Słonko mu przyświecało, kiedy wylizywał pospiesznie futro na boku, które niefortunnie się zakurzyło. Wyszedł na środek obozu, podchodząc do stosu ze zwierzyną. Skubnął sobie niedużego wróbla, którego zjadł ze smakiem na uboczu. Kiedy czyścił swoje wibrysy, zauważył kątem oka kota. Młodego kocurka, który jest uczniem medyka. Niewiele myśląc, wstał i podszedł do młodziaka.
- Cześć! - zagadał, zwracając na siebie uwagę kota.
- Dzień dobry - odparł grzecznie bicolor.
- Nie musisz być taki formalny! Jestem Barszczowa Łodyga, kojarzysz mnie prawda? - Posłał mu uśmiech.
- Tak - odpowiedział mu miło. - Potrzebujesz czegoś, Barszczowa Łodygo?
Czekoladowy zamyślił się chwilę. Właściwie to nic nie chciał od kocura. Tak o, zagadał, bo miał ochotę. Można tak bezinteresownie, prawda?
- A niczego mi nie braknie - miauknął z szerokim uśmiechem. - Poza Twoim wspaniałym towarzystwem!
Kocurek wydawał się zaskoczony. Na pewno nie przypominał sobie, żeby umawiał się na cokolwiek z wojownikiem. Konsternację miał wymalowaną na mordce, więc Barszczyk szybko pospieszył z wytłumaczeniem.
- Chciałbyś spędzić dzisiaj ze mną trochę czasu? Tak się składa, że mam wolniejszy dzień i chętnie bym Cię gdzieś zabrał. Może spacer? Polowanie? Oh! Uczniowie nie mogą sami poza obóz więc to idealna wręcz okazja! A nie czekaj, medycy nie polują…? Ale myślę, że to nie szkodzi! Warto wiedzieć rzeczy ponad program, prawda? - Zalał go potokiem słów. - Więc myślę, że nie zaszkodziłby Ci trening z polowania! A Ty co uważasz? W ogóle, nazywasz się Skowronek prawda? Nie pomyliłem?
Uczeń zdawał się zgubić gdzieś po drodze jego monologu, jednak jego dobre wychowanie i przemiły charakter nie pozwoliły mu tego po sobie pokazać. Wyprostował się i rzekł;
- Chętnie nauczę się polowania od Ciebie, Barszczowa Łodygo.
Srebrny zapewne pierwszej połowy nawet nie przyswoił, chociaż kto wie? Może ma wystarczająco miejsca w głowie na wszystko!
- Mówiłem Ci! Nie musisz być taki formalny. - Posłał mu łagodny uśmiech. - Barszcz wystarczy.
Uczeń medyka kiwnął głową na znak zgody. Wspomniał wojownikowi, że musi powiadomić o zamiarze wyjścia Pajęczą Lilię, dlatego czekoladowy grzecznie poczekał, aż młody medyk to załatwi. Kiedy wrócił, ruszyli razem poza obóz.
- Znam fajną miejscówkę. - Oznajmił Barszczyk. - Będzie dobrze się tam uczyć.
Ruszyli więc przed siebie. Wiatr owiewał im pyszczki, przynosząc różne zapachy, w tym zwierzyny. Dotarli nieopodal martwego szlaku. Kręciło się tu sporo małych gryzoni, które porobiły sobie norki w okolicy. Poza tym było cicho, gdyż było to miejsce mniej odwiedzane przez koty klanowe, idealne.
- Zanim zaczniemy, masz jakieś pytania, Skowronku? - Zapytał wesoło.
Cieszył się, że będzie mógł kogoś nauczać!
<Skowronku? Takie nie za długie wyszło>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz