- Hej! Jak tam ta plama? Jak ci się w życiu wiedzie? Wiesz, że będę miał dzieci z najprzystojniejszą kotką jaką spotkałem w życiu? Jest ładniejsza niż moja stara! Naprawdę!- darł się pełen energii, robiąc kółka wokół zdezorientowanego kota.- Nawet nie wiesz jak się cieszę!
Tak naprawdę nie wiedział, kiedy ten kocur zjawił się tuż obok niego. Wyszedł na spacer, ponieważ było mu gorąco. Miał nadzieję, że chłód pomoże, ale niestety... nadal odczuwał pierwszy symptom chorobowy. Teraz to naprawdę nie miał sił, aby rozmawiać z rudzielcem, więc westchnął, siadając; jak nie on i wziął oddech.
- Słuchaj no, nie wierzę, że ktoś taki jak ty mógłby zaliczyć jakąś ładną kotkę. Na dodatek nie mówi się najprzystojniejszą, bo sugerujesz, że ona jest kocurem. - Uśmiechnął się do niego drwiąco. A może tak jest? Różne świry chodziły po tym świecie, nawet takie, co są kotkami, ale okazują się po bliższym poznaniu kocurami.
- Co? Nie! To kotka, najprawdziwsza! Zazdrościsz mi po prostu!
- Czego? Gromadki jakichś przylep, które będziesz niańczyć? Kocięta są... obrzydliwe - Skrzywił się. - Ale powodzenia jak się cieszysz. Może nie skończą na ulicy jako samotnicy.
Widać było, że Felix nie był zadowolony z jego słów. Tak naprawdę nie miał na niego sił, dlatego był oschły i wredny. Zawsze wtedy mało co go bawiło, a teraz marzył tylko o powrocie do domu.
Rudy uniósł wyżej ogon i głowę, po czym odszedł nie chcąc pewnie tracić na takiego przygłupa czasu. Sam również wstał i skierował swe łapy z powrotem do Gniazda.
***
Nagle zemdlał, tak niespodziewanie. Zamknął oczy i zalała go czerń, nie czuł, gdy padł jak długi tuż pod stopami Wyprostowanego. Myślał, że tylko Heimdall miał ten problem. Ostatnio brat bardzo źle się czuł. Odprawiał jakieś modły, które miały połączyć go z ojcem no i... skończył tak, że przez brak nawodnienia, zemdlał. Ich opiekun musiał być zdziwiony, że ta choroba dopadła i Lokiego, bo zabrał go do Obcinacza. Nie kontaktował przy tej wizycie, lecz udało mu się wypatrzeć jakąś rodzinę, która płakała za swoim kotem. W klatce dojrzał Sigmę, który wyglądał na naprawdę zaskoczonego tym co się stało.
Tuż obok niego postawiono inną Pieszczoszkę, która wyglądała na wpół żywą. Obcinacz był zaskoczony, że tyle kotów ma takie same symptomy, ale nie wnikał w to bardziej. Pierwszy raz nie chciał się kłócić z tym draniem, który wbił mu kilka razy coś kłującego w zadek. Ależ on go nie cierpiał! Kiedy wydobrzeje wróci tu i da mu popalić! Tak! Możliwe, że to przez niego jego moc zaniknęła...
***
Wziął oddech i rozejrzał się po Siedlisku. Spacerował sobie jak zawsze, poznając mieszkających tu samotników. Musiał przyznać, że po akcji na wysypisku, widział wśród nich znajome pyski. Nadal tamten dzień był dla niego naprawdę ekscytujący. Czuł się tak, jakby wrócił do swojego świata i był bohaterem.... A nie słabym pieszczochem, który oszalał.
- O! Kogo moje oczy widzą! - podszedł do Felixa, który tachał coś w pysku. - I co? Ta twoja kotka urodziła? Masz dzieciaki?
<Felix?>
Wyleczeni: Loki, Heimdall, Mizia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz