- Na patrol skierowany w stronę rzeki idzie Bielik, Olsza, Fretka i Dola. To tyle.
No właśnie.
Tyle.
Koniec monotonnej wypowiedzi, którą kierowała zawsze rano. Kończyło się to tym, że albo szła na polowanie, albo marnotrawiła czas przy grobach. Dlatego tak nienawidziła poranków. Zawsze to samo. Powracające myśli, bądź nic nie warte słowa. Tak jak teraz. Jedynie powiedziała im co mają dziś zrobić. “Dla dobra naszej społeczności”. Aż śmieszne, jak mało co to wszystko znaczyło. Ile tutaj jeszcze będą? Jak bardzo Błysk się zmieni? To kwestia dni czy tygodni?
Może nawet sezonów?
A to będzie trwało dalej, dalej, dalej i tak w kółko. Aż nie umrze. No chyba, że stanie się coś niesamowitego co wywróci świat do góry nogami. Może wielka, ognista kula, która spadnie z nieba i rozdzieli podłoże na kilka kawałków. Wielki potop, który zaleje wszystko, łącznie z najwyższymi bukami oraz wierzbami, spowitymi płomienistymi kolorami. Po Porze Opadających Liści można oczekiwać wszystkiego, ale niestety nie tego. Wtedy może w końcu monotonia by się skończyła.
Jaka z niej idiotka…
Nie potrafiła się nigdy skupić, a teraz? Myśli o rzeczach niemożliwych, a o robocie nie? Błysk i cała grupa na nią liczą. Nie da rady. Jest na to za słaba. Kogo ona oszukuje? Liderka mogła wybrać kogoś bardziej kompetentnego do takiej roboty, a nie ją. Jabłko nawet byłby lepszy.
Ktokolwiek tylko nie ona, nie potrafiła przecież nawet sobą się zająć.
No właśnie.
Tyle.
Koniec monotonnej wypowiedzi, którą kierowała zawsze rano. Kończyło się to tym, że albo szła na polowanie, albo marnotrawiła czas przy grobach. Dlatego tak nienawidziła poranków. Zawsze to samo. Powracające myśli, bądź nic nie warte słowa. Tak jak teraz. Jedynie powiedziała im co mają dziś zrobić. “Dla dobra naszej społeczności”. Aż śmieszne, jak mało co to wszystko znaczyło. Ile tutaj jeszcze będą? Jak bardzo Błysk się zmieni? To kwestia dni czy tygodni?
Może nawet sezonów?
A to będzie trwało dalej, dalej, dalej i tak w kółko. Aż nie umrze. No chyba, że stanie się coś niesamowitego co wywróci świat do góry nogami. Może wielka, ognista kula, która spadnie z nieba i rozdzieli podłoże na kilka kawałków. Wielki potop, który zaleje wszystko, łącznie z najwyższymi bukami oraz wierzbami, spowitymi płomienistymi kolorami. Po Porze Opadających Liści można oczekiwać wszystkiego, ale niestety nie tego. Wtedy może w końcu monotonia by się skończyła.
Jaka z niej idiotka…
Nie potrafiła się nigdy skupić, a teraz? Myśli o rzeczach niemożliwych, a o robocie nie? Błysk i cała grupa na nią liczą. Nie da rady. Jest na to za słaba. Kogo ona oszukuje? Liderka mogła wybrać kogoś bardziej kompetentnego do takiej roboty, a nie ją. Jabłko nawet byłby lepszy.
Ktokolwiek tylko nie ona, nie potrafiła przecież nawet sobą się zająć.
***
Wszyscy byli strasznie napięci. Morderca mógł kryć się w każdym z nich. Ale czy ona cokolwiek zrobi w tej sprawie?
Będzie czekać na Błysk. Sama nie może niczego robić. Jeżeli Błysk jej każe coś zbadać, to zrobi to. Było to dość głupie, co nie? W całej grupie szerzyły się już plotki na różne tematy, głównie o lisach czy właśnie zabójstwach. Mało kto potrafił zaufać rudym istotom. Ona osobiście ich nienawidziła. Widziała jak jeden z nich morduje na jej oczach Kolendrę. Tak samo mogła skończyć Cicha. Straciła nogę, a po ucieczce co mogło się stać? Jako kaleka mogła skończyć już wiele księżyców temu jako karma dla ich dzieci.
Miała ochotę opluć te ich obsmarkane, brudne od krwi pyski.
Podczas ostatnich księżyców mało co im przeszkadzali, ale ona pamiętała. W końcu, była już stara. Nie bała się tak o sobie myśleć. To była prawda i tyle. Przez te księżyce dowiedziała się jednak tego, że na pewno nie może zaufać tym zdradliwym istotom. Ale oczywiście nie powie swoich obaw na głos. Musi w końcu stać murem na decyzjami liderki, bo “ona wie najlepiej, co zrobić dla wspólnego dobra”.
Nie.
Błysk nie wie.
Błysk myśli, że jej zdanie się liczy najbardziej, przez co może dojść do zguby.
Sekretem przestało być dziwactwo przywódczyni. Najgorsze jednak jest to, iż Brzoskwinka już do tego się przyzwyczaiła. Do durnego gadania o tym jak jej nowe decyzje pomogą. Tyle że jeśli przesadzi, to źle się stanie. Bura może przestać myśleć logicznie w każdej chwili. Strata Uszatki mocno ją dobiła, a jeszcze ten tłok spraw, morderstwa, wahanie o każdy kolejny dzień.
Od tego można zwariować, prawda?
Już samo bycie zastępcą źle wpływało na szylkretkę, a co dopiero jak mogła wpływać całkowita władza na ich liderkę? Czy przypadkiem kiedyś Owocowy Las nie będzie żałował, że tak ważne stanowiska zajmują takie koty? Kiedyś skończy się to tragicznie. Jedna gorsza decyzja i cała nadzieja w błoto. A co z ich sadem? Czy kiedykolwiek wrócą do ich bezpiecznej ostoi? Przecież tutaj byli tak blisko klanów. A tam? Drzewa owocowe, błogość, bariera oddzielająca od lisów i nieprzyjaciół. Spokój.
A tutaj wszechobecny chaos.
I brak pewności.
Gdzieś był morderca.
Kto kolejny padnie trupem?
- Plusk, proszę, dasz mi ziarna maku na sen?
Będzie czekać na Błysk. Sama nie może niczego robić. Jeżeli Błysk jej każe coś zbadać, to zrobi to. Było to dość głupie, co nie? W całej grupie szerzyły się już plotki na różne tematy, głównie o lisach czy właśnie zabójstwach. Mało kto potrafił zaufać rudym istotom. Ona osobiście ich nienawidziła. Widziała jak jeden z nich morduje na jej oczach Kolendrę. Tak samo mogła skończyć Cicha. Straciła nogę, a po ucieczce co mogło się stać? Jako kaleka mogła skończyć już wiele księżyców temu jako karma dla ich dzieci.
Miała ochotę opluć te ich obsmarkane, brudne od krwi pyski.
Podczas ostatnich księżyców mało co im przeszkadzali, ale ona pamiętała. W końcu, była już stara. Nie bała się tak o sobie myśleć. To była prawda i tyle. Przez te księżyce dowiedziała się jednak tego, że na pewno nie może zaufać tym zdradliwym istotom. Ale oczywiście nie powie swoich obaw na głos. Musi w końcu stać murem na decyzjami liderki, bo “ona wie najlepiej, co zrobić dla wspólnego dobra”.
Nie.
Błysk nie wie.
Błysk myśli, że jej zdanie się liczy najbardziej, przez co może dojść do zguby.
Sekretem przestało być dziwactwo przywódczyni. Najgorsze jednak jest to, iż Brzoskwinka już do tego się przyzwyczaiła. Do durnego gadania o tym jak jej nowe decyzje pomogą. Tyle że jeśli przesadzi, to źle się stanie. Bura może przestać myśleć logicznie w każdej chwili. Strata Uszatki mocno ją dobiła, a jeszcze ten tłok spraw, morderstwa, wahanie o każdy kolejny dzień.
Od tego można zwariować, prawda?
Już samo bycie zastępcą źle wpływało na szylkretkę, a co dopiero jak mogła wpływać całkowita władza na ich liderkę? Czy przypadkiem kiedyś Owocowy Las nie będzie żałował, że tak ważne stanowiska zajmują takie koty? Kiedyś skończy się to tragicznie. Jedna gorsza decyzja i cała nadzieja w błoto. A co z ich sadem? Czy kiedykolwiek wrócą do ich bezpiecznej ostoi? Przecież tutaj byli tak blisko klanów. A tam? Drzewa owocowe, błogość, bariera oddzielająca od lisów i nieprzyjaciół. Spokój.
A tutaj wszechobecny chaos.
I brak pewności.
Gdzieś był morderca.
Kto kolejny padnie trupem?
- Plusk, proszę, dasz mi ziarna maku na sen?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz