Na pytanie odnośnie dzieci na chwilę zamilkł. Cóż... Owszem, posiadał dwójkę, lecz... Jakoś nie szło mu utrzymywanie z nimi takiego kontaktu, jak na początku planował. Musiał zachować jednak zimną krew i chociaż udawać odpowiedzialnego dorosłego przed Drżącą Ścieżką. Zachować pozory, pozory, pozory.
- One... Co z tego? Kolejne dziecko nie zrobi mi różnicy. Naprawdę. Kocham ich i ciebie, więc... Witaj w mojej rodzinie - powiedział na sam koniec.
Następnie oddalił się, tłumacząc się patrolem, a tak naprawdę udał się w kąt w celu uspokojenia bijącego w panice serca.
- One... Co z tego? Kolejne dziecko nie zrobi mi różnicy. Naprawdę. Kocham ich i ciebie, więc... Witaj w mojej rodzinie - powiedział na sam koniec.
Następnie oddalił się, tłumacząc się patrolem, a tak naprawdę udał się w kąt w celu uspokojenia bijącego w panice serca.
kilka dni przed śmiercią lidera
- Jak mi dzisiaj poszło? - zapytała się Króliczy Sus po patrolu z Orlikowym Szeptem. Biały nie odpowiedział nic, bo buszował wśród swoich myśli. Nie podobało mu się to, co ostatnio działo się z Drżącą Ścieżką. Kremowy, kiedyś taki nieśmiały, niepewny, będący małą spokojną kuleczką, zyskał drugie ego. Wredne, pełne bólu, wyrzutów, egoizmu.
Czy dawny malec, niechciany ojciec, naprawdę stał się chory psychicznie? Jeszcze bardziej przerażony niż był wcześniej?
- Halo! Ja tutaj nadal jestem! Nie udawaj, że nie! - Króliczy Sus warknęła wrogo, trącając łbem ciało starszego od siebie.
- Co? - rzucił wyrwany z zamyślenia. - Aaa.. A, tak, tak. Piękna, ładna pogoda - rzucił od niechcenia.
Wrócili szybciej, niż się spodziewał. Myślał, że spędzą na wspólnym patrolu większą część dnia, a tu słońce przesunęło się zaledwie kilka centymetrów po niebie. Westchnął ciężko. Nie miał nuc konkretnego do roboty. Kompletnie. Świerszczowy Skok pewnie rozmawiał z Cętkowanym Kwiatem, Niebiański Kwiat myła się w kącie legowiska, Mokra Gwiazda spał, Jeżowa Ścieżka segregował zioła, Narcyzowy Pył jak zwykle delektował się swoim własnym wyglądem. Ostatni z wymienionych spoglądał na własny autoportret, krzywo narysowany pazurem na glebie.
- Zobacz, jaka piękność się tutaj pojawiła. Oj, najpiękniejszy ja - mówił zatopiony w marzeniach Narcyz.
Orlikowy Szept postanowił spędzić czas sam ze sobą. Jednak na horyzoncie dostrzegł Drżącą Ścieżkę.
Idioto! Miałeś się nim zajmować! - rzucił do siebie w myślach. - Dobra, nie jesteś idiotą, tylko debilem... Nie! Nie wpędzaj siebie w kompleksy na stare księżyce!
Podszedł do kremowego ze sztucznym uśmiechem na pysku. Nie wiedział, która część duszy dominowała w dawnym uczniu na tamtejszą chwilę. Dreszcz będzie milutki, a Ścieżka warknie wrednie i wyrzuci wiązankę win białego.
- Mały... Maluszku.... Słuchaj, nie będę owijał w bawełnę. Zwaliłem sprawę, tak? - zaczął od razu wojownik. Nie zamierzał pozostawiać sprawy bez wyjaśnienia. Wolał zdecydowanie przyznać się do winy i zacząć poprawiać relację z młodszym od siebie. Musiał, po prostu musiał. Inaczej straci to, na co zapracował wcześniej. - Nie postarałem się, by o ciebie zadbać. Miałem... Przygody miłosne. Paskudna sprawa. Ty się zresztą zajmowałeś swoją uczennicą, za to ja rodziną i również uczniem. Od dzisiaj to się zmieni! Tylko... Będziesz mial dwóch tatusiów... Co ja gadam! Ścieżka nie polubi Narcyzowego Pyłu, a Dreszcz się wystraszy.... W każdym razie... Malcu... Proszę, uśmiechnij się i... Bo... Eee... Chcę być twoim... Promyczkiem szczęścia - palnął Orlikowy Szept.
<Drżący?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz