Srocza Łapa kuśtykając kierowała się do legowiska medyka. Podczas patrolu granicznego w jej łapę wbił się cierń, powodując nieprzyjemny ból opuszki. Próby wyciągnięcia go w pojedynkę były bezowocne, dlatego kotka uznała za stosowne udać się z tym problemem do Muchomorzego Jadu, zanim cierń utknie w jej łapie na dobre.
Zamyślona weszła do osłoniętego przed wiatrem legowiska, rozglądając się za cętkowaną sylwetką kocura. Ku jej zdziwieniu, zamiast medyka, oczom ukazał się jej mały, biały kłębek, intensywnie przegrzebujący ich zapasy ziół.
– Pchełko…! – syknęła Sroka, marszcząc brwi.
Kociak nawet nie drgnął, pochłonięty swoją nową zabawą. Jak gdyby nigdy nic podrzucił do góry liść ogórecznika, przyglądając się, jak delikatnie opada w dół.
– Pchło! – miauknęła tym razem stanowczo Sroka, tupiąc zdrową łapą o podłoże.
Dopiero wtedy maluch zareagował. Od ziemi po czubek uszu przeszedł po nim dreszcz, a kociak odwrócił swój łebek do tyłu. Zaskoczony wyraz pyska szybko zastąpił szeroki uśmiech.
– Srocza Łapa! – pisnął podekscytowany, szczerząc ząbki – Zobacz co znalazłem!!
Uczennica spojrzała na niego, ciężko wzdychając.
– Spójrz ile tu listków! Każdy ma inny kształt i kolor!! – głos kocurka robił się coraz głośniejszy i głośniejszy, kiedy opowiadał starszej o swoim znalezisku – Są nawet kwiatki, takie śliczne, fioletowe! – dodał uradowany, rozkoszując się zapachem.
– Nie powinno cię tu być… – mruknęła cicho łaciata, stając obok małego. Ze zmartwieniem przygryzła swoją wargę patrząc, jakiego bałaganu narobił biały kociak swoimi głupimi zabawami.
Większość ziół było pomieszanych, a niektóre zostały przez kocurka pokruszone i nie wyglądały już na użyteczne. Kotkę zastanawiało, kto pozwolił małemu przyjść tutaj samemu, kiedy nikogo nie było w środku. Muchomorzy Jad musiał być poza obozem, a większość pacjentów wyniosła się stąd parę wschodów słońca wcześniej. Jagodowy Gąszcz przestał wymiotować, a Węgorzowy Pysk razem z Gorzką Wolą dochodzili do siebie w legowisku wojowników, nie chcąc dłużej gnić u medyka.
– Dlaczego? – jęknął przeciągle maluch, wywracając pyszczek w podkówkę.
Uniósł swój biały łebek, mrugając dużymi, błękitnymi oczami, próbując zauroczyć nimi Sroczą Łapę.
– Bo nie jesteś chory, urwisie – odpowiedziała, szturchając go w bok – Niczego stąd nie zjadłeś?
Biały pokręcił głową, uspokajając zatroskaną uczennicę.
– Co tu się dzieje? – odezwał się głos za ich plecami.
Kotka wzdrygnęła się, rozpoznając w nim medyka Klanu Nocy. Obróciła się, odsłaniając scenę zbrodni. Kocur aż upuścił trzymany przez siebie zwitek ziół, wbijając zszokowany wzrok w dzieło Pchełki.
– Słodki Klanie Gwiazdy! – wyrwało się Muchomorzemu Jadowi, który podbiegł do nich tak szybko jak mógł – Kto to zrobił?
Srocza Łapa zerknęła na swojego małego towarzysza, który nieśmiało cofnął się za jej łapę, uciekając przed rozgniewanym spojrzeniem medyka.
– J-ja… – głos Pchełki zadrżał, kiedy niepewnie przyznał się do winy.
“Przynajmniej jest szczery” pomyślała kotka, muskając uspokajająco jego łebek ogonem.
– Posprzątamy – zapewniła medyka łaciata.
– Na to liczę… – rzucił w odpowiedzi kocur, wracając do lamentowania nad zniszczonymi zapasami.
Nie tracąc czasu, wzięli się do roboty. Srocza Łapa razem z Muchomorzym Jadem segregowali rośliny zdatne do użycia, a Pchła krzątał się pomiędzy nimi, wynosząc pogniecione zioła. Kotka kilka razy kichnęła, przytłoczona ilością smaków i zapachów jakie unosiły się w powietrzu. Starszy nie miał z tym jednak najmniejszego problemu, przyzwyczajony od wielu księżyców do obecności ostrych, roślinnych woni.
W międzyczasie cętkowany kocur zajął się łapą uczennicy, usuwając z niej wbity cierń. Sroka dokładnie wylizała małą rankę, jaką pozostawił po sobie cierń i pewnie stanęła na wszystkich czterech łapach.
Po zakończonych porządkach, sterty ziół prezentowały się jeszcze marniej niż poprzednio, przez co Sroka miała wątpliwości, czy ich zapasy wystarczą do pory nowych liści.
– Jakbyś kiedyś potrzebował pomocy, możesz się do mnie odezwać – zaoferowała kocica, starając się udobruchać dalej zdenerwowanego medyka.
– Jasne, będę pamiętać… – burknął w odpowiedzi pomarańczowooki, owijając ciasno swój ogon wokół łap – Uciekajcie już – dodał zniecierpliwiony.
Uczennica ruchem ogona przywołała do siebie białego kociaka, który posłusznie do niej podbiegł.
– Dziękujemy za wyrozumiałość – rzuciła na odchodne.
– I przepraszam za moje zachowanie – dodał ze skruszoną miną Pchła, kuląc swój mały ogonek.
Muchomorzy Jad przytaknął mu jedynie łbem, odprowadzając obie sylwetki wzrokiem, aż nie opuściły jego legowiska.
Na zewnątrz kocurek od razu się ożywił, zupełnie jakby ktoś rzucił na niego urok.
– Pan medyk jest trochę straszny! – przyznał, podskakując przy boku Sroczej Łapy.
Z pyska kotki dobiegł cichy chichot. Skończyła wylizywać mordkę z resztek ziół, po czym odpowiedziała:
– Nie wydaje mi się, żeby był jakiś zasadniczo przerażający. Miał prawo być zły, skoro zniszczyłeś nasze zapasy ziół – posłała mu besztające spojrzenie.
Maluch machnął lekceważąco ogonkiem.
– Ale ja nie wiedziałem! – miauknął na swoją obronę, marszcząc różowy nosek.
Zielonooka schyliła się, delikatnie przyszczupując ząbkami skórę za uszkiem Pchełki, który zakwilił z zaskoczeniem.
– A to za co? – pisnął oburzony, unosząc niezadowolony pyszczek ku górze.
– Za bycie takim niesfornym! – zaśmiała się Sroka, popychając pyskiem kociaka, by ten przyspieszył kroku – Raz raz, nie ociągaj się, gnojoskoczku!
– Nie jestem żadnym gnojoskoczkiem!! – uniósł się Pchełka, mało co nie tracąc równowagi.
– Jesteś, jesteś – wymruczała w odpowiedzi uczennica, prowadząc malucha do żłobka, gdzie już czekała na niego niezadowolona Daliowy Pąk.
Wyleczeni: Gorzka Wola, Jagodowy Gąszcz, Węgorzowy Pysk
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz