Rudy zauważył, że podbiega do niego jakaś mała kotka. Spojrzał się na nią, gdy dotarła do jego łap. Wyglądała na niepewną.
- Ceść... - Wyjąkała.
- Witaj - Miauknął pogodnie uczeń. - Jak się nazywasz?
- Kuklik - Odpowiedziała kotka. - T-ty jesteś uczniem?
Perkoz strzepnął ogonem. To raczej oczywiste, że był uczniem. Uśmiechnął się dumnie.
- Tak, jestem uczniem. - Mruknął. - I to jeszcze jakim! Najlepszym uczniem Owocowego Lasu! Nazywam się Perkoz. Syn tej... no, Owieczki i jakiegoś gościa. Ktoś ją tam musiał zapłodnić, ale mam to gdzieś. A ty to pewnie ta córka Kolendry?
- Syn - Poprawiła kotka, na co Perkoz się zdziwił. Jego koniuszek ogona drgał lekko, gdy ten rozmawiał z koteczką.
- Jak to syn? - Syn Owieczki zdziwił się i to bardzo. Nie rozumiał, przecież Kuklik była szylkretowa. Nie mogła być kocurem. - Wydaje mi się, że jesteś kotką.
- N-nie, jestem k-kocurem - Powiedziała niepewnie Kuklik.
- W porządku, nie będę tego negować - Miauknął. - Skoro już odważyłaś... znaczy odważyłeś, się zagadać, to możemy coś wspólnie zrobić, co ty na to?
Uśmiechnął się pogodnie. Ta kotka była dziwna, ale skoro do niego zagadała, to musiała mieć jakiś powód. Może jego przystojny, błyskotliwy uśmiech ją zwiódł? Albo zakochała się w jego płomiennorudej sierści? Albo przyciągnął ją jego nieziemski zapach?
- T-to z-zna-znaczy co? - Wyjąkała kotka.
- Coś się wymyśli, ale na pewno nie będziesz żałowała czasu ze mną! - Powiedział pogodnie Perkoz, po czym skłonił się teatralnie. - To znaczy, żałował.
Dziwne te dzieci! Ale dobra, chciał zorganizować jakąś fajną zabawę. Puchacz pokazał mu chowanego, ale według rudzielca, zabawa była fajna - ale zbyt mało energiczna!
Poszedł przed siebie, nie patrząc nawet, czy Kuklik podążała za nim. Zaprowadził ją do jakiegoś dość wysokiego głazu obok jednego z drzew. Teraz miał już dobre pazurki, wystarczające, by się wspinać - ba! Nawet kilka dodatkowych, które zagwarantowała mu jego wada genetyczna.
- Lubisz wysokości, Kukliku? - Miauknął.
- N-n...
Nie zdążyła... to znaczy, nie zdążył dokończyć, ponieważ Perkoz złapał go za kark i zaczął się wspinać, nie zwracając uwagi na protesty. Dotarł do jednej z wyższych gałęzi i posadził kociaka u swojego boku, po czym uśmiechnął się, szczęśliwy.
- I jak, podoba się widok... kocurku? - Miauknął. - Świat jest mały! Na wyciągnięcie łapy.
<Kuklik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz