Żłobek był cholernie rozruszany. Z jednej strony jakiś kociak przewalił się na ziemię podczas zabawy, z drugiej kulki mchu latały po wszystkich ścianach - w skrócie, istny chaos.
I oczywiście nie ma co się dziwić, skoro Wilcza wysrała z siebie tyle małych diabełków, których energia (dosłownie i w przenośni) powalała kociarnię na łopatki.
— Mamo — miauknęła wreszcie Lisek, podrywając się na łapy i ruszając w kierunku Wilczej Pogoni. Kotka natychmiast spojrzała na nią pytająco. — Jak właściwie wyglądają wilki? Bo skądś ty i Wilczek musieliście dostać imiona, prawda?
Karmicielka wyciągnęła łapę ku młodszej i przygarnęła ją bliżej siebie. Lisek prychnęła cicho, bo było jej jeszcze bardziej gorąco. Jakby nie wystarczył tłok w kociarni!
— To takie... duże stworzenie. Coś jak lis, po którym ty masz swoje imię, tylko o wiele, wiele większe. I nie jest rude, tylko szarawe — wytłumaczyła, po czym językiem polizała po główce młodej tonkijce, która strzepnęła uszami. — I niebezpieczne.
— Niebezpieczne? — powtórzyła Lisek, niemal natychmiast wyobrażając sobie w głowie stworzenie, o którym mówiła mama. Coś jak lis, tylko większy. Chciałaby zawalczyć z takim! Pokazałaby swoją siłę i odwagę. — A żyją w Klanie Klifu? Nie chcę, żeby jakiś wilk nas zjadł.
Wilcza Pogoń jedynie zaśmiała się cicho, kręcąc głową.
— Spokojnie, nic was nie użre póki tu jestem.
— Masz rację. Każdy wilk uciekłby na twój widok z podkulonym ogonem — stwierdziła kociczka, poczynając lizać własną łapkę.
* * *
Słyszała jakieś głosy na zewnątrz żłobka. Uniosła lekko główkę znad posłania, ziewając pod nosem. Wilcza kręciła niespokojnie ogonem, spoglądając w wyjście. Słyszała wiele rozmów, głos liderki, innych wojowników, ale nawet nie wsłuchiwała się za bardzo w ich słowa.
— Co się dzieje? — mruknęła powoli, wysuwając jedną łapę i jakby licząc w myślach ilość swoich pazurków.
— Nic wielkiego, skarbie — odparła mama, wracając do pozycji siedzącej.
Nie potrzebowała większej ilości wyjaśnień. Wtuliła się w futro Wilczej, starając się ponownie zasnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz