BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

26 lipca 2022

Od Bylicy

*jakiś czas temu*
Starsza kocica wstała na równe łapy, po czym wskoczyła na pień jedynego drzewa w małym ogródku. Wspięła się na nie, po czym stanęła na gałęzi, przygotowując się na przemowę.
Chrząknęła, po czym rozpoczęła orędzie:
- Droga rodzino. Jak wiecie, niedawno przenieśliśmy się do miasta. To miejsce ma nowe niebezpieczeństwa, których wasza czwórka jak dotąd nie znała– to mówiąc, spojrzała na dwa niebieskie koty, oraz cętkowaną i szylkretową. – mimo to, nieźle się w tym miejscu odnaleźliśmy. Pokonaliśmy tutejszy gang, zapewniając sobie na tych terenach spokój, i przygarniając do naszej grupy młode, obiecujące koty. – rzekła, przenosząc wzrok na Wypłosza i zaciekawionego, uśmiechniętego Skazę. – jednak mamy nowe zagrożenie. – na to dostrzegła zdziwienie w oczach zgromadzonych. – Od naszych starych znajomych, Śruby i jeszcze jednego pchlarza, którzy nawiasem mówiąc dzięki nam opuszczają miasto na dobre – miauknęła, z dumą z jej kociąt wprost tryskającą i uśmiechu na pysku. – niedawno zmarła niejaka Nornica. Była tak zwaną „królową miasta”. Podobno trzymała gangi pod łapą. Ale wraz z jej śmiercią stołek zaświecił pustkami, więc teraz różni gangsterzy chcą go zdobyć – powiedziała, biorąc wdech i kontynuując – pamiętacie chyba, jakie były te pchlarze, których spotkaliśmy. Co prawda to prawda, z nami szans nie mieli, ale my również nie będziemy mieli szans z kimś, kto przejmie władzę nad miastem, jeśli ten postanowi się nas pozbyć, bo coś mu się nie spodoba – powiedziała. – ale jak już mówiłam, jeszcze nikt nie zajął tej jakże zaszczytnej pozycji bycia na szczycie miejskiej hierarchii. I tu wchodzimy my – rzekła, co wywołało u kociąt jeszcze większe zdziwienie – możliwe, że jesteśmy najsilniejszym gangiem w okolicy. – miauknęła z dumą – i nie mówię tu na wyrost. Miejskie koty słyną z brutalności, podczas walki również. Ale my mamy nie tylko ją. Również jesteśmy lepsi w walce niż przeciętny, tutejszy pchlarz. – rzekła. – jeśli tylko się postaramy, możemy zdominować resztę i wspiąć się na sam szczyt. Zapewnimy sobie spokój, miejsce do życia, w którym nikt przy zdrowych zmysłach nie odważy się nam nic zrobić. A jak spróbuje…albo zacznie zbierać własnych popleczników…to… KSKSKS – zrobiła dźwięk zarzynanego zwierzęcia, przeciągając pazurem po swojej szyi. – Większość bije się na arenie o władzę. Ale jeśli zdobędziemy szacunek i posłuch, jeśli pokonamy wszystkie gangi, udowodnimy im, że jesteśmy potęgą… - tu długi uśmiech pojawił się na jej pysku. Niebezpieczny, pełen pewności i krwawych zamiarów – to przejmiemy stery. Będziemy rządzić całym miastem! Całym! A ono jest ogromne! Wyobraźcie sobie, jaki strach będziemy budzić! Staniemy się niepokonanym gangiem! – zaczęła miauczeć z pasją, nie zwracając uwagi na miny swych podopiecznych. – BĘDZIEMY RZĄDZIĆ CAŁYM TYM BETONOWISKIEM, I NIC ANI NIKT NAM TEGO NIE ODBIERZE, JEŚLI TYLKO ZAGARNIEMY TO RAZ, TO JUŻ NIE ODDAMY! – wrzasnęła charkotliwie ze śmiechem, pełna szaleńczej energii wariatki, którą zresztą była. Kociaki zamilkły, co staruszka zauważyła dopiero po chwili, kiedy nie usłyszała aplausu ani niczego tego typu. Wszyscy zamilkli. No tak. Mogła się spodziewać, że tak będzie.
Niebieski syn kotki poprawił się na swoim miejscu, ze wściekłością na Bylicę.
-Tak, tak, będziesz przygarniać więcej pchlarzy a może i jeszcze domowe pieszczoszki? O! Świetnym pomysłem by było zaadoptować te całe rybojady i nazwać je jeszcze swoimi "Dziećmi", bo twoje biologiczne potomstwo ci nie starczy!- jego niegdyś uśmiechnięty pyszczek przysłonił grymas a sam nerwowo zamiatał podłoże ogonem. Na te słowa Bylica zmarszczyła brwii. „Swoimi dziećmi? Rybojady? Co?!” pomyślała, wbijając spojrzenie intensywnie zielonych oczu w Fiołka. -Już jakieś gnojki przyprowadziłaś. Tego łysego szczura i białego smarkacza którzy łażą pod nogami i jeszcze dla nich polować trzeba. Jeszcze do naszej drużyny brakuje nam jakiejś ślepej nornicy i niepełnosprawnej ryby co?- Fiołek, jak było dobrze widać na pierwszy rzut oka, nie był zadowolony z postępowania matki. Z jego pyska wydobyło się przez ciche burknięcie by zaakcentować jego złość Staruszka z niezadowoleniem spojrzała na syna. Zmrużyła oczy zawiedziona, ale i z powagą i kamiennym pyskiem.
- Pchlarzy? Takich jak ci gangsterzy, którzy chcieli "zaliczyć" Skowronek? Takich to nie. Pieszczoszki...się zobaczy - odparła - rybojadów nie, bo porwali was. Myślisz że im to zapomniałam? - spytała. - i tak, będę sobie adoptować kociaki, bo lubię mieć dużą rodzinę. - rzekła. - Nawiasem mówiąc, co masz do tego, że adoptuje biedne kociaki, hm? - spytała. - I czemu tak mówisz o swoim młodszym rodzeństwie? - spytała, mrużąc oczy jeszcze bardziej - nie chcesz, żeby obcy drżeli przed tobą? - spytała, postanawiając go przekonać do swego planu - żeby nazywali cię wielkim Fiołkiem? Przynosili piszczki pod łapy? Wielka szkoda. - rzekła.
-Moje młodsze rodzeństwo? Czy ty myślisz że te gówniaki będą moim rodzeństwem? I TAK ZAMIERZASZ MNIE, KROKUS, DESZCZ, KMINEK, SKOWRONEK, WSZYSTKICH NAS TAK ZASTĄPIĆ?- do oczu młodego buntownika naleciały łzy. - Bez tych bachorów pewnie zdołałbym więcej osiągnąć niż z nimi. Myślałem że nas kochasz, jakkolwiek szanujesz a tu co? Wstawiasz na nasze miejsce jakieś łyse znajdki z miasta. Na twoim miejscu już dawno bym dawał jakieś sensowne powody czemu chcesz jakieś bezdomne pizdy komuś porywać.
- Zastąpić?! - krzyknęła przerażona - oczywiście że nie! - miauknęła, zeskakując z pniaka. "Czemu wszystkie moje dzieci myślą, że je zastępuje, kiedy dorobię się nowych?" pomyślała. Już raz tak było, z Agrestem, ale tutaj mieli nawet mniej powodów, by tak sądzić. W końcu była z nimi przez cały czas, odkąd do niej wrócili. Kochała ich, trenowała, tuliła, lizała, obdarowywała radą i miłością każdego dnia… - Nigdy bym was nie zastąpiła! Kocham was! - miauknęła wystraszona, iż ten pomysł zostanie przejęty przez resztę jej dzieci. Nie przeżyła by ponownej straty swych kociaków.
-Tak tak jeszcze czego. Przecież to widać że ciebie nie obchodzimy!- parsknął srebrny ku smutkowi Bylicy, podnosząc się z miejsca. Jego pazury wbiły się w ziemię. Kocur zaczął powoli chodzić po miejscu ich zgromadzenia a z tego że był pierwszym kotem z prawej, idąc lewą stroną miał każdego innego osobnika. Zaczął iść w stronę pierwszej.
-Krokus. Cudowna kotka, mała wojowniczka. Jest świetną córką i siostrą, a ty zamierzasz ją zastąpić tym łysolem. - położył łapę na barku cętkowanej a przy partii komentowania Wypłosza, wskazał na młodego pazurem z obrzydzeniem na pysku. Podbiegł do następnej tym razem niebieskiej jak on koteczki.
-Deszcz. Miła, przyjacielska kotka. Też jest wspaniałą córką i siostrą, a ty zamierzasz zastąpić ją tym.... czymś.... - wskazał na Skazę z urazą a następnie podszedł do szylkretki ze zdziwieniem patrząc na swojego przybranego brata.
-Skowronek. Zabawna i sympatyczna kotka, A TY ZAMIERZASZ JĄ ZASTĄPIĆ JAKIMŚ DOMOWYM KICIUSIEM-
Bylica widziałą, jak wściekłość Fiołka zaczyna sięgać górnej kreski skali. Srebrny zrobił kilka głębokich wydechów by się uspokoić co się udało. -Wstydziłabyś się. - prychnął syn Sadu i wrócił na miejsce, a potem usiadł owijając swoje łapy ogonem.
— T-to konieczne? — mruknęła zakłopotana Deszcz do swej matki, chyba mocno nieprzekonana co do jej pomysłu.
Spojrzała na zgromadzone dzieci przerażona.
- N-nie! - zaprzeczyła wystraszona - TO NIE TAK! - miauknęła pewniej i głośniej. - Nie zastąpiłam was! Czemu tak uważasz, Fiołku? Czemu uważasz, że was zastąpię? To że przyjęłam kogoś nowego, nie oznacza, że przestaliście być dla mnie ważni! - rzekła.
- I jeśli chcemy tu zostać...to raczej tak. – odpowiedziała na pytanie Deszczyk, starając się uspokoić.
Skowronek zdezorientowana patrzyła na to wszystko. Zestresowana szylkretka przywarła bokiem do jednolitej córki Bylicy.
— M-mamo... Czy to nie jest zbyt brutalne? — spytała nerwowo zielonooka córka Sadu.
Niespodziewanie do dyskusji włączyła się najstarsza córka Bylicy.
- Fiołek, mama nie miała tego na myśli... – miauknęła, ku uldze srebrnej. Może bura przekona Fiołka, że się myli i dopowiada sobie jakieś niestworzone rzeczy? - mama po prostu lubi kociaki... – dodała cętkowana. - ale nas też! - miauknęła od razu, żeby rozwiać wątpliwości. - Powinniśmy się trzymać razem, jako rodzina. A im nas więcej...tym lepiej. - miauknęła frazę powtarzaną przez matkę, co sprawiło, iż błękitna jakoś tak poczuła się lepiej.
Niespodziewanie dla wszystkich poziom agresji Fiołka nagle podniósł się. Szary podbiegł do kociaka i przycisnął mu gardło do ziemi.
-TY MAŁY WYPIERDZIE! MATKE MI POPSUŁEŚ!- wrzeszczał przez łzy coraz bardziej nasilając ucisk. Malec zaczął się krztusić, próbując wyrwać się starszemu, a łzy napłynęły duszącemu się buremu kocięciu do oczu. Srebrna na zachowanie Fiołka natychmiast wstała.
- CO TY WYPRAWIASZ?! CHCESZ GO ZABIĆ – spytała wkurzona nie na żarty. Nie dość że plutł jakieś dyrdymały, to jeszcze atakował Wypłosza? I to w taki sposób? Dusząc go?. Szybko przyskoczyła do srebrnego, i zdjęła go z kociaka. Wypłosz zakaszlał, po czym schował się szybko za Krokus Fiołek wkurwiony wymachiwał łapami z wysuniętymi pazurami.
-P-PUSZCZAJ MNIE NATYCHMIAST! – wrzasnął kocurek, wiercąc się w pysku matki, której z powodu jego wzrostu nie było tak łatwo go trzymać, jak wtedy, kiedy był małym kociaczkiem. Mimo to dawała radę, nie pozwalając kocurowi się uwolnić, ze stoickim spokojem obserwując jego wygibasy. - Spokojnie, nie pozwolę żeby cię skrzywdził. - miauknęła Krokus do kociaka, co ledwie dotarło do uszu jej matki. - trzymaj się mnie, póki się nie uspokoi. – miauknęła młoda, stawiając łapy przed kociakiem, aby jeszcze bardziej go ochraniać.
Bylica była dumna z córki.
Nagle Bylica poczuła, jak Fiołek przestaje tak wierzgać. Po chwili kocurek miauknął smutny:
-Mamo j-ja ja....- w jego oczach zapętliły się łezki.
Słysząc smutny głos synka, powoli, delikatnie wypuściła go.
- Nie zaatakujesz już Wypłosza? Ani Skazy? Jesteś już spokojny?- spytała.
-A-ale.... P-p-patrz j-jak on się z-zachowuje! - wskazuje na wcześniej śmiejącego się z niego Wypłosza, czego jednak Bylica jako iż nie zauważyła, nie rozumiała, o co chodzi dokładnie jej synowi. -a-a co do Skazy... Ona nic nie robi.- dodał błękitny.
Kocica spojrzała na Wypłosza tulącego się do Krokus badawczym wzrokiem.
Skaza natomiast siedział sobie spokojnie, jakby nie rozumiał, co się właśnie stało. Ach. Naiwne dziecko…
Nagle z oczu syna Sadu polał się słony wodospad.
-O-o-on się z-ze mnie ś-śmiał! Sprowokował m-mnie! – słysząc to, w głowie Bylicy ruszyły trybiki. Fiołek tak, był wybuchowy…ale może faktycznie Wypłosz zrobił coś w międzyczasie ich rozmowy, czego ona nie zauważyła, i to dlatego Fiołek się na niego rzucił? To go nie usprawiedliwiało, ale jeśli bury naprawdę tak zrobił, to dziko pręgowana wolała, aby to się więcej nie powtórzyło. W końcu jej biologiczny syn miał słabe nerwy.
- Jeśli coś zrobiłeś Wypłoszku, czego nie widziałam - zaczęła powoli - to tak więcej nie rób, bo Fiołek jest zestresowany. - miauknęła, po czym spojrzała na wspomnianego - kochanie, nie chciałam, żebyście czuli się zastępowani... - rzekła, przytulając swe kocię - cieszę się, że powiedziałeś, co czujesz, ale proszę, zachowuj spokój, bo to się mogło bardzo źle skończyć...
- Ja nic nie zrobiłem! On mnie chciał zabić! – pisnął kociak bez jednego oka.
Fiołek w odpowiedzi jedynie usiadł bez celu patrząc w nicość. Bylica podeszła ponownie do niego i przytuliła swego srebrnego synka.
-Mamo?- błękitny popatrzył w górę na starszą.
W odpowiedzi Bylica tylko zamruczała.
-Fiołku, kocham cię, wiesz o tym? - spytała, liżąc po głowie kocurka.
-n-no właśnie myślę że woliś W-wypłosza.- zamiauczłał dalej nieco pochlipując.
Na jego słowa aż ją wryło.
- Nie wolę. To nie oznacza, że nie jest również moim synkiem, ale nie wolę - miauknęła, przytulając dziko pręgowanego.
-T-t-to d-dobrze - odparł jej kociak. Uspokajając się przytulił się do srebrnej. Chwilowa furia go wymęczyła. Owinęła ogon wokół synka, chcąc zapewnić go o tym, że wszystko już dobrze.
Będzie musiała to z nim wyjaśnić, ale teraz, widząc jego smutek, chciała tylko, aby poczuł się lepiej.
***
Minął dzień od orędzia Bylicy, która była zmartwiona tym, co miauczał wtedy jej syn. Naprawdę uważał, że ich sukcesywnie zastępowała? Nie chciała, aby jej kochany kociak tak się czuł. Dała mu więc trochę spokoju, a teraz postanowiła porozmawiać z nim na spokojnie, by wyjaśnić sprawę. Podeszła do drzewa w małym ogródku, gdyż to tam siedział jej kochany potomek.
Wskoczyła na pień drzewa, po czym wspięła się na gałąź, na której siedział jej syn.
- Mogę się dosiąść? - spytała, siadając obok srebrnego kocurka.
-Mhm - mruknął niezbyt zainteresowany tym co matka od niego chciała Fiołek. - Co chcesz - prychnął kątem oka patrząc na rodzicielkę.
- Skarbie - miauknęła, przysuwając się bliżej do swego kocięcia - czemu... tak zareagowałeś? W sensie...rozumiem...zmiany są trudne, a młodsze rodzeństwo to wyzwanie...szczególnie adoptowane...ale...ale czemu uważasz, że miałabym was zastąpić? - spytała - przecież...ciągle jestem z wami, walczyłam za was na zgromadzeniu, nie spuszczałam oka z granicy z Klanem Nocy, żeby was odszukać... - wymieniała, starając się podawać mocne argumenty za tym, że naprawdę nie miała zamiaru ich zastępować - to, że przyjęłam kociaki do naszej rodziny, nie oznacza, że was zastępuje - powiedziała. - po prostu postanowiłam, że dobrym będzie przygarnięcie tej biednej dwójki. I tak...zauważyłam że Wypłosz jest...czasami nieco dziwny...w sensie...dziwnie się zachowuje... - mruknęła - ale to wciąż kocię, na dodatek po przejściach. Po prostu...ma chyba taki uraz, i nie rozumie, że to co robi może was ranić - miauknęła - ale na przykład Skaza...on nic nie zrobił, jest słodkim, małym brzdącem, który tylko chce mieć przyjaciół - miauknęła. - poza tym, faktycznie, trochę się lenią...ale chyba nie myślałeś, że tak będzie zawsze? - spytała - w końcu Skaza jest pełnosprawny. No prawie. Trochę naiwny i nie czuje zapachów, ale polować na pewno będzie w stanie, jak się go tylko tego nauczy. - rzekła.
Po kilku uderzeniach serca Fiołek odpowiedział:
-Poświęcasz im o wiele więcej uwagi niż nawet nie mi a wszystkim innym! To jest nie sprawiedliwe! - fuknął niezadowolony i odwrócił wzrok. -Dobra może mam wszystkie cztery nogi ale to nie powód by swoją miłość dawać temu małemu wypierdowi który nawet nie przeprosi za swoje idiotyczne czyny czy pogorszanie mnie! I tam mnie nie obchodzi czy jest po przejściach czy nie, my też jesteśmy po przejściach, porwanie przez rybojady było okropne a jeszcze gorsze siedzenie w żłobku z tym Ptasim Jazgotem! Ta baba ciągle tylko by nawalała tą papą bez przerwy! To my byliśmy pewnie bardziej poszkodowani niż ta dwójka, i nie zamierzam ich nazywać moim młodszym rodzeństwem! - Takie kazania robił że się zmęczył. Jego pazurki wbiły się w korę a sam wydał z siebie niezadowolony pomruk.
- Masz trochę racji... - miauknęła kocica - co ty na to, żebyśmy spędzili kiedyś czas tylko we dwoje? - miauknęła. - postaram się wam poświęcać więcej uwagi. I jeśli nie chcesz, to nie musisz ich nazywać młodszym rodzeństwem - dodała. - a jakby... Wypłosz coś poważnego znowu zrobił...to powiedz mi o tym, dobrze? - miauknęła - postaram się mu przemówić do rozsądku. - dodała, liżąc Fiołka za uchem.
-Hm... – słysząc zastanowienie w jego głosie zaparło jej dech - No dobrze....- miauknął ku uldze i radości Bylicy przekonany, a następnie przytulił się do matki z lekkim uśmiechem na pyszczku. W odpowiedzi Bylica zamruczała, przytulając do siebie kociaka z uśmiechem i przymykając oczy.
***
Udało jej się jakimś cudem przekonać Skowronek i Deszczyk do udziału w przejmowaniu miasta. Czas więc wdrożyć plan…w życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz