- Nie wiem, co się działo. Więc powiedz mi. Powiedz, żebym nie musiała ślepo podążać za czymś, o czym nie mam pojęcia i co sprawia ci taki ból - z jej pyska wypłynęły mocno przemyślane słowa. Miała nadzieję, że powiedziała coś, co Kamienna Agonia chciała usłyszeć. Żeby tylko wydobyć z niej te informacje. Nie obchodził ją stan byłej zastępczyni, nie obchodziło cokolwiek, co zrobiła kiedyś. Jej przestroga też by ją obeszła mimo uszu, gdyby nie to, że dostrzegła szasnę, jak nareszcie przekonać ją do rozmowy. I zadziałało. Oczy Kamiennej Agonii podniosły się nieśmiało, a czarna otworzyła pysk.
- Kiedyś żyła tutaj tyranka. Doszła do władzy. I choć na początku było niewinnie, potem zaczął się koszmar. Szykanowała nas. Koty, które nie mają na sobie ani plamki rudego. Głodowaliśmy, pracowaliśmy i męczyliśmy się tylko po to, by ci rudzi mogli wygrzewać się w swoich legowiskach i obżerać do syta naszą ciężką pracą. - zaczęła swoją opowieść. Czajka tylko nastawiła uszu i z spokojnym wyrazem pyska słuchała słów płynących z ust Kamiennej Agonii. - Gdy to piekło się zaczęło, byłam jeszcze uczennicą. Ta tyranka zabiła moją matkę. Zamordowała ją na moich oczach. Na oczach całego klanu. A Rozżarzony Płomień, Szczypiorkowa Łodyga... Oni wszyscy to popierali. Znasz mojego brata. Gliniane Ucho. Wychowywał cię razem z Zajęczą Gwiazdą. Wiesz, kto sprawił mu tą bliznę na pysku? Ona. Ta sama tyranka, która skrzywdziła moją matkę. I skrzywdziła każdego innego nierudego kota. To dlatego tak na was patrzyłam. Na was wszystkich oprócz Węgielka. Bo wszyscy nosiliście na sobie kolor tych, którzy przez wiele księżyców nas dręczyli. Gdy widzę, że Rozżarzony Płomień przekabaca na swoją stronę tyle rudych kotów... Nie chcę, by to wróciło. Nie chcę od nowa przeżywać tych czasów...
Brązowe ślepia z narastającą wściekłością na czarną sylwetkę która powoli opuszczała łeb i uszy. Kruszyła się w jej oczach. Nie patrzyła na nią, więc nie mogła zobaczyć unoszącego się szylkretowego futra. Nigdy na nią nie patrzyła. Nigdy nie raczyła spojrzeć, zaszczycić swoją uwagą. I to? To miał być powód? Dobre sobie. Parsknęła, przypominając sobie wywód Kamiennej Agonii o jej matce, co zginęła z łap tyranki. Jakie to miało znaczenie? Jeśli była chociaż trochę podobna do byłej zastępczyni czy Wilczej Zamieci, może wyszło jej to na lepsze. Szczególnie, jeśli Rozżarzony Płomień to popierał. Nie rozumiała, dlaczego śmierć matki była aż tak ważna dla kulącej się teraz karmicielki. Nie potrafiła przetrawić informacji, jakimi podzieliła się z nią Kamień. Gniew terminatorki tylko narastał z każdą chwilą, z każdym słowem wypowiedzianym przez zielonooką. Pazury uczennicy błysnęły podczas wbijania się w suche podłoże.
- Nie chcesz...? Nie chcesz?! - wystąpiła ostro, ścinając powietrze ogonem. - Jak śmiesz mówić o dyskryminacji? Ze wszystkich kotów akurat ty... dobre sobie - prychnęła, przerywając wypowiedź krótkim, nerwowym, niemalże bezgłośnym śmiechem. Niedorzeczne. Jak niby chciała zakończyć coś, robiąc to samo, tylko na odwrót? I pomyśleć, że kiedyś chciała być jak ona. Jej oczy zapiekły, gdy łzy mimowolnie zebrały się w jej oczach. Żałosne, doprawdy żałosne. - A kto mi mówił, że jestem gorsza, bo mam na sobie rude łaty? Kto faworyzował mojego brata przez futro? Kto zakazywał posiłków rudym, kto wysyłał cały czas na patrole, kto chciał mi wbić do głowy, że nie ważne co zrobię i tak nie będę ciebie warta, bo mam inny kolor futra? I to ma nie być dyskryminacja? Mówisz, że niby to ja pomagam odbudować to, co było kiedyś, a zastanawiałaś się nad tym, co ty robisz? Może jednak nie różnimy się- urwała, odwracając łeb. Zwolniła wcześniej narastające tempo rozmowy, kładąc po sobie uszy. Wytarła łzy, które w między czasie wędrowały po jej policzkach. - Może ty i ta tyranka wcale nie różnicie się tak bardzo, co, Kamienna Agonio?
- Nie chcesz...? Nie chcesz?! - wystąpiła ostro, ścinając powietrze ogonem. - Jak śmiesz mówić o dyskryminacji? Ze wszystkich kotów akurat ty... dobre sobie - prychnęła, przerywając wypowiedź krótkim, nerwowym, niemalże bezgłośnym śmiechem. Niedorzeczne. Jak niby chciała zakończyć coś, robiąc to samo, tylko na odwrót? I pomyśleć, że kiedyś chciała być jak ona. Jej oczy zapiekły, gdy łzy mimowolnie zebrały się w jej oczach. Żałosne, doprawdy żałosne. - A kto mi mówił, że jestem gorsza, bo mam na sobie rude łaty? Kto faworyzował mojego brata przez futro? Kto zakazywał posiłków rudym, kto wysyłał cały czas na patrole, kto chciał mi wbić do głowy, że nie ważne co zrobię i tak nie będę ciebie warta, bo mam inny kolor futra? I to ma nie być dyskryminacja? Mówisz, że niby to ja pomagam odbudować to, co było kiedyś, a zastanawiałaś się nad tym, co ty robisz? Może jednak nie różnimy się- urwała, odwracając łeb. Zwolniła wcześniej narastające tempo rozmowy, kładąc po sobie uszy. Wytarła łzy, które w między czasie wędrowały po jej policzkach. - Może ty i ta tyranka wcale nie różnicie się tak bardzo, co, Kamienna Agonio?
< Kamienna Agonio? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz