Przeszłość, podczas i po zgromadzeniu
Wiatr szalał, lał deszcz, grzmiały grzmoty, pioruny rozświetlały niebo, a przypadkowe koty były atakowane kamieniami z lodu. W tej scenerii drobny, płowy kocurek wyglądał jeszcze marniej niż zazwyczaj. Wydawało się, że któryś z mocniejszych podmuchów byłby w stanie go porwać. Przy nim stał jego najlepszy przyjaciel, jeden z niewielu jakich miał. Wyższy, umięśniony, ciemnobrązowy kocur wyglądał przy nim jak dąb przy krzaku róż.
Czy gdyby wiatr jednak mnie porwał, byłby w stanie uratować? Czy chciałby to zrobić? — zastanawiał się młodszy z nich. Myślał też nad zetknięciem się bokami z przyjacielem, wtedy byłoby im cieplej, prawda?
W międzyczasie próbował prowadzić rozmowę ze swoim towarzyszem. O czym? O pogodzie oczywiście, bo wyraźnie coś było z nią nie tak. W pewnym momencie ten przestał odpowiadać, a Poziomkowa Łapa, nie był pewien, co się dzieje. Nie usłyszał go? Może powiedział coś nie tak? Miał nadzieję, że wszystko było w porządku, a Pustułka się na niego nie gniewał. Chyba by tego nie przeżył.
Jeśli tylko kocurek skupiłby się na odpowiednio długo, uzyskałby odpowiedź na swoje pytanie. Wszystkie rozmowy na wyspie ustały, a większość pysków skierowała się w jednym kierunku. Poziomek, jednak tego nie zauważył, był dobry obserwatorem, ale teraz walczył z pogodą. Nagle przy jego boku zabrakło Pustułkowej Łapy. Zaczął rozglądać się, poszukując jego. Oby nie wpadł do wody — myślał.
W końcu jego wzrok natrafił na obiekt uwagi pozostałych. Kłębowisko futra, kłów i pazurów. Nie dało się rozróżnić wilczaków od kotów z innych klanów, przyjaciół od wrogów, kota od kota. Miał wrażenie, że dostrzegł wśród nich kawałek brązowej sierści Pustułkowej Łapy. Z całego serca liczył, że mu się przywidziało.
Nie był pewien, co przed chwilą się wydarzyło, widział jedynie czerwień krwi i wnętrzności, biel kłów, pazurów i kości oraz niezliczone, wyrwane kępki sierści. W tym wszystkim nagle zobaczył jego, Pustułek wrócił do niego, był pokryty czerwoną, lepką cieczą, a ta spływała z niego zmywana przez krople deszczu. Potwierdziły się jego najgorsze obawy, jego przyjaciel przyłączył się do tej masakry. Był całkowicie sparaliżowany.
Kocur przyłożył łapę do barku Poziomkowej Łapy, zostawiając na nim krwawy ślad.
— Spokojnie Poziomku, pozbyliśmy się intruza, już nic nam nie grozi — im, klanowi, być może wszystkim istotom w lesie. Kto wie, co ta kreatura miała w planach?
— W-wy, t-ty... — Starał się powiedzieć cokolwiek, a jego stan psychiczny i szalejąca pogoda nie pomagały w dosłyszeniu jego słów.
— Zrobiłem, co było najlepsze dla Klanu Wilka. — Zrobił to co musiał, to do czego go szkolono, to czego od niego wymagano. Matki będą z niego dumne. Zadanie to też nie było jakoś szczególnie trudne, czyż nie robił tego samego co podczas każdego polowania? Był w stanie odebrać życie każdego, jeśli od tego zależało czy stanie się najlepszym z najlepszych. — Wszyscy zrobili to, co było najlepsze dla ich Klanów i życia.
Poziomek stał sztywno i nie reagował na słowa przyjaciela. Jak mógł mówić w tak bezduszny sposób o czyimś życiu? Przecież było ich tyle, na spokojnie daliby radę bez niego. Już raz posmakował kociej krwi, więc co stoi na przeszkodzie, by zrobił to po raz kolejny, kolejny i kolejny. Poziomkowa Łapa był nic niewartym członkiem klanu, co jeśli przywódca będzie kazał go się pozbyć? Czy Pustułka byłby w stanie go zabić? Na myśl o tym zapiszczał jak ranne zwierzę i skulił się, niemal wklejając się w podłoże.
Pustułka łagodnie położył łapę na jego łapie.
— Hej, uspokój się, proszę. — Jego ton był ciepły, ale drugi kocurek słyszał w nim tylko chłód bezdusznego mordercy. — Jeśli chcesz zostać najlepszym wojownikiem, to będziesz musiał dokonywać trudnych wyborów. To był jeden z nich. — Brązowy kocur nie miał złych intencji, jednak jego towarzysz odbierał to zupełnie inaczej. Jednak dalej nie reagował.
W tym momencie rozległ się głos Nikłej Gwiazdy, wzywającego Klan Wilka do powrotu do domu. Pustułka od razu zareagował na komunikat, Poziomek jednak dalej leżał skulony u jego łap.
— Poziomku, chodź, wracamy do domu. — Chwycił go delikatnie za kark i pociągnął do góry.
Mniejszy z nich skinął delikatnie głową i powoli podążył za resztą grupy. Myślał nad dołączeniem do swojego mentora, lecz obrazy masakry zasłaniały mu rzeczywistość. Został, więc przy Pustułkowej Łapie. Miał nadzieję, że umysł niedługo pośle w zapomnienie te obrazy i wszystko będzie jak dawniej. Ale czy na pewno tak się stanie?
<Pustułkowa Łapo?>
[694 słowa]
[przyznano 14%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz