nią igły. Nie miała siły, by je sprzątnąć spod siebie, wszystkie mięśnie i kości bolały ją po walce z Trzcinową Sadzawką. Wciąż miała jednak chęć zajęcia się czymś, jednocześnie nie mając na to energii. Cokolwiek byle nie myśleć; nie chciała jednak go męczyć i zabierać czasu. Przecież miał swoje kocięta. Z pomocą, nieświadomą, przybył czekoladowy kocur.
– Kminkowa Łapo, można na słowo? – jej mózg został niemiło podrapany słysząc to imię, ale skinęła mu głową, zapraszając. Przecież nie wiedział. – Długo mnie nie było w Klanie Nocy i widzę, że wiele się pozmieniało. Ta Krucza Gwiazda... to prawda, że ją wybrał Niezapominajkowa Gwiazda na swojego zastępcę? Co o niej myślisz?
Mrugnęła na niego i odwróciła głowę w stronę centrum obozu, dobierając słowa. Po chwili wróciła do niego spojrzeniem.
– Cóż… Nie wybrał jej publicznie… Po zabraniu wam terenów nikogo nie mianował do momentu wypadku – odpowiedziała ostrożnie. – Ostatni raz widzieli go jak szedł na spacer z Wieczornikowym Wzgórzem, potem borsuk zaatakował ich i Ptasi Jazgot, która wyszła po nich, bo widziała ją z Mopkiem. Potem pojawiła się Krucze Futro dźwigając nieprzytomnego Niezapominajkową Gwiazdę. Ile to już minęło? Kilka księżyców. Długo na złamane łapy, bo jej zdążyła się zrosnąć. Następnie zaczęły krążyć plotki, że był chory, dostał leki od Muchomorzego Jadu.
Skierowała spojrzenie ku legowisku lidera, z którego właśnie wychodziła wspomniana kotka. Co o niej myśli? Oczywiście nie podzieliłaby się swoimi przemyśleniami z obcym, ale z jakiegoś powodu ją przerażała. Nie przebywała w jej towarzystwie na tyle często, by mieć do niej jakiś uraz, ale coś w niej było po prostu niepokojące i ją odpychało. Na samą myśl o niej przebywającej w jej otoczeniu cierpły jej łapy. Liderka spojrzała z pogardą na Tulipanowy Płatek i Astrowy Poranek, które podeszły i stanęły przed schronieniem, minęła je i zaczęła kierować się ku miejscu, gdzie zazwyczaj przebywali medycy, utykając. Kminkowa Łapa uniosła lekko brwi, ale zaraz przybrała neutralną ekspresję i uciekła spojrzeniem, bo, o zgrozo, ta odwróciła głowę w ich stronę i na ułamek uderzenia serca ich oczy się spotkały. Lisie łajno — pomyślała, udając, że to się nie wydarzyło. Pędzący Wiatr odezwał się, dopiero gdy zniknęła z ich pola widzenia.
– Brzmi to podejrzanie. Myślisz, że tak naprawdę zabiła go, skoro nikt go nie widział poza medykiem? Może ze sobą współpracują?
Drgnęła niespokojnie. To była odważna teoria. Ale co jak co, podzielała spostrzeżenie, że historia brzmi szemranie.
– Nie sądzę? – mruknęła. Nie przepadała za środkowym medykiem przez tamto zgromadzenie. Ale nie wydawało jej się, żeby był w stanie coś takiego zataić – Czy Muchomorzy Jad nie był bardzo uczepiony w waszą wiarę? Czy nie byłoby to przeciwko jego moralności?
Wprawdzie nie pamiętała prawie, na czym ich wiara polega, ale zgadywać mogła. Zganiła się też w myślach, zdając sobie sprawę, że już dwukrotnie użyła określenia oddalającego od siebie rzeczy.
– Kto go tam wie? - miauknął pod nosem – Jest nieco świrnięty, więc nie wiadomo co mu siedzi w tej głowie.
Zdusiła rozbawione prychnięcie.
<Rybko?>
Wyleczona niestety: Krucze Futro
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz