Było całkiem ładne, jesienne popołudnie. Szakłak i Żółwik wędrowali poza obozem. Dlaczego? Cóż, należałoby się cofnąć do wydarzeń dzisiejszego poranka. Podczas sesji treningowej Rybi Ogon pochwaliła liliowego kocurka, mówiąc, że kto wie, czy już niedługo nie zostanie wojownikiem, który oczywiście nie omieszkał obwieścić tego potem swojemu przyjacielowi. Tamten pogratulował mu, ale napomknął również z niechęcią, że jego mentorka niczego go nie uczy, co Szakłak skwitował, nazywając go zwykłym leniem. Żółwik obruszył się na to i po krótkiej dyskusji ustalili, że razem wybiorą się na popołudniowy trening – już bez mentorów. Pasowało to im obydwu, gdyż liliowy i tak miał zamiar dzisiaj dodatkowo potrenować, a jego towarzysz miał okazję do udowodnienia, że przezwisko, którym go określono, nie ma podstaw w rzeczywistości. Poza tym, kto nie cieszyłby się perspektywą wspólnych ćwiczeń z przyjacielem?
– Zaraz się dowiesz – odparł Żółwiej Łapie Szakłak. – Czy naprawdę treningi z Lipową Gałązką są aż takie złe?
– Cały czas ględzi o tym, jak to nie chcę się uczyć i że zachowuję się jak kociak – prychnął niebieski. – Masz szczęście, że trafiła ci się Rybi Ogon.
– No, Rybi Ogon jest fajna… Ale bez pracy nic nie osiągniesz. Może Lipowa Gałązka ma trochę racji? – dogryzł mu przyjaciel.
– Phi. Przecież idę z tobą na te całe ćwiczenia! Angażuję się! Jeśli już z kimś jest coś nie tak, to z tobą. Cały czas tylko trenujesz, trenujesz, trenujesz… Jak stwierdzisz, że umiesz już dosyć i zechcesz się zabawić, to będziesz już starym prykiem. Wtedy dopiero będziesz stękać, jaka to szkoda, że nie poszedłeś za radą Żółwika, ale będzie już za późno!
Szakłak parsknął śmiechem i w rewanżu pacnął niebieskiego w łeb.
– Właśnie o to chodzi – odparł, unikając wymierzonego w niego kontrataku – żeby jak najszybciej zostać wojownikiem i nie musieć wykonywać tych wszystkich obowiązków. Masz więcej czasu wolnego, możesz chodzić, gdzie chcesz, a wciąż jesteś młody i rześki… To jest dopiero życie!
– O czymś zapomniałeś. Musisz też dzielić legowisko ze Łzawym Tańcem!
– Nie przypominaj mi o niej… – jęknął. – Nie chcę o niej teraz myśleć. Ale skoro już poruszyłeś temat kotek… Co myślisz o Szałwiowej Łapie?
Zanim zaskoczony Żółwik, którego minę Szakłak uznał za zupełnie bezcenną, zdążył cokolwiek odpowiedzieć, jego przyjaciel rzucił się na niego z krzykiem i przygwoździł go do ziemi.
– Co ty robisz? – zawołał tamten, próbując mu się wymknąć.
– Taktyczna dywersja! Nie zapominaj, że to trening! – zaśmiał się złośliwie liliowy. – Na polu bitwy nikt nie będzie grzecznie pytał o pozwolenie!
W odpowiedzi syn Jagodowej Skórki zmobilizował swe siły i zepchnął z siebie przeciwnika. Tamten zaatakował znowu i potoczyli się po suchych liściach, śmiejąc się i powarkując. Z krzaków wyleciał spłoszony kos i oddalił się prędko z głośnym świergotem.
– O, więc jednak coś umiesz, Żółwiu! – stwierdził z uznaniem Szakłak, kiedy to jego przyjaciel znalazł się nad nim. Oczywiście nie pozwoli mu tam tkwić na długo.
<Żółwik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz