Niebieska brzmiała niczym opętana. Weszła w trans, zawzięcie ciągnąc swój monolog, chociaż Skała starała się jej przerwać i uspokoić ją, nim ta w pełni się nakręci. Nie szło to oczywiście w dobrym kierunku, bo Jastrzębi Podmuch wydawała się być już w całkowicie innym świecie.
W zielonych ślepiach tliły się tańczące iskierki, pełne woli walki. Z pyska wydobywał się ciężki oddech, a czarna jedyne co mogła, to obserwować, jak starsza wojowniczka zatraca się w swej fantazji. Słowa padające z jej pyska brzmiały niczym przepowiednia końca świata. Wibrysy zdawały się drżeć w rytm bicia serca.
Zapowiadało się na dłuższe słuchanie, ale niespodziewanie kocica urwała, a wyraz jej pyska uległ nagłej zmianie, jakby chęć podzielenia się osobistymi przemyśleniami nagle wyparowała.
- Zapomnij o wszystkim.
Tylko tyle raczyła powiedzieć po swym dzikim napadzie. Odwróciła się i ruszyła w stronę obozu, nie racząc nawet zaczekać na towarzyszkę patrolu. Szła szybko, ale nie tak, jakby uciekała, a po prostu się gdzieś spieszyła.
- Jastrzębi Podmuchu! – krzyknęła w ślad za nią czarna, ale ta nie odpowiedziała. Dalej, niczym w transie, podążała ku znanemu tylko jej celu. Była głucha na wołanie, po prostu odeszła.
Skała zareagowała tak, jak miała w zwyczaju. Bezmyślnie rzuciła się za niebieską, nie wiedząc nawet, jak zachęcić ją do jakiejkolwiek rozmowy.
- Naprawdę, możemy jeszcze porozmawiać o tym, co cię męczy. Jestem w stanie cię wysłu…
- Zapomnij – przerwała jej starsza. – Po prostu zapomnij. Jestem zajęta. Mało kto dba w tym klanie o więzi z przodkami, a już z pewnością nie ona – wycedziła, spoglądając zaraz po wejściu do obozu na legowisko liderki. Na jej pysku malowało się obrzydzenie, a głos wręcz miała przesycony jadem. – Muszę to nadrobić. Klan Gwiazd nigdy nas nie zostawi, jeśli odpowiednio zadbamy o kontakt z nimi – dodała, odrobinę spokojniej niż wcześniej.
- Nie mogę tak po prostu zapomnieć – burknęła czarna, ale jej rozmówczyni zniknęła już w wejściu do leża medyków. Potraktowała Skalny Szczyt tak, jakby jej tu w ogóle tu nie było.
Brązowooka stała chwilę w osłupieniu, nim ożywiła się i zdała sobie sprawę ze swojego położenia. Nie miała teraz czasu nad rozwodzeniem się nad dziwnym zachowaniem zielonookiej. Patrol się zakończył, a czarna miała inne rzeczy do załatwienia. Skoro starsza miała ja gdzieś, to i ona nie będzie się nią interesować.
W zielonych ślepiach tliły się tańczące iskierki, pełne woli walki. Z pyska wydobywał się ciężki oddech, a czarna jedyne co mogła, to obserwować, jak starsza wojowniczka zatraca się w swej fantazji. Słowa padające z jej pyska brzmiały niczym przepowiednia końca świata. Wibrysy zdawały się drżeć w rytm bicia serca.
Zapowiadało się na dłuższe słuchanie, ale niespodziewanie kocica urwała, a wyraz jej pyska uległ nagłej zmianie, jakby chęć podzielenia się osobistymi przemyśleniami nagle wyparowała.
- Zapomnij o wszystkim.
Tylko tyle raczyła powiedzieć po swym dzikim napadzie. Odwróciła się i ruszyła w stronę obozu, nie racząc nawet zaczekać na towarzyszkę patrolu. Szła szybko, ale nie tak, jakby uciekała, a po prostu się gdzieś spieszyła.
- Jastrzębi Podmuchu! – krzyknęła w ślad za nią czarna, ale ta nie odpowiedziała. Dalej, niczym w transie, podążała ku znanemu tylko jej celu. Była głucha na wołanie, po prostu odeszła.
Skała zareagowała tak, jak miała w zwyczaju. Bezmyślnie rzuciła się za niebieską, nie wiedząc nawet, jak zachęcić ją do jakiejkolwiek rozmowy.
- Naprawdę, możemy jeszcze porozmawiać o tym, co cię męczy. Jestem w stanie cię wysłu…
- Zapomnij – przerwała jej starsza. – Po prostu zapomnij. Jestem zajęta. Mało kto dba w tym klanie o więzi z przodkami, a już z pewnością nie ona – wycedziła, spoglądając zaraz po wejściu do obozu na legowisko liderki. Na jej pysku malowało się obrzydzenie, a głos wręcz miała przesycony jadem. – Muszę to nadrobić. Klan Gwiazd nigdy nas nie zostawi, jeśli odpowiednio zadbamy o kontakt z nimi – dodała, odrobinę spokojniej niż wcześniej.
- Nie mogę tak po prostu zapomnieć – burknęła czarna, ale jej rozmówczyni zniknęła już w wejściu do leża medyków. Potraktowała Skalny Szczyt tak, jakby jej tu w ogóle tu nie było.
Brązowooka stała chwilę w osłupieniu, nim ożywiła się i zdała sobie sprawę ze swojego położenia. Nie miała teraz czasu nad rozwodzeniem się nad dziwnym zachowaniem zielonookiej. Patrol się zakończył, a czarna miała inne rzeczy do załatwienia. Skoro starsza miała ja gdzieś, to i ona nie będzie się nią interesować.
***
Rzuciła kępka kwiatków na grób Jastrzębiego Podmuchu. Płatki rośliny miały niebieską barwę, która tak bardzo kojarzyła jej się ze zmarłą kotką. Minęło już trochę dni od jej śmierci, ale pamięć o niej jeszcze nie przepadła.
Czarna przysiadła, spoglądając na uklepaną przez łapy ziemię, pod którą znajdowało się ciało. Kto by przypuszczał, że tamto zdarzenie będzie tak bardzo obfite w skutkach? Śmierć Kroczącej Gwiazdy była dla nich błogosławieństwem, chociaż Skalny Szczyt wciąż nie była pewna, czy dobrze zrobiła, stając się morderczynią własnej matki.
Teraz przynajmniej jej brat u władzy jakkolwiek dbał o porządek w klanie i nawet, jeśli miała do niego mieszane uczucia, był teraz ich najlepszą opcją.
Przynajmniej ta zaznała szczęścia, trafiając do miejsca, do którego przez całe życie zmierzała. Skalny Szczyt po prostu była pewna, że Jastrząb siedzi teraz wśród przodków w Klanie Gwiazd.
Wciągnęła powietrze i pochyliła z pokorą głowę, po raz ostatni żegnając się z niebieską wojowniczką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz