- Nie muszę ci się tłumaczyć – zawrzała. Czy ta sprawa nigdy się nie skończy? Turkawka skrzywiła ze zdziwienia pyszczek. – Przeprosiłam – huknęła i zaczekała na reakcję koleżanki. Kiedy po dłuższym czasie wpatrywania się w siebie medyczka nic nie powiedziała Cętkowana Łapa uznała za stosowne pójść sobie. Nie miała już nic więcej do powiedzenia, a trzeba było wyżywić klan. Kotka wstała z miejsca i powoli ruszyła przed siebie. W upiornej ciszy skrzypienie śniegu pod jej łapami wydawało się nadzwyczaj głośne i drażniło uszy uczennicy. Nie mogła doczekać się aż zniknie pomiędzy białymi roślinami. Tak jakby cała uwaga skupiona była na niej. Pragnęła roztopić się razem ze śniegiem w Porę Nowych Liści. Nie zdobyła się na odwagę, aby spojrzeć za siebie. Teraz koniuszki uszu paliły ją żywym ogniem. Poczucie winy spłynęło na nią niczym zimna woda, ocucając mózg od złości i rozdrażnienia. Przecież Turkawka ją broniła, a ta co? Nic dziwnego, że chciała dowiedzieć się o sprawie o którą się tak zażarcie kłóciła. Cętka jednak nie była zdolna tak po prostu wrócić do kocicy i ją od razu przeprosić. To nie wchodziło w grę! Buraska pragnęła teraz ukryć się przed całym światem. Ciągle coś knoci! Jedna rzecz za drugą! Powłócząc ogonem kotka wolno kierowała się do obozu. Usłyszała cichy szmer i dostrzegła mały ciemny kształt. Lepsze to niż nic – pomyślała i przyjęła pozycję łowiecką. Jeden kroczek za drugim, jeden za drugim. Cętkowana Łapa lekko podniosła tułów kiedy jej brzuch cicho zaszorował o białą i puchową powierzchnię. Polowanie dodatkowo utrudniała gruba połać śniegu przez, którą łapy kotki lekko się zapadały wydając przy tym nieprzyjemne skrzypienie. Na szczęście udało jej się złapać dwie zdobycze, chociaż wątłe to były. Przez całe łowy Cętka zapomniała o lekkiej kłótni, całą swoją uwagę poświęcała na zwierzynę. Dlatego kiedy wchodziła do obozu ogarnęło ją dziwne i nieprzyjemne uczucie. Ostrożnie odłożyła jedną porcję pożywienia na stos i potruchtała na sztywnych łapach do legowiska medyczek. W połowie drogi przypomniała sobie, że przecież jest jeszcze Burzowe Futro i nieuprzejmie byłoby wziąć jedzenie tylko dla jednej kocicy. Dlatego szybko zawróciła i rozglądając się złapała jeszcze jedno zwierzę. Wzięła głęboki wdech i weszła do jaskini. Przywitał ją zapach ziół i przeróżnych medykamentów, do którego zresztą była już przyzwyczajona. Uprzejmie skinęła starszej medyczce głową i podała jej drobny poczęstunek. Burza smutno się uśmiechnęła i szybko połknęła zdobycz. Buraska poczuła lekkie wyrzuty sumienia, bo przecież upolowała zwierzynę, która tak naprawdę nadawała się tylko na jeden gryz, ale po chwili przypomniała sobie, że to nie od niej zależało. Kotka przełknęła ślinę i wzrokiem przeszukała legowisko. Turkawka siedziała w samym kącie i sumiennie ustawiała rośliny. Była uczennica medyczki podeszła lekko zawstydzona.
- Przepraszam za… moją reakcję. Rozumiem, że chcesz wiedzieć. Ja pewnie na twoim miejscu nigdy nie przepuściłabym okazji, aby wściubić gdzieś… - Cętka na szczęście w porę ugryzła się w język. „Wściubić gdzieś nos” przecież medyczka niczego złego nie zrobiła, to była tylko i wyłącznie wina uczennicy. To ona poprosiła dawną mentorkę o pomoc. – Po prostu przepraszam, że tak zareagowałam – dokończyła wzdychając z ulgi, że udało jej się to powiedzieć. Wtedy spojrzała w oczy kotce. Jej ślepia były lekko zamglone, a wyraz pyska nie przepowiadał nic dobrego. – Co się stało? – Cętkowana Łapa zdziwiła się gdy zobaczyła w jakim stanie jest asystentka Burzowego Futra.
<Turkawa? Jeśli ty możesz nazywać ją „Cęteł” to ja „Turkawa” xD Czyżby jakaś przepowiednia czy co…?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz