Kroki Gradu były bardzo chwiejne. Dlaczego? Ponieważ dopiero co nauczyła się chodzić bez wsparcia matki. Jak na razie kotka po prostu upadała mniej więcej co piąty krok i poruszała się naprawdę powoli. Rodzeństwo malutkiej nie było jakoś specjalnie lepsze. Zarówno Lew, jak i Malinka bujali się na lewo i prawo, nierzadko zaliczając przysłowiową glebę. Staraniom trójki kociaków przyglądała się ich matka, Jaszczurzy Syk. Lekko zawiedziony wyraz twarzy widniał na jej pysku. Brat Gradu, czyli Lew zapytał się matki o poprawny sposób chodzenia.
- Ma-ma? Chodzi? - Kociakowi chodziło o „Mamo, jak chodzić”, ale taki maluch nie do końca umie poprawnie mówić.
Bura cętkowana kocica pokazała swoim pociechom właściwy sposób przemieszczania się, a zrobiła to na własnym przykładzie. Karmicielka swobodnie i powoli przeszła dookoła jej dzieci, poza tym tłumacząc co i jak. Według jej słów powinni się stawiać kroki solidniej i nieco szybciej, aby uchronić się od upadku. „Aha, to tak chodzi”, pomyślała Grad. Postarała się podążać za radami matki i zaczęła kroczyć solidniej i nieco szybciej, tak jak jej to pokazano. Już poszło jej znacznie lepiej! To i tak nie skończyło się bez wywrotki na końcu, ale i tak mała była z siebie dumna. Tak samo świetnie poradzili sobie jej brat i siostra. Ich matka zwróciła się do swojego partnera, który był ojcem kociaków.
- Czyż to nie było wspaniałe? To nasz pierwszy miot, a oni są od razu tak uzdolnieni! Nie to co te pozostałe bachory, prawda? - Zapytała się Jaszczurzy Syk.
- Owszem, jestem z nich ogromnie dumny.
***
Minęło już kilka godzin od tego niesamowitego czynu, jakim było pierwsze odpowiednie chodzenie Gradu. Bura cętkowana kociczka wierciła się i chodziła prawie cały czas. Nieustannie popisywała się przed mamą, rodzeństwem i innymi kotami, jak to świetnie sobie nie radzi (za co została upomniana). I w tym momencie do głowy kotki przyszła pewna myśl: „Szybciej?”. Tak też zrobiła. Rozpędziła się na tyle, że mogła wybiec ze żłobka. Pech chciał, że matka Gradu akurat była odwrócona tyłem. Jednak szybko zauważyła nieobecność swojej córki.
- Grad? Gdzie jesteś?! - Zawołała. Bura kociczka to usłyszała, ale była zbyt zajęta fascynowaniem się nad obozem, aby na to zwrócić uwagę.
Nagle nad burą stanęła młoda, biała wojowniczka z burymi łatami. Cętkowana zobaczyła, że nieznajoma przyjaźnie się do niej uśmiecha. Nowa znajoma złapała ją za skórę na karku i zaniosła do jej mamy. Na powitanie, Grad zastała pełne zmartwienia słowa matki.
- Grad, masz mi więcej tak nie uciekać. Twoim miejscem jest żłobek.
Kotka poczuła, że jest jej przykro z powodu słów matki. Na szczęście młoda wojowniczka stanęła w obronie małej.
- Spokojnie, przynajmniej nie wpadła do legowiska medyka i nie najadła się ziaren maku. To by było o wiele gorsze, prawda? - Biało-bura zwróciła się do Jaszczurzego Syku.
Grad poczuła wdzięczność dla swojej nowej znajomej. Chciała, aby wojowniczka została w żłobku jeszcze parę chwil. Czy będzie mogła być jej przyjaciółką?
<Bielik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz