Nie, żeby Słodka marudziła, ale w tej sytuacji naprawdę było
to upierdliwe. Przez chwilę świeciło sobie słońce, a za sekundę mógł zjawić się
deszcz, chyba chcący spowodować jakieś tsunami. Do tego ci Dwunożni, jak na
przekór, co jakiś czas wzniecali ogień. A ona? Znowu musiała wyjść po brakujący
rumianek. Było to spowodowane tym, iż ciągle parli do przodu. Ciągły wysiłek,
zmęczenie fizyczne oraz psychiczne. Niespodziewane śmierci, dziwne wydarzenia, ciężko
było nie zwariować. Aczkolwiek coś za coś, można powiedzieć, że sami
sprowadzili na siebie taki los. Jedynym rozsądnym wyborem było zachować zimną
krew, uspokoić się i liczyć na dotarcie do celu. Może nowe tereny będą jeszcze
ładniejsze niż te stare? Im dłużej i intensywniej Medyczka o tym myślała, tym
bardziej się ekscytowała.
Nieoczekiwanie Słodki Język słuchem uchwyciła głośny
szelest. Zastrzygła uszami, a także poruszyła pyszczkiem. Zapach wydawał się
dziwnie znajomy, ale tłumiła go jakaś woń.
Kotka postanowiła to zignorować, już kilka razy przydarzyło
jej się coś podobnego, ale były to same fałszywe alarmy. W końcu… Po co ktoś
miałby ją śledzić?
Pewnym krokiem, łapa za łapą, maszerowała tak jeszcze przez
jakiś czas, aż w końcu znalazła to, czego szukała.
Pycie, białe kwiaty ze złotym pręcikiem. Unosiły nad sobą
przecudowną woń.
Z pewnością żaden normalny kot nie zwróciłby na nie uwagi,
ale nie Słodka.
Wiatr zawiał, jeszcze bardziej rozpylając ich aromat.
Karłowata po raz ostatni wzięła ogromny wdech, po czym je zerwała.
- Piękne. - Uśmiechnęła się naprawdę troskliwie.
Z lekkiego i spokojnego transu, wyrwał ją kolejny odgłos.
Niepokój rósł z każdą mijającą ją chwilą.
Wytężyła swój drugi zmysł, starając się zlokalizować źródło
dźwięku. Wydawało się to całkiem łatwe, trudziła się korzystać z umiejętności,
które nabyła od Pstrągowego Pysku, jeszcze za czasów treningu na Wojownika.
Następnie przybliżyła
swe ciało jak najbliżej ziemi, rozpostarła swe kończyny i… Jedyne co pamiętała
to, to jak poturlała się po tym wzgórzu razem z nieznajomą i spadła na tę
ściółkę. Dobrze, że nie była to ekstremalna wysokość, bo inaczej mogło się to
źle dla nich skończyć.
- O nie… - Wstała, otrzepując z siebie kawałki mchu. - Chyba
zapomniałam, którą drogą tutaj przyszłam…
Niemiłosiernie bolała ją głowa. Czuła się gorzej niż po
przedawkowaniu kocimiętki z Aronią. Siedziała, próbując dojść do siebie. Nawet
nie zwróciła uwagi na główną przyczynę tego zamieszania, a powinna… Dopiero
kiedy spojrzała przed siebie, jej ślepiom ukazała się czekoladowa, smukła
samiczka. Ów kotka bywała sobie spokojnie, jak gdyby nigdy nic, zajmując się
codzienną toaletą.
Słodka obejrzała się jeszcze kilka razy za siebie, po czym
zapytała:
- N-nic ci… Nie jest?
Być może istniało logiczne wytłumaczenie, na zaistniałą
sytuację. Kim ona była?
<Iskro, skarbie? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz