Uwielbiał tę porę, gdy po całym dniu wybryków i zabaw mógł schować się w cieplutkim, milutkim, kochaniutkim, rudziutkim futerku Wschodzącej Fali. Czuł się wtedy tak dobrze i bezpiecznie, jakby nic złego nie mogło go już nigdy, ale to nigdy dosięgnąć. Co prawda, ostatnio pojawiły się kolejne kociaki, ale jego średnio to obchodziło. Fajnie, że były, był pewien jednak, że zawsze otrzyma odpowiednią ilość atencji, więc czym tutaj się martwić? Kocica właśnie mylą jego pozlepiane futerko, a on mruczał z satysfakcją, za każdym razem, gdy jej język dotykał jego futerka.
— Och, coś ty robił? Każdy włos masz w inną stronę — stwierdziła z rozbawieniem, kontynuując swoją pracę. Zlepek uśmiechnął się niewinnie.
— Bawiłem się po prostu. Przepraszam — powiedział cichutko, a szylkretka zachichotała.
— Nie przepraszaj! Kiedy będziesz miał czas na zabawę, jak nie teraz?
Zlepek otworzył szeroko oczy. Nie przeszkadzało jej jego rozbrykanie? Przecież dzień w dzień przychodził ubrudzony czym innym, a czasami wręcz rzeczami, z którymi nie powinien mieć kontaktu, jak na przykład wodorosty! Czemu kocica miałaby nie mieć do niego o to pretensji? Jego oczka rozświetliły się w ekscytacji. Wschodząca Fala była idealna! Miła, cierpliwa, a w dodatku pozwalała mu brykać! Och, jak dobrze, że ją miał! Ale skoro była taka super, to on też chciał coś dla niej zrobić. A jedyna rzecz, jaka przychodziła mu do główki, była równie urocza, co zabawna.
— Jak będę taki duży, jak ty, zostanę twoim partnerem i będę cię bronić, dobrze? — zapytał z szerokim uśmiechem. Wschodząca Fala przerwała na chwilę swoją czynność i spojrzała na niego zdziwiona. Zaraz jednak z jej gardła dobył się miły śmiech.
— Ależ Zlepusiu, ja mam już partnera, pamiętasz? To Potokowa Gwiazda — przypomniała mu. Kociak machnął na to ogonem, nadal podtrzymując ten uśmiech.
— Och, ale to nie problem! Mogę się podzielić z Potokową Gwiazdą, nie jestem zaborczy — oświadczył z pełnym przekonaniem. Wówczas po jego lewej rozległ się gwałtowny, niepochamowanu śmiech.
— Trzymajcie mnie, bo padnę! — ryknęła Sroczka, słysząc, co ten kocur wygaduje. Spojrzała na liliowego, a przez jej gardło przeszła kolejna salwa śmiechu. — Ty? Muchy byś nie obronił! — zawołała.
Zlepek spojrzał na nią zdziwiony, zaraz jednak pokręcił głową.
— Przepraszam, Sroczko! Jesteś zazdrosna, prawda? Mogę być także two partnerem, jeśli chcesz. Pokażę ci wtedy, że umiem obronić innych! — oznajmił dziarsko, wyprężając pierś przed siebie. Biedny, nie wiedział nawet, że brzmi to jeszcze śmieszniej.
< Sroczko? >
Jak wrócę do domu to odpisze c:
OdpowiedzUsuń