-Hej, co ciekawego porabiasz? - zapytał, a na jego pysku pojawił się delikatny uśmiech.
-Nic szczególnego - odparł, grzebiąc łapą w ziemi – a ty?
-Szczerze? Też nic. Więc może chcesz się gdzieś przejść?
Kocur zastanowił się chwilę. Miał pójść pozbierać pokrzywy dla Mimozy, ale w sumie... nie spotykał się często z bratem, głupio by było, gdyby stracił taką okazję na spędzenie z nim czasu..
-Jasne! - przytaknął - to, gdzie chciałbyś się udać?
-Nie mam pojęcia, możemy pochodzić gdzieś w pobliżu obozu - zaproponował Dzwonek.
-Dobry pomysł! - cętkowany skinął głową i machnął delikatnie ogonem.
Skowronkowa Łapa ruszył razem z bratem i po chwili opuścili obozowisko, a ich oczom ukazały się rozległe połacie terenu, usiane barwnymi, jednak powoli usychającymi kwiatami oraz skropione błyszczącą w blasku słońca rosą. Czekoladowy zatrzymał się na chwilę i wziął głęboki wdech, aby zaczerpnąć trochę świeżego, przesiąkniętego wilgocią powietrza. Było tak wspaniale! W okolicy unosił się zapach myszy oraz innych gryzoni, ale również subtelna woń ziół, mieszająca się z innymi zapachami. Gdzieś w oddali przeleciał piękny, kolorowy motyl, lawirując między gęstą roślinnością.
-Coś się stało? - zdziwił się Dzwonek, zatrzymując się i odwracając do niego.
-Nic - odrzekł szybko, posyłając niepewny uśmiech bratu – po prostu nie sądzisz, że jest tutaj tak przepięknie?
Rudy uczeń rozejrzał się dokoła, najwidoczniej nie bardzo rozumiejąc o co chodzi. Rozmyślił się nieco, po czym spojrzał ponownie na Skowronka.
-Rzeczywiście, jest dość ładnie - przytaknął - idziemy dalej?
-Czekoladowy uśmiechnął się, po czym trącił białą łapką kocurka, krzycząc:
-Gonisz!
Po czym popędził przed siebie, najszybciej jak potrafił. Kątem oka dostrzegł Dzwonka, który widocznie ożywił się i rozpromienił na myśl o gonitwie, po czym rzucił się za uczniem medyka, ze szczęściem wymalowanym na pyszczku. Wiatr rozwiewał białą grzywę czekoladowego kocurka, a krew szumiała mu w uszach. Łapy same niosły go przed siebie, spragnione prędkości i długiego biegu. Czuł, że jest niepokonany. Płynął niczym woda, szybował niczym ptak. Uśmiechnął się promiennie, a z jego gardła wydobył się cichy śmiech.
-Gonisz!
Po czym popędził przed siebie, najszybciej jak potrafił. Kątem oka dostrzegł Dzwonka, który widocznie ożywił się i rozpromienił na myśl o gonitwie, po czym rzucił się za uczniem medyka, ze szczęściem wymalowanym na pyszczku. Wiatr rozwiewał białą grzywę czekoladowego kocurka, a krew szumiała mu w uszach. Łapy same niosły go przed siebie, spragnione prędkości i długiego biegu. Czuł, że jest niepokonany. Płynął niczym woda, szybował niczym ptak. Uśmiechnął się promiennie, a z jego gardła wydobył się cichy śmiech.
<Dzwonku?>
[430 słów]
[przyznano 9%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz