Apetyczna choć nieco mizerna ryba w pysku zwisała mu żałośnie, wprawiając go w lekką irytację. Szczerze mówiąc, ostatnio wszystko i każdy go irytował, no może oprócz Słodkiego Języka i kocimiętki. Tych dwóch rzeczy zdecydowanie nie mogło mu teraz zabraknąć. Szczególnie po ostatniej rozmowie z Łabędzim Pluskiem wyjątkowo mocno potrzebował tego drugiego. Spojrzał na swój cel podróży. Kociarnię. Od dawna matka już truła mu dupę, że powinien poznać te "słodziutkie i maluśkie kuleczki szczęścia", ale dotychczas udawało mu się to przełożyć, udając, że niby Słodki Język go potrzebuje. Lecz tym razem medyczki nie było w legowisku i nie udało mu się mu uciec. Stał przed nowym żłobkiem w lekkiej niepewności, rozglądając się za jakimś towarzyszem tej trudnej wyprawy. Lecz jakoś nikogo nie było w pobliżu. Machnął ogonem i zrobił groźną minę, by te durne kupy futra nie myślały, że mogą nim pomiatać. W końcu był dumnym i odważnym wojownikiem Klanu Nocy. A nie jak ich ojciec pacanem.
— Witaj, Aroniowy Podmuch — mruknęła na jego widok sztywno karmicielka.
Kocur dziwił się, że ta jakiś cudem w ogóle wypchnęła te kociaki na świat i na dodatek nie zdechła przy porodzie. W końcu była taka stara. Nawet jak on był jeszcze kociakiem to ona już stara. Ciekawe czy będzie jeszcze starsza, czy może w końcu niespodziewanie umrze jak Żwirowa Ścieżka?
Aronia kiwnął łbem na powitanie i rozejrzał się po kociarni w poszukiwaniu tych małych paskud. Jak na zawołanie czekoladowa kulka z wrzucającym się w oczy białym uchem, wyjrzała za grzbietu dawnej mentorki Aroniowego Podmuchu. Czarno-biały skrzywił się na widok zaciekawionych niebieskich ślip wpatrujących się w niego. Maluch wyskoczył szybko za mamy jakby się wcale nie bał się groźnej miny Aronii i zaczął biegać wokół wojownika, wprawiając go trochę w niemały niepokój. Już po kociakach Pstrągowego Pyska kocur miał lekką traumę, a teraz jeszcze była mentorka postanowiła się rozmnożyć na starość. Cudownie.
— Ej, Panie Wojowniku, czemu masz taki śmieszny pysk? Czyżby walczył z borsukiem? Albo z jastrzębiem? A może z orłem? — zapytał, prawie podskakując z podekscytowania, jednak widząc jak Aroniowy Podmuch go zlewa, odwrócił się w stronę rodzicielki.
— Mamo! Mamo! Mamo, czemu ten wojownik taki cichy? — zawołał do niej i nim ta zdążyła jakkolwiek odpowiedzieć synowi, ten już z powrotem dręczył Aronię. — Jesteś niemową?! — wrzasnął mu praktycznie do ucha, próbując wspiąć się po grzbiecie wojownika.
Kocur fuknął zirytowany. Jego najgorsze scenariusze się właśnie spełniły, a poznał dopiero jednego z nich. Czując jak kocie wspina się po nim niczym po jakimś drzewie, nie wytrzymał i strzepnął go z grzbietu. Na samą myśl o tych małych, usyfionych łapkach na jego wspaniałym czystym futerku zadygotał.
— Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele, smarkaczu! — syknął w końcu, jeżąc sierść na karku. — Mój pysk ani trochę śmieszny! Szybciej już twój! Te blizny to dowód oddania klanowi, zdobyłem je podczas walki z zapchlonymi kłakami jakimi są Klifiaki — opowiedział z dumą, unosząc z majestatycznie pysk do góry.
Kocurek znów do niego podszedł, ale przynajmniej już nie próbował się po nim wspinać.
— Ojejku, a opowiesz mi o tym, proszę? Proooszę — przeciągnął wesoło kociak, przebierając z podekscytowania łapkami i znów zaczął krążyć wokół niego.
Aronia nie odpowiedział jedynie spojrzał na niego zmęczonym wzorkiem. Malec wydawał się totalnym przeciwieństwem swojej matki. Kocur nie był pewny czy to dobrze, czy źle, jednak już współczuł przyszłemu mentorowi tej kulki energii. Widząc dwa rozmawiające o czymś w kącie żłobka kociaki i trzeciego dalej siedzącego z malującym się na pysku niezadowoleniem, stwierdził, że to już czas dać im rybę i oddalić się w pośpiechu. W końcu co za dużo to niezdrowo, starczy mu już kontaktu z kociakami na dziś.
— Ej wy tam na końcu — mruknął do kocurków i koniec końców podszedł do nich. — Macie tu rybę — burknął, rzucając im pod łapę piszczkę.
Widząc jak bury kociak, którego równie patrząc na rodzeństwo, można było uznać za jakiegoś podrzuconego, wącha niepewnie rybę, po czym wycofuje się powoli, Aronia machnął zirytowany ogonem. Czekoladowy też nie wydawał się jakoś przekonany. Niewychowane mysie bobki nawet nie wiedziały jak się natrudził, by mogły zjeść taki przysmak. W końcu sam musiał po nią iść aż do samego stosu ze zwierzyną i wybrać coś co nie wyglądało jakby ktoś już to jadł.
— No na co czekacie? — warknął lekko zdenerwowany, niecierpliwiąc się.
Chciał już wyjść stąd. Najszybciej nim ten z ADHD znów go dorwie.
— Macie ją zeżreć, jeśli chcecie wyrosnąć jakkolwiek przydać się klanowi — syknął, wbijając w kociaki ostre spojrzenie.
<Malinku, Gruszko, Jesionku albo Lodzie?>
Wujek Aronia dba o bachorki. Dzieli się rybami xd
OdpowiedzUsuńA te gnojki nawet nie chcą spróbować :((
Usuńklep!
OdpowiedzUsuńKURDE- (od wkurzonej Iskierki pragnącej sesji bo sama nie umie zaczynać)
OdpowiedzUsuń