– Oj, co ja z tobą mam... – kotka pokręciła głową. Mówiła tonem rozbawionym, ale jednocześnie jakby rozczarowanym. – Dlaczego tak krzyczałeś? Widziałeś, jak kradnie zwierzynę?
– Nie… – Rybi Ogon dawno już się dowiedziała o jego żywej niechęci do kotów spoza Klanu Nocy, w szczególności samotników i pieszczoszków, i od tamtego momentu starała się tę niechęć z niego wykorzenić. Niestety, na razie bez większych rezultatów. Szakłak był pewien, że nie spodoba jej się jego zachowanie, dlatego też jej nagłe pojawienie się było mu bardzo nie w smak. – Ale zawsze mogła zacząć.
– A nie przyszło ci do głowy, że może po prostu się zgubiła? Naprawdę, Szakłaku, nie możesz od razu naskakiwać na każdego napotkanego kota! Wojownicy nie mają popisywać się swoją siłą, tylko używać jej mądrze do służenia swojemu klanowi.
– Ja tylko broniłem naszych granic! – oburzył się. – Dlaczego niby mam być miły dla jakiejś włóczęgi?
– Bo szkolę cię na wojownika i, przykro mi to przyznać, takim zachowaniem przynosisz wstyd zarówno tej randze, jak i Klanowi Nocy. Gdyby koty z różnych klanów tylko na siebie warczały, wciąż dochodziłoby do wojen i niepotrzebnego rozlewu krwi. Nie tego chcesz, prawda?
– Nie, Rybi Ogonie – mruknął i usiadł. Na widok jego ponurej miny wojowniczka uśmiechnęła się współczująco.
– No już, nie obrażaj się. Nie chciałam zabrzmieć za ostro. Po prostu popracuj nad tym, dobrze?
Wymamrotał coś niewyraźnie w odpowiedzi. Czy będzie pracował? Nie był tego pewien. Może rzeczywiście powinien coś w sobie zmienić…? Niestety, kiedy patrzył spode łba na czarną kotkę, która wciąż stała tam, gdzie ją odesłał, przysłuchując się dialogowi, wciąż czuł tylko złość. Uch, dlaczego musiała zobaczyć go, kiedy był karcony przez swoją własną mentorkę? Jego duma została dotkliwie urażona.
– Mogę wiedzieć, jak się nazywasz? – usłyszał zaciekawiony głos Rybiego Ogona. Nie, tylko nie to! Ledwie powstrzymał jęk. Bardzo lubił swoją mentorkę, ale jej skłonność do pogaduszek z nawet zupełnie przypadkowymi kotami czasami stawała się nie do zniesienia. Teraz natomiast wszystko wskazywało na to, że jego mentorka ma zamiar uciąć sobie pogawędkę z tą irytującą samotniczką! Ta zaś chyba nie miała nic przeciwko temu; zauważył, że odkąd Rybka potępiła jego zachowanie, jakby się odprężyła.
Jeszcze przez dłuższą chwilę znosił ich rozmowę, po czym nie wytrzymał i wstał.
– Rybi Ogonie, możemy już iść? – zapytał, machając ogonem ze zniecierpliwienia. – Chyba nie chcesz zapraszać Gawrona do klanu?
To ostatnie rzucone zostało jako żart i Szakłak nawet nie zastanawiał się nad tym, co właściwie powiedział. Mina wojowniczki wskazywała jednak na to, że przyjęła to w zupełnie inny sposób.
– To nie jest taki zły pomysł! – Ku zgrozie liliowego, odwróciła się radośnie ku włóczędze. Klanie Gwiazdy, nie, to się nie dzieje naprawdę! – Co o tym myślisz? Chciałabyś do nas dołączyć? Nasza liderka na pewno by się zgodziła!
Szakłakowa Łapa zdębiał. Kotka, do której skierowane było pytanie, wcale nie była mniej zaskoczona. Nawet nie potrafił sobie wyobrazić, że po tym wszystkim ta pokraka miałaby spać z nimi w jednym obozie. Wlepił w nią wzrok, całą siłą woli starając się przekazać jedną wiadomość: nie rób tego.
<Gawron?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz