Jaskółka kręciła się po żłóbku znudzona. Nie lubiła tak siedzieć w tym całym Klanie Klifu. Wolałaby już raczej być z rodzicami i bawić się w najlepsze. Może i nie kręciły ją poty, lecz każdy młodocian chyba by zwariował, stale wpatrując się w to samo i robiąc to samo.
Odwróciła łepek, gapiąc się na Gasnący Promyk myjącą się w kącie żłóbka. Szylkretka źle sprawowała się jako przybrana matka dla małej liderki i wiecznie przerażonej kotki. Ta druga wyglądała jakby była jej córką, jedynie oczy pokazywały, że tak nie jest.
Wojowniczka spojrzała na kocięta z poważnym wyrazem pyska, nie przerywając czynności, jaką
wykonywała. Kremowa poczuła, jak jej siostra przez sen dotyka jej ogona, na co cofnęła się. Siewka wyglądała jak kupka ziemi i jesiennych, zeschłych liści. Leżała, choć to ona zwykle jako pierwsza otwierała oczy.
Pręgowana klasycznie wstała i rozciągnęła się zamyślona i trochę głodna. Myślała o opowieści mamy. Raz mówiła ona o tym, że istniały takie grupy jak klany, ale nie wiedziała, czy nadal funkcjonują.
Westchnęła z tęsknoty za Zielonką. Kochała mamę i w dodatku nigdy jej już nie zobaczy. Jej siostra też. Długo ich nie widziały. Może już nawet nie żyli?
Położyła się na grzbiecie, gapiąc w ciemny, lśniący od wody sufit żłóbka. Z sykiem wypuściła powietrze chcąc odgonić tę myśl. Żyli. Lub jest w ogromnym błędzie i do końca dni koteczka żyć będzie w nim…
Odwróciła łepek, gapiąc się na Gasnący Promyk myjącą się w kącie żłóbka. Szylkretka źle sprawowała się jako przybrana matka dla małej liderki i wiecznie przerażonej kotki. Ta druga wyglądała jakby była jej córką, jedynie oczy pokazywały, że tak nie jest.
Wojowniczka spojrzała na kocięta z poważnym wyrazem pyska, nie przerywając czynności, jaką
wykonywała. Kremowa poczuła, jak jej siostra przez sen dotyka jej ogona, na co cofnęła się. Siewka wyglądała jak kupka ziemi i jesiennych, zeschłych liści. Leżała, choć to ona zwykle jako pierwsza otwierała oczy.
Pręgowana klasycznie wstała i rozciągnęła się zamyślona i trochę głodna. Myślała o opowieści mamy. Raz mówiła ona o tym, że istniały takie grupy jak klany, ale nie wiedziała, czy nadal funkcjonują.
Westchnęła z tęsknoty za Zielonką. Kochała mamę i w dodatku nigdy jej już nie zobaczy. Jej siostra też. Długo ich nie widziały. Może już nawet nie żyli?
Położyła się na grzbiecie, gapiąc w ciemny, lśniący od wody sufit żłóbka. Z sykiem wypuściła powietrze chcąc odgonić tę myśl. Żyli. Lub jest w ogromnym błędzie i do końca dni koteczka żyć będzie w nim…
***
Czyli miała niedługo wyjść z obozu. Dzwonkowy Szmer jej to obiecał i miał tę obietnicę spełnić. Nadzieją jej było, by zrobić to jak najszybciej. Chciała poznać teren, by ogarnąć go trochę, póki jeszcze żyje. Popatrzyła na Siewkę, szepcąc jej coś niezrozumiałego do ucha.
- Mówisz? - W jej głosie było słychać raczej zawód lub smutek niż radość. - Oh…to super. - Szylkretka posłała siostrze wymuszony uśmiech. - Chyba jej się to nie podobało. Może się tego bała? Tak naprawdę tylko ona to wiedziała. Nikt więcej nie mógł odgadnąć, co czuje, nawet siostra.
Uśmiechnęła się i popatrzyła na mrok poza obozem. Znów wymościła sobie to jak najwygodniej i położyła się obok pomarańczowookiej w celu uśnięcia.
***
Leżała na styku przytomności. Nie myślała o niczym ziemskim. Latała myślami między chmurami. Chciała kiedyś latać. Unosić się jak ptak i patrzeć na wszystko z góry. Być ponadto. Miała wrażenie, że jest jeszcze przed wschodem. Nie mogła jednak tego sprawdzić przez oczy, które nie chciały jeszcze się otworzyć. Mogła je najwyżej uchylić, lecz wtedy nic nie widziała, tylko minimalnie jaśniejsze plamki.
Chciała tylko spokoju. Czy to za wiele? W jej życiu wiele go nie doświadczyła. Może tylko przez pierwsze księżyce u rodziców. Żyły wtedy beztrosko. Lecz wszystko zmieniło się wraz z dostaniem się do Klanu Klifu. Ciągle poznawały system tu obowiązujący przeżywając wiele stresujących wydarzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz