Małe, ciężkie łezki spływały jej po pulchnych policzkach. Nie mogła już z siebie nic wydusić. Chciała, by inni zapomnieli. By odeszli, zrozumieli że to był wypadek. Nie chciała by to się zdarzyło. A inni widzieli tylko czubek własnego nosa, nic nie rozumiejąc. Nie tak postrzegała świat. Nie taki miał być. Dlatego też milczała. Jak trup. Jeśli znowu pisknie każdy spojrzy się na nią jak na cyrkowe zwierzę, zaśmieje albo rzuci niemiłym komentarzem. Po tamtej nocy już nie miała na to siły. Omen mlasnął tylko pod nosem.
- Mam nadzieję, że zrozumiesz, jaki błąd popełniłaś. - miauknął zimnie i wyszedł, zostawiając burą samą.
***
Minęło trochę czasu od tamtej nocy. Jakkolwiek by to nie brzmiało, pogodziła się z nowym mianem i życiem. Jej imię nie było do końca nawet tak okropne. Przyzwyczaiła się do tego, że inni wołają na nią Papla. To, do czego nie mogła się jednak przyzwyczaić to to, że Krzaczasty Szczyt się od niej odwrócił. Wcześniej przyjaciel w harcach, kot którego mogła nazywać poniekąd starszym bratem obecnie szydził z niej jak większość wilczaków. Nie rozumiała kotów, które mijała codziennie dziesiątki, jak nie setki razy. Nie mogli jej wybaczyć, za każdym razem patrząc się na nią tak samo, jak na potwora. Ale mimo, że Papla wiedziała, że popełniła błąd, żałowała otwarcie i pracowała dla Klanu jak tylko mogła, nikt jej nie wybaczał. Nie raczył nawet popatrzeć na nią jak wcześniej. Ona każdemu była w stanie wybaczyć, nawet jeśli nie przeprosił. Dlaczego inni nie?
- Paplo, powiedz mi jakie są reguły kodeksu wojownika. - wyrwał ją z transu Oszronione Słońce. Wciąż miała coś na zasadzie treningów, tyle że w obozie i tylko z kodeksu. To było głupie. Przecież go znała. Ale codziennie i tak musiał ją przepytywać. Widziała jego zmęczenie i tego, że miał dość tego czegoś.
- Każdy wojownik musi bronić swojego Klanu, nawet za cenę życia.
- Mhm.. - wymamrotał rudy.
- Wojownik nie powinien zabijać - mówiąc to zniżyła głos. - Ale jest to dozwolone w obronie własnej.
- Lub gdy przeciwnik nie przestrzega sam kodeksu.. dalej, dalej...
- Starsi, karmicielki i kocięta powinny jadać pierwsze. A wojownicy i uczniowie nie mogą zjeść, dopóki dla nich nie zapolują. Zwierzyna to dar dla Klanu. Eee..
- Co?
- Zapomniałam dalej. - przyznała.
- To czego ja cię uczę przez ten cały czas? Na zgromadzeniu nie można atakować innych kotów, bo jest rozejm. Kociąt trzeba chronić, nie ważne czy nasze, klifiackie czy samotnicze. Zastępca staje się liderem gdy poprzedni umrze, przejdzie na emeryturę albo zostanie wygnany i kolejny zastępca musi zostać wybrany przed kolejną pełnią księżyca. Wojownik odrzuca życie piecucha, wojownik nie przekracza granic swojego Klanu, wojownik po mianowaniu musi odbyć czuwanie. Koniec. Zapamiętaj to. A teraz idź pomagać uzdrowicielom w pracy. Ja idę na patrol.
Kuna.. Papla była zadowolona z takiego obrotu spraw. Bardzo lubiła medyków i zioła. Kilka nawet zdążyła poznać - mak na sen, rumianek na uspokojenie, ogórecznik na mleko dla karmicielek.. i w sumie tyle, ale lepiej kilka niż nic! Już i tak była z siebie dumna. W wojowniczym życiu troszkę medycznej wiedzy nie zaszkodzi. Zawsze to będzie coś wartego jej uwagi.
- Co cię znowu sprowadza, Paplo? - spytała przez zęby Ośnieżona Łąka, trzymając w pysku błękitny kwiat.
- Ogórecznik?
- Tak. Deszczowa Chmura przyniósł dzisiaj garść ziół i teraz mu pomagam w segregacji. Chcesz popatrzeć?
- Pewnie! - ucieszyła się Papla. Usiadła u boku Ośnieżonej Łąki. Kotka była mianowana zaledwie kilka wschodów słońca temu. Bardzo ją lubiła, mimo różnicy wieku. Była dla niej zawsze miła.
- Co to za zioło? - spytała, obserwując jak płowa odkłada wysoką roślinę o małym, białym kwieciu na kupkę podobnych.
- Krwiściąg. Podaje się go słabym kotom, albo tym, które są przed podróżą. Chociaż teraz zbyt wielu podróży nie ma. Wzmacnia kota.
Skinęła głową.
- Pokrzywę chyba znasz. - złapała delikatnie za łodyżkę parzącą roślinę, by się nie zranić.
- Po co wam pokrzywa? Przecież ona parzy, nie leczy!
- Leczy rany i infekcje. A w legowisku medyków potrafią być straszniejsze rzeczy niż pokrzywa. - zaśmiała się kotka. - Jednak nie chcę cię straszyć. Gdybyś się uczyła na medyka poznałabyś te zio- Co się stało? - przerwał Ośnieżonej Mroczny Omen, wchodząc do legowiska medyków. Źrenice jej oczu zwężyły się gdy tylko usłyszała to imię, a potem zobaczyła go. Od tamtej nocy wciąż bała się wojownika. Od rozmowy w żłobku. Nic jej nie zrobił, jednak wciąż w jej oczach wyglądał przerażająco. Miał w sobie chłodne serce. Takie chłodniejsze niż inni. Utykał jednak, przebierając z nogi na nogę. Jedna z jego łap była nienaturalnie skręcona. Ośnieżona Łąka momentalnie popędziła po zioła na opatrunek. Patrzyła się w niebieskie oczy Mrocznego Omenu, aż przeszedł ją lodowaty dreszcz.
"Chcesz narobić nam jeszcze więcej problemów?"
"Jeśli w tym momencie się nie uciszysz, to moje pazury wylądują na twoim grzbiecie. Sama słyszałaś. Jastrzębia Gwiazda pozwolił mi użyć siły"
"Przyniosłaś hańbę całemu Klanowi Wilka. Swoją głupotą naraziłaś cały klan na zgubę."
Pamiętała. I miała wrażenie, że ten kot zrobi to samo za małą chwilę. Że ją skrzywdzi.
Nie mogła powiedzieć, dlaczego miałby to zrobić. Wewnętrzny niepokój nie zważał na logikę. Znieruchomiała.
- Cz-cześć! - miauknęła niepewnie i nerwowo. Nie mogła się nie przywitać. Chciała być grzeczną kotką.
<Mroczny Omenie?>
wyleczeni: Mroczny Omen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz