Po prostu zignorowała kocura, nie mała nawet siły na niego patrzeć a tym bardziej wchodzić z nim w jakąkolwiek interakcję. Po prostu czuła ogromną niechęć względem siebie, zaś co do Bociana... miała ochotę rzygać, gdy tylko go widziała. Toteż idąc za własną radą - postanowiła mieć go gdzieś. Za bardzo pogrążyła się w rozpaczy za matką, by bawić się w jego gierki.
Chciała chwili spokoju, nic więcej.
"Biedna, biedna Owieczka. Taka byłaś pewna, że znasz się na ziołach. Zostałaś medyczką.... i zabiłaś własną matkę. Kto będzie następny? Skoro potrafisz pomylić tak proste zioło.... Żaden z naszych pobratymców nie może czuć się bezpiecznie. Jesteś okropną medyczką. Gdybyś nie pomyliła tych ziół, to Madzia by żyła. Zabiłaś własną matkę, która cię tak kochała. Pewnie cię teraz nienawidzi. Twój brat również. Nie mogę im się dziwić. Nie jesteś warta więcej niż wronia karma. Do końca życia będziesz winna jej śmierci. I nosiła krew na łapach."
W głowie cały czas rozbrzmiewały jej słowa bialego. Wstydziła się przed samą sobą, że w swoim myślach przyznała mu kilkukrotnie rację. Najlepiej by dla wszystkich było, gdyby się nie urodziła. Klonek miałby mamę całą dla siebie, zaś Madzia... żyłaby. Może by sobie kogoś znalazła, pewnie byłaby szczęśliwa, obserwując jak jej syn dorasta.
Chciała chwili spokoju, nic więcej.
"Biedna, biedna Owieczka. Taka byłaś pewna, że znasz się na ziołach. Zostałaś medyczką.... i zabiłaś własną matkę. Kto będzie następny? Skoro potrafisz pomylić tak proste zioło.... Żaden z naszych pobratymców nie może czuć się bezpiecznie. Jesteś okropną medyczką. Gdybyś nie pomyliła tych ziół, to Madzia by żyła. Zabiłaś własną matkę, która cię tak kochała. Pewnie cię teraz nienawidzi. Twój brat również. Nie mogę im się dziwić. Nie jesteś warta więcej niż wronia karma. Do końca życia będziesz winna jej śmierci. I nosiła krew na łapach."
W głowie cały czas rozbrzmiewały jej słowa bialego. Wstydziła się przed samą sobą, że w swoim myślach przyznała mu kilkukrotnie rację. Najlepiej by dla wszystkich było, gdyby się nie urodziła. Klonek miałby mamę całą dla siebie, zaś Madzia... żyłaby. Może by sobie kogoś znalazła, pewnie byłaby szczęśliwa, obserwując jak jej syn dorasta.
Mimowolnie jej myśli skręciły w kierunku Klonika.
Nigdy nie przepadał za nią, uważał za dziwną, specyficzną, jednakże po śmierdzi Madzi, rudy kocur wykrzyczał jej w pysk, jak bardzo ją nienawidzi. Obwiniał ją za wszystko i nawet mu się nie dziwiła, miał rację.
Powinna umrzeć, jednakże nie miała na to odwagi. Pozostała jej jednak jeszcze ucieczka z owocowego lasu. Tą opcję musiała dokładnie przemyśleć.
Tak, żeby przez nią nie ucierpiał nikt więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz