Spało jej się bardzo przyjemnie. Co prawda Borówek z czystej zazdrości obudził ją z rana, ale słońce przyjemnie grzało i postanowiła się zdrzemnąć. Legowiska wokół niej były przeważnie puste, tylko kilka kotów korzystało w pełni z pięknej pogody.
- Ej brat! - słyszała głosy dobiegające ze strony żłobka - Mam dla ciebie wyzwanie!
Jakiś kociak przytuptał bliżej.
- Jakie? - zapytał z zainteresowaniem.
- Rzuć w nią... szyszką! - zaproponował tamten, przy okazji pewnie wskazując kogoś łapką lub ogonkiem.
- Jasne! - uznał głośno dzieciak, odchodząc kawałek dalej. Drobne kroczki było słychać z jej gałęzi, ale Poziomce nie chciało się otwierać oczu. Ziewnęła przeciągle, trzepiąc ogonem o posłanie.
W tym samym momencie szyszka trafiła ją w tył głowy.
Natychmiastowo wstała, tym samym potykając się o mech. Straciła równowagę, wylatując w powietrze. Ziemia zbliżała się nieubłagalnie, a spod jej powiek wyleciały łzy. W momencie zderzenia wydała z siebie strasznie wysoki pisk.
* * *
Nie mogła uwierzyć. Przez tego debila Nagietka złamała sobie tylną łapę! Leżała teraz na legowisku u dziadka, ze śmierdzącym opatrunkiem na kończynie.
- Dziadkuuu!
- Co? - zapytał medyk.
- Nudzi mi sieeee!
- Nic ci na to nie poradzę. Zostaniesz tutaj na dwa księżyce, musisz się czymś zająć. A i pamiętaj, że nie wolno ci wychodzić na zewnątrz.
- Ale czemu? Przecież nie ma tu nic do roboty!
- Jest. Możesz mi pomóc poukładać zioła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz