- Macie przeprosić Listka.
No chyba nie. Mama sobie chyba żartowała! Nie miała zamiaru nikogo przepraszać. Topola już prawie otworzył pyszczek, ale prędko zasłoniła mu go łapą i posłała karcące spojrzenie. Nie mogli się poddać!
- To on powinien przeprosić! Cały czas się zachowuje, jakby był królem świata! - zawołała. - I kopnął mnie! Z premedy- premedytacją! - wykrztusiła w końcu.
To akurat nie było prawdą. Ale mama o tym nie wiedziała.
- Nie kopnąłem cię! Zmyślasz!
Sówka spojrzała na dwójkę z zawodem.
- Przestańcie się kłócić! Przeproście go i koniec!
Bura przewróciła oczami.
- No dobra, PRZEPRASZAM CIĘ NAJMOCNIEJ KRÓLEWICZU - zawołała z niesmakiem, po czym złapała Topolę za ogon i odciągnęła go od nich. - Chodź, idziemy stąd. Głupi Listek.
No chyba nie. Mama sobie chyba żartowała! Nie miała zamiaru nikogo przepraszać. Topola już prawie otworzył pyszczek, ale prędko zasłoniła mu go łapą i posłała karcące spojrzenie. Nie mogli się poddać!
- To on powinien przeprosić! Cały czas się zachowuje, jakby był królem świata! - zawołała. - I kopnął mnie! Z premedy- premedytacją! - wykrztusiła w końcu.
To akurat nie było prawdą. Ale mama o tym nie wiedziała.
- Nie kopnąłem cię! Zmyślasz!
Sówka spojrzała na dwójkę z zawodem.
- Przestańcie się kłócić! Przeproście go i koniec!
Bura przewróciła oczami.
- No dobra, PRZEPRASZAM CIĘ NAJMOCNIEJ KRÓLEWICZU - zawołała z niesmakiem, po czym złapała Topolę za ogon i odciągnęła go od nich. - Chodź, idziemy stąd. Głupi Listek.
***
Jeżyna kroczyła dumnie z mentorką u boku.
- Bardzo dobrze Ci idzie! W takim tempie załapiesz jak się skradać w dosłownie chwilę! - pochwaliła ją Pieczarka.
Wraz z białą wracały powoli do obozu, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Zwiadowczyni dawała jej mnóstwo porad w różnych dziedzinach (Bura widziała, że chce ona dla uczennicy jak najlepiej; starała się te chęci odwzajemniać) oraz opowiada jej historie z czasów własnego uczniostwa. Uczennica za to narzekała na rodzeństwo i silny wiatr. Jesień zbliżała się ku końcowi, a temperatury spadały. Nierzadkim widokiem były koty skulone w dwójkę w swoich posłaniach, dzieląc się ciepłem. Jej chłodne noce aż tak nie przeszkadzały, ale od czasu do czasu również wpychała się do posłania Topoli i wylizywała mu futerko do czysta.
O wilku mówiąc - w pewnym momencie kotki natknęły się właśnie na łaciatego wraz z Żagnicą trenujących na polanie. Jeżyna spojrzała na mentorkę, a ta z rozbawieniem skinęła głową. Bura w moment znalazła się za kocurkiem i wskoczyła mu na plecy.
- AAA! - zawołał zaskoczony
Kotka zaniosła się śmiechem.
- Wyluzuj! - odparła, gdy odwrócił się do niej. - Jak tam Ci idzie twój NUDNY trening wojownika?
- Bardzo dobrze! I wcale nie jest nudny!
- A mi się wydaje, że jest! - zachichotała. - Ja będę skakać po drzewach, a ty co?
- A ja mogę z łatwością cię powalić! - zawarczał z iskierką w oku, po czym rzucił się na siostrę. Oboje zaczęli się głośno śmiać.
***
Słońce zdążyło już zajść, barwiąc niebo na wiele kolorów. Ostatni patrol wrócił tuż przed zmrokiem, a teraz obok powoli spowijała ciemność. Ona też już wróciła z treningu, który i ją i Pieczarkę zostawił wykończoną. Zaczęły dzisiaj podstawy samoobrony, gdyż ataki nie szły Jeżynie. Biała powiedziała, że nawet lepiej jest nauczyć się uniknąć ataków przeciwnika i zgubić go niż atakować. W przyszłości nadal miała się jednak nauczyć walki, gdyż może być ona czasami nieunikniona.
Na razie jednak się tym nie przejmowała. Zdążyła już zjeść i pogadać i z jedną, i z drugą mamą. Od momentu zostania uczennicą upewniała się, że przynajmniej przez chwilę pogadała z Sówką i raz dziennie dała jej wielkiego przytulasa. Nie chciała, żeby mama myślała, że o niej zapomina. Bo wcale tak nie było! Podczas wolnego czasu na treningach opowiadała Pieczarce historie z życia w żłobku z mamą, a czasem nawet pytała się, co może zrobić, aby ta poczuła się lepiej. Zawsze przynosiła mamie najsmaczniejszą zwierzynę do zjedzenia, a nawet przypominała Listkowi i Topoli, żeby spędzili z nią czas.
Co do Topoli, to właśnie próbowała go znaleźć. Desperacko chciała z nim pogadać, bo z Listkiem spędziła zdecydowanie zbyt dużo czasu (trenowali praktycznie obok siebie, aby Jeżyna mogła podpatrzeć od wojowników parę ruchów). Nie mogła znaleźć łaciatego nigdzie na ziemi, więc musiał już siedzieć na drzewie. Niezgrabnie wskoczyła na pień kasztanowca i wskoczyła na odpowiednią gałąź. Legowisko brata znajdowało się dosłownie na przeciwnej gałęzi, bo akurat tam było miejsce. I miała rację! Kocurek leżał już zwinięty na posłaniu, wpatrując się w jakąś kłótnię kotów na dole. Ostatnio każdy się na siebie darł. Od razu na myśl przyszedł jej wybuch Daglezjowej Igły.
Potrząsnęła głową i podeszła do brata.
- Hejka - miauknęła, zwracając jego uwagę na siebie. - Suń się trochę, zajmujesz całe posłanie.
Topola przesunął się trochę na bok, a ona wsunęła się na wygodne legowisko, przyciskając swój bok do tego łaciatego. Polizała jego pyszczek, po czym oparła głowę o skraj posłania.
<Topola?>
[660 słów]
[660 słów]
[przyznano 13%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz