Podczas ceremonii pogrzebowej siedział u boku Pajęczej Lilii, której boku nie chciał opuścić nawet na krok. Uczepiony futra ciotki, przyglądał się jak kolejny z bliskich mu kotów odchodzi do Klanu Gwiazdy. Nie widział zbyt wiele pogrzebów, właściwie to tylko dwa w ciągu swojego krótkie życia, jednak pewnym było, że o wiele mniej kotów przyszło pożegnać starszego niż jego matkę. Uważał to za dziwne, zważywszy na fakt, że z tego co się dowiedział starszy żył od narodzin w Klanie Burzy, a Gaja była im całkowicie obca.
– Z-zimno – Powiedział, na co kotka szczelniej otuliła malca swym puchatym ogonem. – Dlaczego tak mało kotów bierze udział w ceremonii?
– Twój tata nie miał w klanie zbyt wielu przyjaciół. Tak naprawdę, to chyba wcale ich nie miał... – Przeniosła spojrzenie po wojownikach biorących udział w czuwaniu. – Wielu kotom podpadł przez swój trudny charakter i cięty język. Nic dziwnego, że nie chcą go pożegnać. – Westchnęła, jednak już po chwili nachyliła się do Słońca. – Spójrz. Królicza Gwiazda bierze udział w czuwaniu. – Dodała pocieszająco wskazując pyskiem na lidera i jego bliskich
– Chodziło mi o pozostałych wojowników... Ich jest mniej niż nas. – Spojrzał w stronę stojącej na tyłach Rozkwitającej Szanty i przebiegł spojrzeniem po szylkretowym futrze innej z kotek, która przyszła pożegnać rudego. – A Królicza Gwiazda jest członkiem rodziny i w dodatku liderem.
– Masz rację. Gdyby się nie pojawił, byłoby to źle odebrane. Lider powinien oddać cześć zmarłemu, nie ważne czy go lubił czy nie. A Nagietkowy Wschód nie lubił się z Króliczą Gwiazdą od czasów kocięcych. Powiedz mi... Tata źle mówił o Króliku, prawda? – Przytaknął.
– Mówił, że nie powinien zostać liderem i ... – Urwał, przenosząc spojrzenie na wujka.
Ilekroć spoglądał w stronę czarnego kocura, zawsze miał przed oczami obraz, jak Nagietkowy Wschód pochyla głowę przed nim, prosząc o azyl dla Słońca i jego matki. A gdy zapytał starszego, dlaczego to zrobił, ten nie odpowiedział. Zamiast tego poprosił syna, aby ten nigdy przed nikim nie pochylał głowy. Czy to samo dotyczyło tej sytuacji? Nie mógł pochylić głowy, aby oddać zmarłemu należytą cześć? Nie widział, nie miał kto odpowiedzieć mu na to pytanie. Zamiast tego uniósł spojrzenie w stronę zmierzchającego nieba. Słońce chyliło się ku zachodowi, a na granatowym niebie zaczęły być dostrzegalne gwiazdy. Być może jedną z nich był Nagietkowy Wschód, który wraz z Gają miał czuwać nad nim z Klanu Gwiazdy. Pojedyncza łza spłynęła po policzku kociaka, gdy ten posłał uśmiech gwiazdą.
– Z-zimno – Powiedział, na co kotka szczelniej otuliła malca swym puchatym ogonem. – Dlaczego tak mało kotów bierze udział w ceremonii?
– Twój tata nie miał w klanie zbyt wielu przyjaciół. Tak naprawdę, to chyba wcale ich nie miał... – Przeniosła spojrzenie po wojownikach biorących udział w czuwaniu. – Wielu kotom podpadł przez swój trudny charakter i cięty język. Nic dziwnego, że nie chcą go pożegnać. – Westchnęła, jednak już po chwili nachyliła się do Słońca. – Spójrz. Królicza Gwiazda bierze udział w czuwaniu. – Dodała pocieszająco wskazując pyskiem na lidera i jego bliskich
– Chodziło mi o pozostałych wojowników... Ich jest mniej niż nas. – Spojrzał w stronę stojącej na tyłach Rozkwitającej Szanty i przebiegł spojrzeniem po szylkretowym futrze innej z kotek, która przyszła pożegnać rudego. – A Królicza Gwiazda jest członkiem rodziny i w dodatku liderem.
– Masz rację. Gdyby się nie pojawił, byłoby to źle odebrane. Lider powinien oddać cześć zmarłemu, nie ważne czy go lubił czy nie. A Nagietkowy Wschód nie lubił się z Króliczą Gwiazdą od czasów kocięcych. Powiedz mi... Tata źle mówił o Króliku, prawda? – Przytaknął.
– Mówił, że nie powinien zostać liderem i ... – Urwał, przenosząc spojrzenie na wujka.
Ilekroć spoglądał w stronę czarnego kocura, zawsze miał przed oczami obraz, jak Nagietkowy Wschód pochyla głowę przed nim, prosząc o azyl dla Słońca i jego matki. A gdy zapytał starszego, dlaczego to zrobił, ten nie odpowiedział. Zamiast tego poprosił syna, aby ten nigdy przed nikim nie pochylał głowy. Czy to samo dotyczyło tej sytuacji? Nie mógł pochylić głowy, aby oddać zmarłemu należytą cześć? Nie widział, nie miał kto odpowiedzieć mu na to pytanie. Zamiast tego uniósł spojrzenie w stronę zmierzchającego nieba. Słońce chyliło się ku zachodowi, a na granatowym niebie zaczęły być dostrzegalne gwiazdy. Być może jedną z nich był Nagietkowy Wschód, który wraz z Gają miał czuwać nad nim z Klanu Gwiazdy. Pojedyncza łza spłynęła po policzku kociaka, gdy ten posłał uśmiech gwiazdą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz