Leżała otulona ciepłem. Bura sierść niemal zlewała się z jej czernią. Mruczała cicho, oznajmiając swoje zadowolenie. Kotka delikatnie gładziła ją ogonem po grzbiecie.
— Siewko, co się dzieje?
Otworzyła niechętnie ślepia. Matczyne spojrzenie było pełne trosk.
— Nic. Jest dobrze. — zamknęła ponownie oczy, chowając łebek w futrze kotki.
Było jej tak dobrze. Ciepło i miękko. Czuła jak serce wojowniczki bije. Bam bam bam. Tak szybko. Oddech był taki ciężki. Trudny. Chciała by poczuła się chociaż troszkę jak Siewka teraz. Było jej tak dobrze.
— Gasnący Promyku? Mogę cię na chwilę? — usłyszała głos medyczki.
Czereśniowa Gałązka podeszła do obu kotek. Nic dziwnego. Leżały w legowisku medyków. Siewka była tutaj od... paru wschodów słońca? Nie pamiętała dokładnie. Po wypadku w tunelach spanikowany mentor przeprowadził ją tutaj. Rozmawiali o czymś. W ich rozmowie było tyle niepokoju. Szylkretka nie mogła zrozumieć słów. Była zbyt zmęczona. Sen porywał ją coraz bardziej. Coraz trudniej było jej utrzymać otwarte oczy.
Matka wstała. Posłała kotce zmartwione spojrzenie. Uczennica uśmiechnęła się lekko. Chciała jakoś podnieść ją na duchu. Zapewnić o tym, że wszystko dobrze. Nie rozumiała dlaczego tak jej w to nie wierzyli. Przecież w końcu nie drżała ze strachu.
— Siewko, zostaniesz na chwile sama. Przejdźmy się. — poinformowała ją medyczka i udały się do wyjścia.
Szylkretka zamknęła ślipka. W końcu mogła pójść spać.
* * *
Bolała ją głowa. Strasznie. Ciało było takie ciężkie. Spięte. Nieprzyjemne. Rozejrzała się wokół. Napotkała wzrok medyczki. Coś się stało? Zrobiła coś źle?
— Siewko? Jak się dzisiaj czujesz? — zadawała pytania.
Towarzyszyła jej niebieska kotka. Siewka skuliła się nieco przytłoczona. Nie rozumiała dlaczego poświęcano jej tyle uwagi. Schowała wzrok pomiędzy łapy. Coraz bardziej domyślała się o co tu chodziło. Przerażało ją to.
— Siewko?
Spojrzała na nią niechętnie. Naprawdę nie chciała teraz rozmawiać. Być przytomna. Znów tak się czuć. Zmarszczyła pysk, ale skrzywiła się z bólu. Rana. Zapomniała. Coś ciepłego zaczęło spływać w dół jej pyska. Spanikowała. Było okropnie. Przypominała sobie wszystkie wydarzenia. Wszystko co się działo. Rozmowy. Na Klan Gwiazd. Tego było za wiele. Nie była wstanie tego przetrawić. Przepracować.
— Spokojnie. Postaraj się tak nie ruszać mordką. Musimy zmienić ci opatrunek. Liściaste Futro, naszykuj proszę pajęczynę. — miauknęła Czereśnia.
Ciepło kotki otuliło ją. Siewka schowała nos w futrze medyczki. Pachniała miętą. Wciąż miała problemy ze snem. A szylkretka teraz sprawiała jej kolejne zmartwienia. Była okropna. Paskudna.
— Martwimy się o ciebie, Siewko. — głos kotki sprawiał, że wszystkie zmartwienia Siewki tylko w niej narastały.
Wiedziała. Dobrze o tym wiedziała. Tak strasznie starała się tego uniknąć. Wszystko naprawić. A było tylko gorzej. Siała chaos i smutek w sercach swoich bliskich. Była potworem.
Medyczka położyła przed nią liść klonu z papką. Uczennica wyczuła zapach ziół leczniczych. Ich aromat był taki mocny. Za razem uspokajający. Dodała melisy? Dotknęła łapką masę i nałożyła delikatnie na polik. Syknęła, czując nieprzyjemne pieczenie. Jakby dopiero teraz wszystkie komórki w jej ciele postanowiły uświadomić ją jak poważny był to uraz. Czereśnia czekała aż skończy. Zakleiła wszystko pajęczyną. Ale nie odeszła. Siedziała przed nią. Milczała. Napięcie wykańczało Siewkę. Tylko gęstniało z każdą sekundą. Zabijało ją.
Medyczka położyła przed nią liść klonu z papką. Uczennica wyczuła zapach ziół leczniczych. Ich aromat był taki mocny. Za razem uspokajający. Dodała melisy? Dotknęła łapką masę i nałożyła delikatnie na polik. Syknęła, czując nieprzyjemne pieczenie. Jakby dopiero teraz wszystkie komórki w jej ciele postanowiły uświadomić ją jak poważny był to uraz. Czereśnia czekała aż skończy. Zakleiła wszystko pajęczyną. Ale nie odeszła. Siedziała przed nią. Milczała. Napięcie wykańczało Siewkę. Tylko gęstniało z każdą sekundą. Zabijało ją.
— Musimy porozmawiać. Szczerze Siewko. O tym co cię dręczy. Co się u ciebie dzieje. Inaczej tylko będzie gorzej... — urwała na parę uderzeń serca. — Naprawdę nam zależy na tobie. Więc proszę zaufaj nam. Podziel się swoim ciężarem.
Siewka płakała. Gorzko łgała. Chciała tego wszystkiego uniknąć. Naprawić. Tylko niszczyła. Nieważne jak się starała.
Było tylko źle, źle i źle.
— Nie musimy dzisiaj. Poczekam do jutra, Ale proszę. Porozmawiajmy jutro. Możesz ze mną. Możesz z Gasnącym Promykiem. Albo z Pokrzywowymi Zaroślami. Tylko porozmawiaj którymś z nas.
Zapłakana szylkretka pokiwała łebkiem. Nie mogła znieść kolejnych słów padających z pyska medyczki. Tak strasznie zawiodła.
— M-mogę spać u siebie...? — zapytała drżącym głosem.
Nie była wstanie tego znieść. Tych wszystkich emocji.
Musiała je wziąć. Jak najszybciej.
[medyczny treng słów 610]
[przyznano 12%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz