- On ogłuchł! - Krzyknął Trująca Łapa do Kani. Czekoladowy rzucił w Astra jakimś chwastem, co nieźle go wkurwiło, lecz dalej siedział cicho. Przerodziło się to w bitwę na śnieżki, lecz zamiast śnieżek były różne zielska, kwiaty i tego typu rośliny.
- PRZESTAŃCIE - wydarła się Dzicza Siła, dzieląc każdemu z osobna sympatycznego plaskacza. - Zachowujecie się jak kocięta! Do roboty, już! - Lekko speszony syn Ślimak od razu wziął się do pracy. Rzadko kiedy Dzik była aż tak agresywna. Zwykle była miłą i łagodną kicią, która każdemu pomagała, istny pobożny baranek. A teraz? Prawie ich zagryzła. Zbierał tak te chwasty przez pewien czas. Przerwał swoje zajęcie, słysząc nawoływanie i głośny bieg po polanie.
- Astrowa Łapo! Jesteś tu! - To była Frezja. Była cała poraniona i zdyszana.
- Co się stało…- zmarszczył brwi, przyglądając się jej. - Zaatakowano was? - Jakiegoś większego stresu czy zdenerwowania nie było w jego głosie. Spokój.
- Bobry nas zaatakowały! - miauknęła dramatycznie. - Nigdy nie spodziewałam się, że są tak agresywne!
- Może lepiej chodź do medyka?
Rodzeństwo poszło do Deszczowej Chmury, niestety Aster musiał se poczekać, zanim wyleczyli mu siorę. W tym czasie postanowił zagadać do jakiegoś innego kota. Zaczął się kręcić po obozie, kręcić, kręcić i kręcić, póki nie wpadł na Sarni Krok. Ruda wydawała się bezrobotna, więc? Na co czekał?
- Witaj Sarni Kroku.
- Oh, hej Astrowa Łapo! - Najwyraźniej była w dobrym humorze. - Chciałbyś do mnie dołączyć? Idę zapolować, ale chciałabym mieć jakieś towarzystwo. W końcu fajnie z kimś porozmawiać!- Uśmiechnęła się do niego, chyba najcieplej jak tylko mogła.
- Jasne. - Szybko odpowiedział i wyruszyli na poszukiwanie zwierzyny. Sarna gadała o różnych rzeczach. A to o przeszłości, a to o Gawroniej Łapie, a to o ciekawych rzeczach o dwunogach. Ciekawe były te rozmowy.
- Wiedziałeś, że wcześniej miałam na imię Ivi? Dwunożni dają takie zabawne imiona! - Promienie radości Sarenki aż raziły po oczach. Wtem się zatrzymała, przyjęła pozycję łowiecką i upolowała mysz.
- Gratulacje - mruknął czarny, przyglądając się uradowanej kocicy.
***
Aster wraz z Sarną wrócili do obozu. Rozdzielili się, a on od razu poleciał do Frezji. Tylko gdzie ona była? U medyka? Nie, w legowisku? Nawet śladu! Ostatecznie usiadł na dupie i czekał. Niefortunnie usiadł obok Chryzantemowej Łapy. No dobra, przesada. Na długość dwóch kotów. Uśmiechnęła się do niego głupio, a on nie wiedział, co robić.
- Hej. - Powiedział bezuczuciowo, jakby jego emocje odkurzacz wciągnął. Nie czekając długo dostał odpowiedź
- Hej - Niebieska zdawała się przyglądać czarnemu, co nie powiem, było niekomfortowe. Siedział tak cicho nie mając pomysłu na nic.
<Chryzantema?>
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz