Dostał lidera na swojego mentora. Pękał z dumy. Nie wierzył w to. Tak bardzo się cieszył! A to zasługa jego mamy! Jednak potrafiła zrobić coś raz a dobrze.
Gdy tylko promienie słońca wzeszły, zerwał się na równe łapy, wyglądając przybycia Rudzika. Palił się do pracy. Chciał nadrobić zaległości jakie miał przez Echo. Musiał być najlepszy! Wierzył, że lider mu w tym pomoże. Dostrzegając rudą sylwetkę, która kierowała kroki w tę stronę, od razu wyskoczył na zewnątrz, kicając przez śnieg do swojego nowego nauczyciela.
— Jestem gotowy! Co będziemy dzisiaj robić mentorze?
Kocura zaskoczył ten entuzjazm skryty w młodym ciele. No ale naprawdę ile mógł czekać na prawdziwy trening, a nie jego żałosną imitację? Wręcz czuł jak wynurza się z grząskiego bagna, wolny niczym ptak!
— Na razie się przejdziemy. Są wysokie zaspy, więc chcę sprawdzić, jak radzisz sobie przy takich utrudnieniach. Przy okazji chciałbym z tobą porozmawiać — rzucił lider, spoglądając w stronę legowiska starszyzny.
Skinął łbem. Musiał zaimponować rudemu. Trzeba było pokazać się od jak najlepszej strony. Wyrywał się do pracy, by udowodnić sobie, jak i Rudzikowi, że wcale nie był beztalenciem. Nareszcie ktoś normalny, kto będzie oceniał go obiektywnie. Słysząc jego dalsze słowa i widząc gdzie zerka wiedział, że temat będzie dotyczył jego siostry. Skierował kroki ku wyjściu z obozu, chcąc powiedzieć kocurowi wszystko o jej przewinieniach.
— Cieszę się, że nareszcie dostała za swoje — skomentował. — Pewnie nigdy nie ukończyłbym treningu, gdyby dalej mnie szkoliła.
— Uczyła cię czegokolwiek, czy skupiała się tylko na tym, o czym w ogóle nie powinna myśleć? — spytał wprost, skupiając wzrok na drodze.
Gruba warstwa lodu pozwoliła przebyć im rzekę bez moczenia futer. Mieli lekki poślizg, ale dotarli na drugą stronę, gdzie puch sięgał znacznie wyżej.
— Jeśli jest to dla ciebie temat zbyt drażliwy, to powiedz. Skupimy się na treningu.
— Nie jest drażliwy. Nie zamierzam dalej milczeć po tym co mi zrobiła. Gdybym wiedział, że moja mama załatwi z nią sprawę, wcześniej bym jej o tym powiedział. Tylko... Lepkie Łapki mnie zastraszyła, że jak zdradzę co mi robi, to ośmieszy mnie przed całym klanem — Położył po sobie uszy. — Ale tak... Myślała o jednym. A czasem w ogóle nie wstawała na treningi. Większość czasu leżała, każąc mi polować, nawet nie tłumacząc jak to się robi. Na dodatek jak mi nie wychodziło to mnie biła i wyśmiewała, że jestem beztalenciem. A potem... Odbiło jej bardziej i naćpała mnie. Wepchnęła mi coś do gardła i kazała Szyszkowej Łapie zrobić nam randkę. Sama za to przyglądała się temu i się śmiała. Po tym... zaczęła wołać na mnie "homosiu". Zmuszała mnie do związku z Szyszkową Łapą. To... to było straszne. Później jeszcze raz zmusiła mnie, by się z nim całować. Ona jest... okropna — głos mu się załamał. — Nie wiem czemu mnie tak nienawidzi. Ja chciałem tylko zostać silnym wojownikiem, a ona zafundowała mi piekło.
Lider zesztywniał i przez dłuższą chwilę patrzył się na niego w osłupieniu. Nie dziwił mu się. Sam z trudem by uwierzył w coś takiego, ale o dziwo mówił samą prawdę. Nawet nie musiał kłamać, bo Lepkie Łapki sama dała mu niezły materiał do jej udupczenia.
— Ja... Nie wiedziałem — wydukał, kuląc uszy. — Nadrobienie twoich umiejętności to nie problem, ale ciężko mi teraz będzie trzymać kogoś takiego w klanie, nawet we starszyźnie — przyznał. — Przepraszam, że nie zareagowałem za pierwszym razem, gdy mi o tym mówiłeś. Młodzi miewają głupie pomysły, a ona zawsze była taka spokojna, że to zachowanie w ogóle mi do niej nie pasowało.
No oczywiście. Domyślił się, że olał sprawę. Akurat wtedy to kłamał, bo nie spodziewał się, że kocica będzie zdolna do takich potwornych czynów. Najwidoczniej idealnie strzelił, bo wojowniczka rzeczywiście później okazała się jakaś nienormlana. Wiedział, że pewnie zepsuł tym sposobem ich rodzinne relację, ale miał to w nosie. Liczyło się cierpienie tej zapchlonej istoty.
— Wiesz co mi powiedziała? — Zwrócił na niego wzrok. — Że czuję się bezkarna. Gdy groziłem, że ci o tym powiem, to uważała, że nie uwierzysz, bo ona to twoja kochana siostrzyczka, co biedna ryczy. I że weźmiesz jej stronę. A wtedy ja miałbym przesrane, bo by się na mnie zemściła. Chociaż dobrze się stało, że zmusiła mnie do tej randki z Szyszkiem. Bo mam świadka, który potwierdzi, że nie kłamie. — Nastroszył się, wykrzywiając pysk z odrazy. — Chociaż szczerze to i tak zniszczyła mi życie. Teraz wszyscy się ze mnie nabijają, że jestem gejem... — Zwiesił łeb.
Nie mógł przełknąć tego upokorzenia, które wciąż z nim było, gdy widział na horyzoncie burego. Nie wiedział jak do tego doszło, że klan się dowiedział. Zajęcza Łapa, a teraz Troska; Chyba w tyłku miała tą troskę, dość mocno ugodziła w jego ego, gdy wyjawiła mu to, że o wszystkim wie. Gdyby był jakimś słabeuszem, pewnie by spalił się ze wstydu i nie wychodził z legowiska uczniów, użalając się nad swoim losem, ale nie był taki. Miał w sobie siłę, by coś z tym zrobić i odwrócić to na swoją korzyść. Wszyscy zapłacą. Zapłacą, że się z niego tak wyśmiewali.
— Dlaczego ktokolwiek miałby się z tego nabijać? Rozumiem oczywiście, że skoro jesteś hetero, nie jest to dla ciebie przyjemne, ale orientacja to nie powód do śmiechu — wymamrotał rudy.
Nie rozumiał... Mógł się z tego spodziewać. Akurat nie chciał za bardzo afiszować się ze swoimi poglądami przed Rudzikowym Śpiewem. To był grząski i niestabilny grunt, a on chciał zaszpanować przed każdym, że miał lidera za mentora. Słyszał informację o tym, że kocur był gejem. Aż go skręcało na samą myśl. Ale... Ale miał przecież partnerkę oraz dzieci, więc był dowodem na to, że można było się z tego wyleczyć! Lepkie Łapki go nie zniszczyły. Na całe szczęście. Wierzył, że teraz był prawdziwym hetero kocurem, a nie tym dziwolągiem.
— Ugh... To skomplikowane. Po prostu... Nie przepadam za... liżącymi się po kątach kocurami. Obrzydza mnie to. I przez to się ze mnie nabijają w taki okrutny sposób. Zmuszają do bycia czymś, czym gardzę. Bez urazy — rzucił.
Rudy zastrzygł uszami.
— Cóż, teraz nie będziemy się tym martwić. Nie ma prawa zbliżać się do jakiekolwiek ucznia, więc będziesz bezpieczny. Skupmy się na twoim treningu — westchnął. — Wytrenowałem już niegdyś jednego ucznia, więc myślę, że skoro masz dobre nastawienie do zdobywania wiedzy, to pójdzie nam naprawdę szybko. Czy jesteś w stanie stwierdzić, z czym radzisz sobie gorzej, a z czym lepiej? Gdyby nie Pora Nagich Drzew, pokazałbym ci wiele przydatnych taktyk do przetrwania w rzece, ale póki co musimy radzić sobie na powierzchni.
— Akurat przetrwanie w rzece mam zaliczone. Umiem pływać, przeżyłem kilkukrotne topienie pod wodą. Raz, gdy Lepkie Łapki mi wpychała pod nią głowę dla zabawy, kolejny raz gdy rzuciła mnie na głębinę od tak, a innym razem przez swoje głupie komentarze. Nałykałem się jej po wsze czasy. I żyję — westchnął. — Najgorzej mi idzie walka, bo moja mentorka wolała leżeć niż wziąć w tym czynny udział. Biłem się z drzewem — Skrzywił się. — To nie było... zbyt edukujące.
O tak, nie zamierzał siedzieć cicho. Niech lider wie jaką ma siostrzyczkę od siedmiu boleści. Może ją wygna? Byłoby wspaniale! Nie musiałby jej widywać, nawet jeśli tylko przez wejście legowiska starszyzny.
— Walka? — powtórzył kocur. — Czekaj, topiła cię? To była jej nauka pływania? — wykrztusił. — Dobrze, zapomnijmy o tym na razie. Skupmy się na treningu, temat... Starej wariatki odsuńmy na razie na bok. Pokaż, jakie pozycje obronne znasz.
— Żadnej — miauknął zgodnie z prawdą. — Drzewo mnie nie atakowało. Ale umiem odskakiwać — Poskakał na boki, by zaprezentować swoją szybkość.
Tak... Było to żałosne, ale sam nie wiedział na co go stać. Lepkie Łapki w końcu nie brała na serio ich treningu walk, dając mu fory i rycząc gorzej od bobra. Skąd miał wiedzieć, czy rzeczywiście był dobry i czy był w stanie pokonać samego lidera?
<Rudzik?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz