Życie Szakala, a teraz Szakalej Łapy, nie było łatwe; o nie, nie… Przypominało znacznie niekończące się piekło, u którego z każdego rogu czekały nieprzyjemne niespodzianki. Jednakże do wisienki na torcie należała ta zasrana siostrzyczka o ego wywalonym w kosmos. Przez całe życie zastraszała ją, co skutkowało służeniem na zawołanie. Zapragnęła myszy? Musiała przynieść jak niepełnosprawnej, bo Cienista udawała istotę zbyt leniwą na poruszenie chociażby pazurem. Złotawa uczennica nieraz rozmyślała nad tym, czego tyczy upośledzenie, ale wniosek sam się nasuwał przed nos - klasyfikowała się do głąba umysłowego, który raczej nie wyjdzie już ze swojego stanu gnicia i pozostanie przy udawaniu sparaliżowanego fizycznie głupka, pomijając oczywistą oczywistość, którą była jej siła. Świetną manipulatorką nie można ją nazwać, ale to i tak starczyło, aby owinąć Szakal wokół zdradzieckich łap. Należało też wspomnieć o fizycznej sprawności. Kwestia ta wliczała się do dość ciekawych, jako że nie trzeba było wcale znać charakteru rodzeństwa, by wiedzieć, kto ma większą szansę na wygraną w bitwie - chuderlawa wywłoka czy wyniosły narcyz. Non-stop to ona okazywała się tą lepszą, ale cóż się dziwić? Kotka w przeciwieństwie do Cienistej Łapy nie dbała o siebie, co przypuszczalnie sprowadziło ją na dno.
Spoglądała spod przymrużonych oczu na “idealne” dzieło Stokrotkowej Polany. Bachor 100% oddany kwestii kultu, ślepo próbujące się przypodobać silnym autorytetom, m.in. Mrocznej Gwieździe. Nie uszło jej uwadze słowa zachwytu względem wszystkiego, co związane z liderem i choć się cholernie bała siostrzyczki, to w duszy śmiała się z tego, jak bardzo próbowała podlizywać dupę wyższym rangą. Na pierwszy rzut oka zachowanie to przyprawiało o mdłości, ale na swój sposób było równie przerażające.
– Co będziesz robić z Gęsim Wrzaskiem po nocy spędzonej w lesie? Wiesz, ja idę zwiedzać całe terytorium! – szybko chapnęła za kark, uniemożliwiając wykonanie jakiegokolwiek ruchu.
– G-gęsi Wrzask jeszcze mi nie powiedział. – miauknęła niepewnie, zdradzając swój stres. – Być może zacznę od technik polowania. Takie moje przypuszczenia, no wiesz.
– Szczerze powiedziawszy jestem zaskoczona, że taki tchórz jak ty był w stanie przetrwać pierwszą próbę. – Puściła Szakalą Łapę i gwałtowanie odepchnęła ją od siebie, nie pozwalając na utrzymanie równowagi. Mała z łoskotem upadła na pysk, aż zęby zadźwięczały w umyśle. – Przypadkiem nie miałaś zostać uczennicą tego Paplającego Gówna?
– Kogo?
– Kuny, Kuniej Norki, zasrańcu jeden. – parsknęła. – Aż tak trudno to wydedukować z mojej mowy? Chętnie bym popatrzyła, jak iskasz starszyznę i dołączasz do grona zdrajców tarzających się w ziołach, które ku niczemu nie służą.
– T-tak, to był mój plan, ale nie zamierzam się zakumplować z wrogami Mrocznej Puszczy! – oparła się o jedną łapę i z trudem podniosła głowę z gleby. – Przysięgam, że dążę tylko do wzmocnienia kultu jak ty. A l-l-leczenie jest niesamowite! Medycy mają moc panowania nad życiem i śmiercią! Nastawiają kości, tamują krwawienie, zwalczają infekcje, a nawet odbierają nowe kocięta na świat. Nikt ich nie docenia, jakby nic nie robili dla nas, jednakże prawda ukazuje co innego. Bez kotów obeznanych z ziołolecznictwem.
– Ja pierdolę, co to za gloryfikacja? – przerwała w pół zdania. – Nie polują, siedzą w tych swoich legowiskach aż do śmierci, a żeby nie było mało, to pozbawiają nas blizn, naszych symboli odwagi! Nie wiem co w ciebie wstąpiło, ale zachowujesz się na podobieństwo opętanego przez gwiazdeczkę. Dla mnie to darmozjady, koniec kropka.
Szakala Łapa zwinęła uszy do tyłu i szybko wycofała się, nie chcąc dalej rozmawiać z siostrą. Co ona sobie myślała? Że znajdzie nić porozumienia i staną się najlepszymi psiapsiółkami? Bzdury! Zbyt różniły się poglądami oraz charakterami, by móc jakkolwiek koegzystować. Przeznaczeniem dwójki była wieczna rywalizacja, która kiedyś zakończy się tragedią.
Pomiędzy krzewami wychyliły się liliowe głowy, należące do Wiśniowego Świtu i Gęsiego Wrzasku. Uczennice mimowolnie wymieniły się zaskoczonymi spojrzeniami, nie spodziewając się ich razem. Umięśniony kocur zmierzył obojętnym wzrokiem maluchy, sekundowo zmarszczył brwi i machnął ogonem, nakazując świeżakom pójście w jego ślady.
– Ja i Wiśniowy Świt postanowiliśmy, że dzisiejsze zajęcia spędzicie razem. – skinął starszej wojowniczce, powoli kierując się w stronę tunelu. – Zaczniemy od zwiedzania terenów, gdyż jest to podstawowa wiedza, którą przyswoić musi każdy wojownik, a zarazem nauczy was to wytrzymałość. Nie mam zamiaru poświęcać kilka zachodów słońca na duperele tego typu. Nie myślcie sobie, że będzie łatwo. – mruknął, omijając pierwszą przeszkodę. – Wycisnę z was wszelkie soki, jakie posiadacie. Obecnie kierujemy się na granicę z Klanem Burzy, ale nie zwykłym truchcikiem - uśmiechnął się. – lecz biegiem.
<Najlepsza siostro pod słońcem? :3>
[przyznano 5%]
Ale przy biegu to się zabijecie
OdpowiedzUsuńKto umrze, to umrze i trudno
Usuń