Rozglądał się po obozie, który teraz należał tylko do niego. Jego zastępczyni siedziała tuż obok, czekając na polecenia. Tak jak zarządził, stosy martwych wronich straw zniknęły z lasu. Miał nadzieję, że winni zaprzestaną tej praktyki. Wiedział jednak, że mogłoby to być zbyt trudne. Ale miał dla nich coś lepszego, coś co i tak będzie musiał czynić, a co powinno nasycić ich rządzę mordu.
- No i gdzie ona jest? - zwrócił się do kotki, która była jego łącznikiem z "wybrańcem".
- Raniuszkowy Dziób twierdziła, że jest w drodze.
Westchnął. Nie wiedział dlaczego powierzył tą misję właśnie jej. Sosnowa Igła była młoda i miała gdzieś zasady. Po jednej rozmowie z kotką stwierdził, że będzie ciężko ją utrzymać w ryzach. Może dlatego ją tam wysłał? Aby na jakiś czas w Klanie Wilka był spokój?
Spojrzał w górę na zachodzące powoli słońce. Dzisiaj w nocy odbędzie się polowanie, które zagwarantuje mu nieśmiertelność. Na razie jednak próbował zachować spokój. Wszystko musiało się udać, nie przyjąłby do myśli, że coś pójdzie nie tak. Dzisiejsza noc będzie należeć do niego i nikt tego nie zmieni. Chociaż opóźnienie Sosnowej Igły było bardzo irytujące.
- O! Jest! - Wiśniowy Świt wskazała w kierunku wejścia do obozu.
Młoda kotka, powolnym krokiem podeszła do lidera, który natychmiast skierował się do swojego legowiska. Dbał o swoją prywatność. Nie chciał, aby przypadkowe uszy wychwyciły coś nieodpowiedniego. Kiedy upewnił się, że są sami, skupił wzrok na przybyłej, która ze znudzeniem klepnęła na jego mech.
- Ale się urządziłeś... Tak trochę sztywno. Powinieneś więcej tu dodać krwistości. - Uśmiechnęła się upiornie.
Na nim jednak to nie zrobiło wrażenia.
- Jak sprawa? Zwierzyna na miejscu?
- Tak, tak, tak... siedzi w norze. Obiecałam jej, że dostanie schronienie i pokarm, tylko muszę iść powiadomić lidera. - Ziewnęła. - Nuda... Czemu nie mogę jej zabić już teraz?
- Ciszej. - Trzepnął uchem, ściszając głos. - Dzisiaj to ja zabijam, dobrze o tym wiesz.
- Co? A gdzie zabawa dla nas? - Jej wzrok nagle pociemniał i odezwało się coś mrocznego, co siedziało w jej ciele.
- Była umowa. Ja zabijam, a wy dajecie mi życie - przypomniał opętańcowi.
- Chcemy zabijać dalej, krew, czuć krew.
No i jak tu miał się dogadać z takim stworzeniem, które nie baczyło na konsekwencje tego, czy ktoś ich zauważy? Było martwe i bawiło się, lecz on musiał utrzymać to wszystko pod kontrolą, aby klan niczego nie zauważył.
- Dostaniecie krew i mord, ale według mego planu. Skończcie zabijać nam pokarm, a dam wam lepszą zabawę.
Coś w kotce nie było zadowolone z jego słów, ale zainteresowało się tą inną zabawą. Bury lider wdrożył mroczną duszę, w to co się stanie wieczorem i mógłby przysiąc, że jego pomysł im się spodobał.
***
Wyszli późną nocą, kierując się w stronę granicy. Wszyscy wiedzieli co mieli robić. Krok za krokiem, byli blisko samotniczki, która oczekiwała na przybycie lidera Klanu Wilka. Nie wiedziała jednak, że to wszystko było kłamstwem. Że dzisiejszej nocy nie zostanie przyjęta do klanu, nie dostanie schronienia i jadła, a ból i śmierć.
Dał znać ogonem, a naganiacze rozeszli się. Ich zadanie było proste. Mieli pobawić się z ofiarą, kierując ją w jego stronę. Dusze z Mrocznej Puszczy zaczęły swój żer, a on? Był spokojny. Przekroczył granicę i opuścił tereny Klanu Wilka. Nikt nie mógł się o tym dowiedzieć, nikt nie mógł znaleźć śladów krwi czy ciała. Dlatego ich polowanie odbędzie się tutaj, na ziemi niczyjej, z dala od klanów.
- Polowanie się rozpoczęło...
***
*uwaga brutalne, krew, śmierć i inne*
Było cicho, tak bardzo, że dało się słyszeć bicie serca. Siedział przy dębię, czekając na sygnał, że zaraz nadejdzie ofiara. Szelest liści, szybki oddech i ciche łkanie. Zapach krwi dotarł do jego nosa.
Otworzył oczy.
Powolnym krokiem zaczął się skradać. Kotka biegła w jego stronę. Jej spazmatyczny oddech przeszywał ciszę nocy.
Minęła go w momencie, który wybrał na atak. Rzucił się na nią, przygniatając do ziemi. Jej ciało było całe w ranach. Krew zabarwiła całe jej futerko. Nie miała ogona, najwyraźniej został odgryziony. Widać było, że naganiacze dobrze się bawili i dotrzymali umowy. Dostarczyli ją żywą. Tylko tego chciał, nieważne w jakim stanie. Jej życie za jego przyszłe.
- Nie... proszę - załkała, próbując go odepchnąć.
Wbił jej łapę mocno w klatkę piersiową, zaciskając zęby na jej gardle. Wrzask zwabił padlinożerców, którzy wynurzyli się z mroku i stanęli tuż obok, aby obserwować, jak odbierał życie.
Światło gwiazd gasło w jej oczach.
Nie żyła.
Puścił zwłoki, które otoczyły trzy koty. Koty z jego klanu, odpowiedzialne za ich głód. Teraz jednak dał im coś lepszego... zabawę. Dzięki niej Klan Wilka będzie bezpieczny, a on rządził jak najdłużej.
Nagle z ciała wyłonił się ciemny cień, ciemniejszy niż mrok, który przebił mu pierś niczym cierń. Złapał oddech, czując wewnętrzną siłę. Udało się. Spełnili swe obietnice.
- Możecie zrobić z jej ciałem co chcecie, ale ma zniknąć - powiedział czując, że taka rozrywka nawet mu się podobała. Był drapieżnikiem, a to ofiara. Mała myszka, która nasyci jego brzuch i umysł.
Wojownicy złapali samotniczkę za kark. Obserwował jak jej ciało jest wykręcane, łapy odrywane, a łeb ląduje tuż obok. Ta masakra była melodią graną przez rozrywane mięśnie i łamane kości. Tak samo jak widok ptaków spadających z nieba na zgromadzeniu, brudzących ziemię krwią. Tak samo on, czuł się widząc to barbarzyństwo.
Czuł satysfakcję. Uczucie, które przyprawiało go o nieziemskie doznanie. Które wołało o więcej i więcej, byle trwało i trwało.
A ciało samotniczki niedługo potem wyschło i rozpadło się w proch, nie wiedząc jeszcze, że wiele istnień splami tę ziemię tak jak ona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz