- Ej co ci?- zapytała podchodząc. Uczeń odwrócił się w jej stronę trochę zaskoczony. Siedział przy kałuży, zmąconej, jakby ktoś w nią uderzył łapą. Zrobił to? Z jakiej przyczyny?
- Nic takiego… Co robisz poza żłobkiem?- tu nastała chwilowa cisza, lecz dodał po chwili.- Znaczy… To nie jest złe… chyba? Idziesz na polowanie, aby dać im coś świeżego, czy dla siebie?
- Sama nie wiem…- odpowiedziała lekko speszona.- Może wyjdę, ale na razie pewnie muszę być w pobliżu. Nie wiadomo co wykombinują. Zresztą, przedstawię ci ich.
Nie czekając na reakcję, poszła szybko do żłobka. Raczej mogłaby to określić inaczej- wpadła do środka, przepraszająco wzruszając ramionami do zdumionych karmicielek. Aż chciała z sarkazmem powiedzieć “powróciłam!”, lecz odrzuciła od siebie ten pomysł. Podeszła do kociaków. Cała trójka wspólnie się bawiła, podrzucając kupkę mchu. W takim trójkącie. Jak tylko usiadła obok nich, przerwali zabawę. Dziwiło ją to, że zawsze gdy się gdzieś pojawiała, jakby atmosfera znikała. Była aż tak dziwną kotką? Niemiłą? Ciekawe co sądziły o niej jej potomkowie. Zła matka? Mysi móżdżek?
- Chcecie kogoś poznać?
- Tak!- pisnęły kotki, niecierpliwie kręcąc się już przy wyjściu. Rzadko ktoś do nich przychodził, więc raczej chciały zyskać czyjąś przyjaźń. Lub nawiązać relację. Bez również do nich podszedł. Teraz tylko wpatrywały w nią te swoje ślepia i czekały na wyruszenie. Ich cieszyło zwykłe zapoznanie kota. Ją… Coraz mniej rzeczy. Powinna brać przykład ze swoich kociąt? Skwaszona mina to coś niezbyt zachęcającego do rozmowy, a uśmiech... Wskazuje na dobre intencje.
- A dobrze wyglądam?- trochę przerażona tą wizją Kolendra, przerwała jej rozmyślania.
- Oczywiście, w końcu jesteś moją córką- zaśmiała się, jeszcze poprawiając jej futro na czubku głowy. Wymyła dodatkowo Bza i Niezapominajkę, po czym podbiegła z powrotem do Krzemienia.
- Oto moje kociaki- powiedziała z dumą.- Bez, Niezapominajka, Kolendra. Są słodcy ale i psotliwi.
<Krzemień? wena uciekła>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz