Wracała szybkim krokiem do obozu. Na patrolu była cały poranek, toteż ani nic nie zjadła, ani nie zadbała o futerko tak jak trzeba. Najpierw byli nad rzeką, granicą z Klanem Klifu. Ruda wzdrygnęła się na wspomnienie lodowatej wody. Igła ją do niej wrzucił z trzy razy chyba! Brrrr.
Następnie potruchtali wzdłuż granic, okrążyli je, dochodząc do tych z Klanem Burzy. Płomień od razu wyczuła woń zająców, a jej oczom ukazały się rozlegle równiny. Biedacy, nieposiadanie drzew to coś okropnego. W kółko muszą tylko biegać i biegać, a w lato to już tragedia.
Rozciągnęła się. No, nic tu po niej w każdym razie. Kocury oznaczyły granicę, a ona na przedzie pobiegła dalej. Łapy stąpały po zielonej trawie, gałązkach oraz igłach i liściach, które spadły z drzew.
Przy okazji trochę pochiuchała. Nic ciekawego uwagi. Żadnych wiewiórek czy nornic. Prychnęła pod nosem. Miała nadzieję, że ktoś upolować jej ulubione zwierzę, czyli właśnie wiewiórkę. Sama była jak jedna wielka ogoniasta. Ruda też! I miała puchaty ogon.
Nieco wolniejszym już krokiem wróciła do obozu. Widok burego pyska lidera wprawił ją jednak w złość. Czego on chciał? Paść na ziemię i przepraszać? Pokazać jeszcze lepiej swoją nędzną postać?
- Płonąca Waśni - zaczepił wracającą z patrolu kotkę. Spojrzała na niego z gniewem w oczach. Nie pozwolił jej jednak dojść do słowa. - Zawołaj wszystkich. Mam coś ważnego do powiedzenia.
Skrzywiła pysk.
- Jeszcze czego - prychnęła lekceważąco. - A co ja? Twój zastępca? Jestem ostatnim kotem, który by wypełnił twoje polecenie.
- Sama przyszłaś mi o to dupę zawracać i wtedy nie miałaś jakoś z tym problemu. - Miauknął do niej. - Powinnaś się nauczyć, kiedy trzymać język za zębami.
Płomień zamilkła na chwilę. Po sekundzie jednak machnęła ogonem, prostując się.
- Oh? Dostałeś języka w gębie? Niesamowite. - Odparła sarkastycznie.
- Jesteś za mała, żeby to pamiętać, ale kilkanaście księżyców temu też był kot, który kwestionował decyzje lidera i uważał, że wie od niego lepiej. - Zaczął po chwili. - Przez niego zginął jego brat i zastępca, klan pogrążył się w wojnie domowej, a później, osłabiony, padł łupem samotników. On też zginął. Pomyśl czasami, zanim się odezwiesz, Płomień. Mianowałem cię na wojowniczkę bo uznałem, że zrobisz dla tego klanu coś dobrego. Jeśli nie masz zamiaru robić tego dla mnie, to chociaż dbaj o klan. Tym razem to byłaby nasza pora, żeby zginąć.
- Chcesz to giń, ja nie zamierzam. - Fuknęła. - I idź na ten swój kamulec, zaraz ogarnę tych pchlarzy.
Po czym zostawiła kocura bez szansy na odpowiedź. Wyszła na środek obozu. Mentorowie byli z uczniami, chyba szykowali się do wyjścia.
- SŁUCHAJCIE MNIE - Wrzasnęła - SIADAĆ NA DUPACH I NIE WYCHODZIĆ STĄD!
Uderzyła ogonem o ziemię. Odwróciła głowę ku wzniesieniu dla lidera. Zastanawiało ją, dlaczego Wróbel kazał jej zwołać koty, a nie szanowanej dupie Borsuk. Prychnęła pod nosem. Oby miał coś ważnego do ogłoszenia.
<Wróbel? Finally>
To uczucie, gdy powinnaś się uczyć, ale czytasz opowiadania Płonącej Waśni, bo kochasz tą postać
OdpowiedzUsuń~ Amare/Kamień