Pojawienie się kociaków Płomiennego Ryku wzbudziło niemałe kontrowersje w Klanie Burzy, zwłaszcza przez to, że ich matka była Wilczakiem, a obydwoje rodziców cechował niski wiek. Jako pierwsza do kociaków przybyła ich prababcia. Ziębi Trel widziała je nawet wcześniej niż sam ojciec, który czasem tego dnia jedynie spojrzał w stronę żłóbka, co wzbudziło falę plotek. Bo niby rudy bóg tak naprawdę nie kochał Ognistej Piękności, co było pilnie strzeżoną prawdą.
Maluchy robiły przeróżne rzeczy. Gdy Rudzik siedział wraz z siostrą u boku matki, Aksamitka miała mycie. Jako ostatnia, co pokazywały czyste niczym Gwiezdna Sadzawka ogniste futerka.
Właśnie do rozwijających się kociaków przyszła medyczka wraz ze swoim uczniem. Pajęcza Lilia była ciotką brzdąców, poza tym musiała sprawdzić, czy wszystko w porządku, głównie z ich młodą matką, a Skowronkowa Łapa musiał jej towarzyszyć, jak to uczeń uczepił się mentorki.
Ruda pojawiając się u wejścia, usłyszała radosny pisk Aksamitki. Kremowa podbiegła do siostry jej ojca chcąc się z nią przywitać. Jej rodzeństwo mniej pokazało szczęście, lecz i tak lubili jak ciocia przychodziła do żłóbka. Najbardziej energiczną z miotu była cętkowana. Zawsze radośnie podchodziła do życia, ciesząc się nim.
Medyczka po delikatnym poklepaniu ogonem główki żółtookiej zlustrowała ją, uznając, że starsza córka jej brata jest istnym okazem zdrowia. Następnie sama zajęła się matką kociąt, każąc swojemu uczniowi obejrzeć dwójkę siedzącą przy niej.
Czekoladowy pokiwał głową, po czym powoli zbliżył się do dwóch kociaków, uśmiechając się serdecznie. Srebrny był zapewne testowany przez rudą mentorkę, która prawie na 100% wiedziała, że syn Szepczacej Pustki może mieć nawet problem z dotknięciem dzieci Ognistej Piękności. Było to bardzo wymagające zadanie dla zielonookiego.
Jako pierwszego obrał sobie Rudzika. Kocurek, widząc jego łapę, od razu cofnął się tak samo jak siostra, sycząc na jego łapę.
– Nie dotykaj nas nierude ścierwo, bo nas zarazisz! – syknął pręgowany klasycznie, najeżając swoją półdługą sierść.
Maluchy robiły przeróżne rzeczy. Gdy Rudzik siedział wraz z siostrą u boku matki, Aksamitka miała mycie. Jako ostatnia, co pokazywały czyste niczym Gwiezdna Sadzawka ogniste futerka.
Właśnie do rozwijających się kociaków przyszła medyczka wraz ze swoim uczniem. Pajęcza Lilia była ciotką brzdąców, poza tym musiała sprawdzić, czy wszystko w porządku, głównie z ich młodą matką, a Skowronkowa Łapa musiał jej towarzyszyć, jak to uczeń uczepił się mentorki.
Ruda pojawiając się u wejścia, usłyszała radosny pisk Aksamitki. Kremowa podbiegła do siostry jej ojca chcąc się z nią przywitać. Jej rodzeństwo mniej pokazało szczęście, lecz i tak lubili jak ciocia przychodziła do żłóbka. Najbardziej energiczną z miotu była cętkowana. Zawsze radośnie podchodziła do życia, ciesząc się nim.
Medyczka po delikatnym poklepaniu ogonem główki żółtookiej zlustrowała ją, uznając, że starsza córka jej brata jest istnym okazem zdrowia. Następnie sama zajęła się matką kociąt, każąc swojemu uczniowi obejrzeć dwójkę siedzącą przy niej.
Czekoladowy pokiwał głową, po czym powoli zbliżył się do dwóch kociaków, uśmiechając się serdecznie. Srebrny był zapewne testowany przez rudą mentorkę, która prawie na 100% wiedziała, że syn Szepczacej Pustki może mieć nawet problem z dotknięciem dzieci Ognistej Piękności. Było to bardzo wymagające zadanie dla zielonookiego.
Jako pierwszego obrał sobie Rudzika. Kocurek, widząc jego łapę, od razu cofnął się tak samo jak siostra, sycząc na jego łapę.
– Nie dotykaj nas nierude ścierwo, bo nas zarazisz! – syknął pręgowany klasycznie, najeżając swoją półdługą sierść.
<Skowronkowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz