W skupieniu obserwował legowisko uczniów. Nie był pewny, czy Srocza Łapa wyszedł już na trening, czy jeszcze siedział w środku i dopiero czekał na swojego mentora. Równie dobrze mógł być już po spotkaniu ze Śnieżną Zamiecią i teraz płakał sobie samotnie w ciszy. A vana przy nim nie było, chociaż obiecał go nigdy nie zostawić, szczególnie w tych trudnych sytuacjach. Westchnął cicho z żalem do samego siebie. Popsuł trochę sprawę, a wina leżała tylko i wyłącznie po jego stronie. Chciał być teraz blisko brata i pocieszać go, mówiąc, że naprawdę przeprasza i od teraz będzie z nim zawsze szczery i już go nie oszuka.
Bluszczyk nie zamierzał wpychać się do środka. Byłoby to mało rozsądne z jego strony. Siedział drętwo w miejscu, wpatrując się w głąb leża, ale niczego nie był w stanie dopatrzeć. Słońce akurat tego dnia świeciło w taki sposób, że przedzierało się pomiędzy korony drzew i lekko go oślepiało. Skrzywił się i zrobił kilka kroków wzdłuż wejścia.
Niespodziewanie z wnętrza wychyliła się głowa pointa, a para jego błękitnych oczu spojrzała z zaintrygowaniem na vana, który tylko niewinnie się wyszczerzył.
- Czego się tak tu kręcisz? – spytał nieznajomy, mrużąc oczy. – Nie jesteś raczej uczniem, nikogo ostatnio nie mianowano.
Liliowy uchylił pysk, wahając się nad swoją odpowiedzią. Cenił szczerość i to jej właśnie postanowił się trzymać. Kłamstwa nie lubił, toteż nie będzie hipokrytą i go nie zastosuje.
- Nie, nie jestem, to prawda. - przyznał. - Będę szkolił się na medyka, ale to dopiero, jak Bursztynowa Łapa zostanie mianowany - dodał i wyprostował się. Chciał spojrzeć ponad kocura, w głąb legowiska. Jedyne co widział, to tylko ciemne zarysy jakiegoś uczniaka, który i tak wydawał się mieć inną posturę, niż Sroczek.
- Szukasz czegoś? – zapytał z lekka oschle, jakby zirytowany tym, że ktoś tutaj węszy bez większego powodu. Bluszczyk nie dziwił się jego irytacji, bo tak naprawdę od dłuższego czasu po prostu tu siedział i zaglądał do środka.
- Tak, mojego brata. Taki bury, chudy. Jest tam teraz? - Uśmiechnął się niepewnie do kocura, chcąc pokazać, że nie ma żadnych złych zamiarów. Po prostu szukał kogoś i tyle.
- Wyszedł jakiś czas temu na trening – odparł, zmieniając ton głosu z wrogiego na bardziej neutralny. Bluszczyk tylko westchnął, na co point przekręcił oczami i zaczął powoli się wycofywać.
- Poczekaj chwilkę! – Wyprostował się kocurek, patrząc na starszego ucznia. - Jak masz na imię?
- Fałszywa Łapa – mruknął tylko, zastygając w bezruchu.
- Ja mam na imię Bluszczyk - przedstawił się, wciąż szczerząc się radośnie. Nie mógł zaprzepaścić szansy na porozmawianie z kimś. Resztę dnia pewnie i tak spędzi samotnie, więc co mu szkodzi?
- Czyli chcesz powiedzieć, że będziesz szkolił się na medyka, ale dopiero wtedy, kiedy aktualny uczeń zostanie mianowany? - odezwał się niespodziewanie Fałszywy. Van pokiwał powoli głową.
- Tak, interesują mnie roślinki. Lwia Gwiazda pozwolił mi zostać uczniem medyka, ale muszę chwilę poczekać, aż zwolni się to miejsce - wyjaśnił. Czuł pewną satysfakcję z powodu podtrzymywanej rozmowy. Przez chwilę przynajmniej nie musiał martwić się o brata. Westchnął i spojrzał spokojnie na towarzysza. - Masz jakieś rodzeństwo? Dogadujecie się? - spytał.
<Fałszywa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz