Spojrzała się z odrazą na uczniaka, zniesmaczona jego nietaktownym zachowaniem. Zgromiła go chłodnym spojrzeniem.
- Uważasz, że medykamenty rosną na drzewach? - Mruknęła. W zasadzie tak było, chociażby liście klonu często używane do przenoszenia innych ziół, znajdowały się właśnie na drzewach. Ale sądziła, że Wrzosowa Łapa domyśli się, o co jej chodzi.
- Tylko jedno ziarenko, proszę - Jęczał i syczał z bólu, aż szylkretka westchnęła z poirytowaniem.
- Zapytaj się Jeżowej Ścieżki. - Miauknęła chłodno. - Ja ci nic nie dam. Może on się zgodzi.
- Ale go teraz nie ma! - Jęknął Wrzos.
- To sprawdź, czy jest w kociarni - Syknęła Wiśniowa Łapa, już rozdrażniona zachowaniem młodszego.
- A co, jak go tam też nie będzie? Daj mi jakieś zioła, proszę!
- Ucisz się - Powiedziała głośno i zmierzyła go wzrokiem bez wyrazu. - Nie możesz co chwilę brać ziół, to niebezpieczne. Trzeba ich używać z umiarem. Przeżyjesz, trochę drobnego bólu cię nie zabije.
Patrzyła, jak zrezygnowany niebieski kocur wychodzi z legowiska, krzywiąc się co chwilę. Przewróciła oczami i wróciła do segregowania ziół.
**
Wrzosowa Łapa został Wrzosową Rzeką. Wiśniowa Łapa musiała przyznać, że miała to pod ogonem, tak jak połowę kotów z klanu. Dopóki ktoś nie przypałętał się do niej i jej mentora z prośbą o leczenie, nie interesowała się innymi. Miło powitała Borówkową Mordkę, gdy ta przyniosła jej do legowiska medyka królika.
- Dziękuję, mamo - Miauknęła Wiśniowa Łapa i ukłoniła się lekko na znak szacunku.
- Nie ma za co, dla mojej ukochanej córeczki wszystko. - Odpowiedziała Borówka, uśmiechając się wesoło. - Ale nic nie ma za darmo! Teraz musisz mi w zamian opowiedzieć ciekawe ploteczki!
Wiśniowa Łapa pokręciła stanowczo głową, wbijając wzrok w matkę.
- Nie interesuję się plotkami, wybacz - Mruknęła. - Jestem tu po to, by służyć klanowi. Nie interesuję się tym, co się w nim dzieje.
- Nie bądź taka! - Miauknęła pogodnie Borówka. - Ja chętnie bym porozmawiała na temat władzy... Cóż, jaki pech, że Piaskowa Gwiazda zeszła z tronu! To okropne, będę tęsknić za czasami, gdy żyła.
Wiśnia skrzywiła się na te słowa.
- Słowo lidera jest prawem, rozumiem - Powiedziała bez wyrazu. - Ale naprawdę nie brzydzi cię to, co zrobiła? Musiałam grzebać we flakach Muszego Lotu. To bezczeszczenie zwłok. Nie tak przykazał Klan Gwiazdy. Nie rozumiem dyskryminacji. Kolor futra nie jest wyznacznikiem tego, jaki jest kot.
- Zmienisz jeszcze zdanie, Wisienko - Mruknęła Borówkowa Mordka i polizała swoją córkę za uchem w ramach dzielenia się językami. - Cóż, ja muszę już iść. Obiecałam Fretce, że pójdę z nią dzisiaj na patrol! Trzymaj się, skarbie!
Wiśniowa Łapa skinęła głową i odwróciła się, nawet nie śledząc wzrokiem wychodzącej z legowiska matki. Po chwili dojrzała w wejściu Wrzosową Rzekę i spojrzała na niego spod zmrużonych powiek.
- Czego chcesz? - Miauknęła. - Nie dam ci ziół. Mówiłam już, że jeśli chcesz je przedawkować, to lepiej, żebyś spytał się o to Jeżowej Ścieżki.
<Wrzos?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz