- Dobrze tatusiu- powiedziała i poszła w stronę kociarni.- W co się pobawimy?
- N-nie w-wiem P-pszczółko- odpowiedział rudo-biały medyk.
- W.. w.. w berka!- wykrzyknęła szczęśliwa z wizji zabawy ze swoim ojcem.
Chude łapy Pszczółki bez problemu dotrzymywały tępa swojemu ojcu. Po chwili, kiedy weszła do legowiska, obejrzała się za siebie, żeby sprawdzić, czy Rudzik za nią nadążył.
***
Leniwie otworzyła swoje lewe oko, kiedy nic ciekawego się nie wydarzyło, otworzyła jeszcze drugie i usiadła rozkoszując się przyjemnym chłodem. Pół księżyca temu została mianowana na terminatorke swego ojca, była z tego powodu niezwykle szczęśliwa. Na początku treningu miała problemy z zapamiętaniem wszystkich ziół, jednak teraz szło jej zdecydowanie lepiej. Rozmyślając o swoich znienawidzonych braciach, szybko przylizała swoje futro i wstałaby się przeciągnąć. Jak to możliwe, że uwierzyła w te bzdury, które opowiadała im Leśny Strumień? Lekko zdenerwowana wstała i ruszyła w drogę do legowiska swojego ojca i jego pomocnika dużego biało-niebieskiego kocura imieniem Mały. W legowisku uzdrowicieli vanka podeszła do asystenta Rudzika z zamiarem zapytania się go czy widział jej ojca.
- Widziałeś Rudzika?- zapytała cicho
- Wyszedł na chwilę do Płomykówki i jej kociąt, możesz zobaczyć w legowisku królowych.- odpowiedział terminatorce wielki kocur.
- Dziękuje- odrzekła, lekko się uśmiechając.
Postanowiła czym prędzej wyruszyć w kierunku legowiska aktualnie zajmowanego przez cynamonowo-białą karmicielkę i jej kocięta. Swoją drogą niezbyt przepadała za tymi kupami futra, ponieważ to one były w centrum uwagi klanu. Według uczennicy Rudzika kolejnym powodem, by ich nie lubić były ich idiotyczne imiona- Sokół i Myszołów. Bo kto normalny nazywa swoje kociaki od wielkich ptaków? No właśnie nikt. Droga szybko zleciała zielonookiej na rozmyślaniu, za co nie lubi kociaków siostry Czereśni. Kolejnymi powodami do nielubienia kociaków Płomykówki były ich kolory futra i oczu, to, że ich ojcem jest Krogulec i dużo więcej. W końcu kremowa doszła do legowiska, w którym przybywał teraz jej ojciec- Rudzik i weszła do środka. Córce rudo-białego kocura aż zebrało się na wymioty, w legowisku królowych Płomykówka stała przy kociętach razem z ich ojcem, oraz Czereśnią, Srebro, Wisienka, Dzicza Łapa i jej ojciec. Obrażona usiadła i poczekała, aż tłum się rozejdzie, a trwało to zdecydowanie za długo. Ostatni od kociaków odszedł Rudzik.
- Co robiłeś tak długo przy tym lisim łajnie?- zawołała na tyle głośno, by usłyszała ją Płomykówka.
- N-nie w-wiem P-pszczółko- odpowiedział rudo-biały medyk.
- W.. w.. w berka!- wykrzyknęła szczęśliwa z wizji zabawy ze swoim ojcem.
Chude łapy Pszczółki bez problemu dotrzymywały tępa swojemu ojcu. Po chwili, kiedy weszła do legowiska, obejrzała się za siebie, żeby sprawdzić, czy Rudzik za nią nadążył.
***
Leniwie otworzyła swoje lewe oko, kiedy nic ciekawego się nie wydarzyło, otworzyła jeszcze drugie i usiadła rozkoszując się przyjemnym chłodem. Pół księżyca temu została mianowana na terminatorke swego ojca, była z tego powodu niezwykle szczęśliwa. Na początku treningu miała problemy z zapamiętaniem wszystkich ziół, jednak teraz szło jej zdecydowanie lepiej. Rozmyślając o swoich znienawidzonych braciach, szybko przylizała swoje futro i wstałaby się przeciągnąć. Jak to możliwe, że uwierzyła w te bzdury, które opowiadała im Leśny Strumień? Lekko zdenerwowana wstała i ruszyła w drogę do legowiska swojego ojca i jego pomocnika dużego biało-niebieskiego kocura imieniem Mały. W legowisku uzdrowicieli vanka podeszła do asystenta Rudzika z zamiarem zapytania się go czy widział jej ojca.
- Widziałeś Rudzika?- zapytała cicho
- Wyszedł na chwilę do Płomykówki i jej kociąt, możesz zobaczyć w legowisku królowych.- odpowiedział terminatorce wielki kocur.
- Dziękuje- odrzekła, lekko się uśmiechając.
Postanowiła czym prędzej wyruszyć w kierunku legowiska aktualnie zajmowanego przez cynamonowo-białą karmicielkę i jej kocięta. Swoją drogą niezbyt przepadała za tymi kupami futra, ponieważ to one były w centrum uwagi klanu. Według uczennicy Rudzika kolejnym powodem, by ich nie lubić były ich idiotyczne imiona- Sokół i Myszołów. Bo kto normalny nazywa swoje kociaki od wielkich ptaków? No właśnie nikt. Droga szybko zleciała zielonookiej na rozmyślaniu, za co nie lubi kociaków siostry Czereśni. Kolejnymi powodami do nielubienia kociaków Płomykówki były ich kolory futra i oczu, to, że ich ojcem jest Krogulec i dużo więcej. W końcu kremowa doszła do legowiska, w którym przybywał teraz jej ojciec- Rudzik i weszła do środka. Córce rudo-białego kocura aż zebrało się na wymioty, w legowisku królowych Płomykówka stała przy kociętach razem z ich ojcem, oraz Czereśnią, Srebro, Wisienka, Dzicza Łapa i jej ojciec. Obrażona usiadła i poczekała, aż tłum się rozejdzie, a trwało to zdecydowanie za długo. Ostatni od kociaków odszedł Rudzik.
- Co robiłeś tak długo przy tym lisim łajnie?- zawołała na tyle głośno, by usłyszała ją Płomykówka.
< Rudzik? I jest odpis c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz