*wsm to zrobię trochę skipa, nie bij synek*
Nie raz, nie dwa płakał, gdy srebrny kocur podniósł chociaż na niego głos. To wszystko było tak straszne, tak przerażające, że bury zaczynał powoli ucieczkę z klanu. Jednak co on miałby wtedy zrobić? Nie potrafił polować ani walczyć. Zginąłby bardzo szybko a wrony ucztowałyby na jego zwłokach gdzieś w lesie.
— Srocza Łapo! Rusz się do cholery! Ile razy mam ci coś tłumaczyć! — skulił się, gdy Śnieżny podniósł na niego głos. Znowu się zamyślił. Znowu rozczarował mentora.
Znowu
Znowu
Znowu
— Przybierz tą postawę łowiecką, bo mnie szlag zaraz trafi!
Pociągając nosem przykucnął, rozciągając ciało na chuderlawych łapkach. Jedna kończyna do przodu, druga do tyłu, dwie łapy miały utrzymywać ciężar. Tyłek nisko ale nie zbyt nisko. Musiał mieć siłę się wybić.
Serce łomotało mu w klatce piersiowej, gdy mentor obchodził dookoła i oceniał jego pozycję. Śnieżna Zamieć zmarszczył nos, szturchając Sroczą Łapę w bok swoją łapą, na co kocurek zachwiał się i upadł na mordkę.
— Dobra, przerwa, idź pogadaj z drugą beksą, może się dogadacie — doskonale czuł zawód, wściekłość oraz irytację w głosie mentora. Nie chciał doprowadzać go do wściekłości, toteż podreptał w stronę Drozda, który trenował dzisiaj z Miętowym Strumieniem zamiast swojego mentora. Nie wiedział gdzie jest Barwinkowy Podmuch, jednak nie bardzo miał ochotę w to wnikać. Rudy zastępca mimo wyglądu furiata zachowywał się względem buraska bardzo cierpliwie, tłumaczył mu wszystko po kolei, co wywołało w Sroczej Łapie ogrom zazdrości. Dlaczego on miał takiego okropnego mentora? Czy Lwia Gwiazda był niepoważny?
— D-dzień d-d-d-ob-bry — szepnął, podchodząc nieśmiało do starszego ucznia, który również miał przerwę.
< Drozd? uwu >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz