Historia, którą opowiedziała mu uczennica zachwyciła go. Szopy wydawały się okropnymi stworzeniami, a nawet można powiedzieć, że paskudnymi. A ta o to uczona skoczyła do walki z nimi bez żadnego zawahania! On by tak nie potrafił, bo pewnie te rozerwały go na strzępy bez żadnego zawahania. Tym bardziej, że, jak mówiła uczennica, droga tam jest strasznie męcząca.
- Jestem Daglezjowa Łapa, najlepsza z uczennic, więc chyba miło poznać. - Powiedziała kocica, jednocześnie zdradzając swe imię kociakowi.
- Ja jestem Koperek! - Kociak nie pozostał dłużny i sam się również przedstawił. - Znaczy, tak nazywają mnie mamy i wszyscy, więc myślę, że to me imię.
Przysunął swoją zabawkę blisko siebie zastanawiając się nad słowami kocicy. Chyba trening na wojownika nie mógł być tak trudny. Pierwszy raz słyszał od kogoś by mówił o tym jaki trening jest ciężki. Może to wynikało z tego, że spotkał tak mało kotów? Było to możliwe. Tylko czemu tak robili? Chcieli nauczyć ich bycia wojownikiem jednocześnie nienawidząc bycia uczniem? On tak nie chciał! Tym bardziej, że on w przyszłości musiał stać się uczniem, a aż do tego momentu nie mógł się doczekać. Teraz już nie wiedział co o tym myśleć.
- A jeśli znowu one wrócą? - Spytał ciekawy kociak. Przecież te szczuro-nietoperzo-lisowe coś z pewnością by nie odpuściło. Nawet sam ich wygląd to pokazywał!
- To wpuścimy im znowu łomot! Taki by żałowali swojego wyboru! - Odpowiedziała szybko uczennica, na co ten zaskoczył się. Przypadkowo chyba trafił na przyszłą, najlepszą wojowniczkę w klanie! A przynajmniej tak sądził.
- W takim razie, czemu nie jesteś wojowniczką jeszcze? - Powiedział liliowy kocur. - Jesteś taka odważna! Umiesz walczyć z tymi szkodnikami, więc czego Ci jeszcze brakuje? Niczego!
<Daglezjowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz