Nie lubiła Upadłego Kruka ze względu na jedną rzecz- traktował ją jak durne dziecko, które nic nie potrafi. Odzywał się do niej z niezbyt miłym tonem, mogłaby to nazwać nawet pogardą. Może czuł, że marnował czas? Nawet jeżeli tak, to nie mogła go puścić. Chciała się dowiadywać różnych ciekawych rzeczy, bo to była jedyna rzecz którą lubiła.
- Wpływowa rodzina? Tak? Mam iść na skróty, bo mam jakąś głupią, szaloną rodzinę? Mnie to nie ciekawi. I nie mam dwójki rodziców, bo jeden z nich ma mnie gdzieś i zachowuje się, jakby posiadanie dzieci to była kara. Mogę liczyć tylko na matkę.
- Tak. To mądre wyjście jeżeli chcesz żyć w spokoju - mruknął, siadając. - Nie dziwie się, że ojciec ma cię pod ogonem. Jesteś wyszczekana.
Wyszczekana? To dzieciaki miały siedzieć cicho i nic nie mówić? Ona nie miała zamiaru zamknąć pysk bo innym się to nie podoba. Miała przecież prawo do głosu, czyż nie? Nauczyła się mowy, to powinna z niej korzystać!
- Nie schlebiaj mi- zaśmiała się.- Warto jest mieć coś do powiedzenia, dlatego korzystam z tej opcji. Życie w spokoju to nie jest to na co liczę. Chcę dzięki swoim umiejętnościom zajść daleko i wypełnić swoje cele.
- Jakie może mieć cele mały kociak? - prychnął śmiechem.- To powodzenia czy coś. Na pewno w tym klanie wyrobisz się tak, że twoje umiejętności będą na jakimś poziomie. Ja byłem chuchrem, a teraz mam mięśnie jak stal. I muszę ci przyznać, że potrafisz być miła. Aż zaskakujące.
Tak jak odczuwała, traktował ją jak bachora. Mały kociak… Może i była mała, ale z pewnością nie zachowywała się jak normalne dziecko. Nie udawała głupszej niż w rzeczywistości ani nie pociągały ją durne zabawy. Może innym się to podobało i to takie dziwne koty można było mieć pod ogonem. Nie ją. Takie dzieciaki nie wiedziały co ze sobą począć, ale ona tak! Kiedy on to miał zamiar zrozumieć?!
- Zaskakujące? I nie jestem miła, tylko uprzejma, bo widzę, że w twoim przypadku muszę być grzeczna, by się więcej dowiedzieć. Nie jestem przyjaźnie nastawiona, tylko chcę wiedzieć. Więcej i więcej. W końcu taki jest mój cel. A teraz zrobimy coś czy nie?
- Co niby chcesz ze mną robić? Jestem wrogiem twojej rodziny. Nie ufają mi, a ja nie chcę stracić głowy, bo zaczniesz płakać dziadkowi, że chciałem cię skrzywdzić - burknął.
Bycie wrogiem samego lidera musiało być ciężkie dla tego chuchra. W końcu, takie drobne coś przeciwko szalonemu liderowi? Sama już nie wiedziała co sądzić o władzy, to było dziwne, że takie słabe coś było uważane za kogoś… Niebezpiecznego? Bo inaczej mieliby go gdzieś a nie od razu wszczynali jakieś większe sprzeczki- bo najwyraźniej takie coś musiało się stać, skoro był uważany za "wroga".
- Wrogiem?- parsknęła śmiechem.- Świetnie... I nie będę płakać dziadkowi, bo to oszołom. Nie chcę go znać nawet. Nie musisz się bać, a ja się chętnie pobawię.
- W co chcesz się pobawić?
- W coś ciekawego. Lubię gryźć ogony, ale tobie się to nie spodoba, prawda?
Niestety nie była zbyt obyta w zabawach. Było to dla niej coś… Niezrozumiałego. To było bezsensowne, głupie… I w ogóle jakieś dziwne.
- Jak dotkniesz mojego ogona swoim pyskiem, to wracam na drzewo - ostrzegł.
- No właśnie... Eh, to będzie ciężko. W chowanego? Sama nie wiem…
Nie znała się na tego typu rzeczach. Zabawy wykraczały poza jej obowiązki codzienne, których i tak nie miała… Po prostu się nie bawiła. To było nudne. Kto by chciał ganiać cały czas za kulką albo udawać, że jest się magicznym kotem? Litości… A każdy oczekiwał, że jako dziecko, będzie się zachowywać jakby kochała takie rozrywki.
- Mówiłaś nie tak dawno, że nie interesują cię kocięce zabawy - zauważył.
- Ale chcę coś zrobić, skoro ty nie chcesz mnie uczyć jak walczyć…
- To przebiegnij się od tego drzewa do tamtego - wskazał ogonem. Skrzywiła się. A co, ona miała być na zawołanie? Po co jej było jakieś tuptanie do drzewa? Już sobie pobiegała dzisiaj, po co jej był dodatkowy wysiłek? Czy może po prostu chciał jej porozkazywać trochę? Wmówić, że robi coś mądrego a tak naprawdę pośmiać się z jej naiwności? Nie miała zamiaru się go słuchać.
- Po co? Formę sobie sama wyćwiczę, niepotrzebne mi dodatkowe bieganie.
- Bo chcesz coś porobić. Jako kocie dużo nie możesz. Nie wyjdziesz z obozu na polowanie, ani nic z tych rzeczy. Możesz porozkazywać kotom. Jesteś wnuczką lidera, to możesz się popisywać - prychnął.
Porozkazywać innym? Tak tak, już widziała jak inni się jej słuchali. Myślała, że za chwilę wybuchnie z irytacji. Naprawdę nie potrafił sobie wyobrazić jej starszej, tylko traktował jak dziecko? Na pewno wtedy zaproponowałby coś ciekawego, a nie rzucał durne słowa.
- Pewnie już dziadek usłyszał o tym jak męczyłam jego syna więc czekam teraz jedynie na wydziedziczenie.
- Nie wiem czy to powód do wydziedziczenia, ale z Mroczną Gwiazdą nic nie wiadomo. Nie należy z nim zadzierać
- To jeszcze nie powód do wydziedziczenia, ale jakiś się znajdzie pewnie. Nie obchodzi mnie moja rodzina a tym bardziej stary dziad, który już dawno powinien być w starszyźnie bo mu odbija.
- Wpływowa rodzina? Tak? Mam iść na skróty, bo mam jakąś głupią, szaloną rodzinę? Mnie to nie ciekawi. I nie mam dwójki rodziców, bo jeden z nich ma mnie gdzieś i zachowuje się, jakby posiadanie dzieci to była kara. Mogę liczyć tylko na matkę.
- Tak. To mądre wyjście jeżeli chcesz żyć w spokoju - mruknął, siadając. - Nie dziwie się, że ojciec ma cię pod ogonem. Jesteś wyszczekana.
Wyszczekana? To dzieciaki miały siedzieć cicho i nic nie mówić? Ona nie miała zamiaru zamknąć pysk bo innym się to nie podoba. Miała przecież prawo do głosu, czyż nie? Nauczyła się mowy, to powinna z niej korzystać!
- Nie schlebiaj mi- zaśmiała się.- Warto jest mieć coś do powiedzenia, dlatego korzystam z tej opcji. Życie w spokoju to nie jest to na co liczę. Chcę dzięki swoim umiejętnościom zajść daleko i wypełnić swoje cele.
- Jakie może mieć cele mały kociak? - prychnął śmiechem.- To powodzenia czy coś. Na pewno w tym klanie wyrobisz się tak, że twoje umiejętności będą na jakimś poziomie. Ja byłem chuchrem, a teraz mam mięśnie jak stal. I muszę ci przyznać, że potrafisz być miła. Aż zaskakujące.
Tak jak odczuwała, traktował ją jak bachora. Mały kociak… Może i była mała, ale z pewnością nie zachowywała się jak normalne dziecko. Nie udawała głupszej niż w rzeczywistości ani nie pociągały ją durne zabawy. Może innym się to podobało i to takie dziwne koty można było mieć pod ogonem. Nie ją. Takie dzieciaki nie wiedziały co ze sobą począć, ale ona tak! Kiedy on to miał zamiar zrozumieć?!
- Zaskakujące? I nie jestem miła, tylko uprzejma, bo widzę, że w twoim przypadku muszę być grzeczna, by się więcej dowiedzieć. Nie jestem przyjaźnie nastawiona, tylko chcę wiedzieć. Więcej i więcej. W końcu taki jest mój cel. A teraz zrobimy coś czy nie?
- Co niby chcesz ze mną robić? Jestem wrogiem twojej rodziny. Nie ufają mi, a ja nie chcę stracić głowy, bo zaczniesz płakać dziadkowi, że chciałem cię skrzywdzić - burknął.
Bycie wrogiem samego lidera musiało być ciężkie dla tego chuchra. W końcu, takie drobne coś przeciwko szalonemu liderowi? Sama już nie wiedziała co sądzić o władzy, to było dziwne, że takie słabe coś było uważane za kogoś… Niebezpiecznego? Bo inaczej mieliby go gdzieś a nie od razu wszczynali jakieś większe sprzeczki- bo najwyraźniej takie coś musiało się stać, skoro był uważany za "wroga".
- Wrogiem?- parsknęła śmiechem.- Świetnie... I nie będę płakać dziadkowi, bo to oszołom. Nie chcę go znać nawet. Nie musisz się bać, a ja się chętnie pobawię.
- W co chcesz się pobawić?
- W coś ciekawego. Lubię gryźć ogony, ale tobie się to nie spodoba, prawda?
Niestety nie była zbyt obyta w zabawach. Było to dla niej coś… Niezrozumiałego. To było bezsensowne, głupie… I w ogóle jakieś dziwne.
- Jak dotkniesz mojego ogona swoim pyskiem, to wracam na drzewo - ostrzegł.
- No właśnie... Eh, to będzie ciężko. W chowanego? Sama nie wiem…
Nie znała się na tego typu rzeczach. Zabawy wykraczały poza jej obowiązki codzienne, których i tak nie miała… Po prostu się nie bawiła. To było nudne. Kto by chciał ganiać cały czas za kulką albo udawać, że jest się magicznym kotem? Litości… A każdy oczekiwał, że jako dziecko, będzie się zachowywać jakby kochała takie rozrywki.
- Mówiłaś nie tak dawno, że nie interesują cię kocięce zabawy - zauważył.
- Ale chcę coś zrobić, skoro ty nie chcesz mnie uczyć jak walczyć…
- To przebiegnij się od tego drzewa do tamtego - wskazał ogonem. Skrzywiła się. A co, ona miała być na zawołanie? Po co jej było jakieś tuptanie do drzewa? Już sobie pobiegała dzisiaj, po co jej był dodatkowy wysiłek? Czy może po prostu chciał jej porozkazywać trochę? Wmówić, że robi coś mądrego a tak naprawdę pośmiać się z jej naiwności? Nie miała zamiaru się go słuchać.
- Po co? Formę sobie sama wyćwiczę, niepotrzebne mi dodatkowe bieganie.
- Bo chcesz coś porobić. Jako kocie dużo nie możesz. Nie wyjdziesz z obozu na polowanie, ani nic z tych rzeczy. Możesz porozkazywać kotom. Jesteś wnuczką lidera, to możesz się popisywać - prychnął.
Porozkazywać innym? Tak tak, już widziała jak inni się jej słuchali. Myślała, że za chwilę wybuchnie z irytacji. Naprawdę nie potrafił sobie wyobrazić jej starszej, tylko traktował jak dziecko? Na pewno wtedy zaproponowałby coś ciekawego, a nie rzucał durne słowa.
- Pewnie już dziadek usłyszał o tym jak męczyłam jego syna więc czekam teraz jedynie na wydziedziczenie.
- Nie wiem czy to powód do wydziedziczenia, ale z Mroczną Gwiazdą nic nie wiadomo. Nie należy z nim zadzierać
- To jeszcze nie powód do wydziedziczenia, ale jakiś się znajdzie pewnie. Nie obchodzi mnie moja rodzina a tym bardziej stary dziad, który już dawno powinien być w starszyźnie bo mu odbija.
<piesek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz