Ziewając poruszył liścia i bardzo się tym poruszył. Wziął go więc ząbki, aby tym razem nie poleciał, jednak wiatr wyciągnął go do przodu.
— No nie! Listkuuuu zostań prosze! —
Nieposłuszny listek jednak miał swoje zdanie i leciał dalej.
— Proszę cię, wybacz mi nie leć dalej!— Lamentował kocurek nad lecącym ciągle w dal zielonym liściem. Gorąc nie przeszkadzał, napewno nie teraz gdy ścigał huligana. Kiedy zaczął sie oddalać od grupy zrezygnował. Trzeba znaleść nowego. Ale najpierw odpocząć.. Ah. No tak, oczywiście, jasne, rozumiem, przecież to O C Z Y W I S T E. podróż, nie ma odpoczywania, nie ma! Przecież musimy iść, nie możemy zostać TU! Parsknął Śpiew i podreptał do mamy.
— Mamusiuuu pan listek opuścił mą osobliwą osobę! — Lamentował nad uchem Pląsającej Łapy. Jej futro, rudo niebieskie w cętki z białym. Była cudowna..
— Oh, kochanieńki.. poszukamy innego Pana Listka dobrze? —
Na te słowa nieco sie uraził.
— Ale tamten był moim przyjacielem..
— Smutno spuścił głowę i chrząknął.
— Kochany, inny też cię pokocha. — Miauknęła Pląsia czule.
— Na pewno..? Bo on będzie tęsknił..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz