*już w miarę dawno temu*
- NIE - wrzasnęła na niego - Myślisz, że dam ci odejść, jak przed chwilą chciałeś mnie i Krokus posłać na śmierć?! - spytała, zdzielając go znów.Nie miała zamiaru mu odpuszczać. Był głupi, jeśli myślał, że pozwoli mu ujść sucho z takimi próbami pozbycia się jej. Nie z nią te numery. Może i była stara i jej odwalało, a do tego całkiem niedawno straciła syna, ale miała jeszcze rozum. Skulił się.
- Nie chciałem was posłać! To wy pytaliście, ja wam tylko powiedziałem co i jak. Nie kazałem wam tam iść! Błagam! N-nie zabijaj mnie!
Wkurzona ponownie go uderzyła, wysuwając pazury w momencie zetknięcia łapy z powierzchnią ciała Wypłosza. Ten pisnął, zaciskając z całych sił oko, bojąc się tego co ma nastać.
Jeszcze się wykręcał. Dobre sobie! Dawała mu fory, bo był wcześniej jej przybranym dzieckiem, w dodatku bez ogona, łapy i jednego oka. Ale teraz…teraz nie miała zamiaru mieć litości, kiedy tak bezczelnie ją zdradził po schwytaniu przez dwunogów, oraz po tym jak teraz znowu próbował ją posłać na pewną śmierć.
- Mam...pomysł - mruknęła bardziej sama do siebie niż do niego, a na jej pysk wstąpił paskudny uśmiech. Krokus spojrzała na matkę, a widząc, że ta zaczyna myśleć o szatańskich planach, które choć nieco odciągają ją od smutków, od razu podeszła do niej, czekając na zadanie.
- Zabieramy go - rzekła błękitna.
Krokus posłusznie zaczęła ciągnąć Wypłosza za kark.
Oj, on już pożałuje. Pożałuje wszystkiego.
Bury szarpał się, próbując uwolnić, ale Krokus była silniejsza, więc chcąc nie chcąc, został przez nie zaciągnięty w niewiadomego pochodzenia miejsce Srebrna samotniczka wskoczyła na płot. Po drugiej stronie bawił się mały dwunóg.
Przeszła po obwodzie ogrodzenia. Żadnej drogi ucieczki, poza jedną dziurą, obok której stała skrzynka z jabłkami.
Wróciła do miejsca, gdzie zostawiła córkę i gdzie znajdowała się wcześniej wspomniana dziura.
Popamięta ją, oj popamięta. Będzie żałował swoich decyzji.
- Wepchnij go tam - powiedziała.
Krokus posłusznie wepchnęła tego szczura do dziury, a potem razem zaparły się łapami i przepchnęły pudło z jabłkami, odcinając kocurowi drogę ucieczki.
Nie umiał tak wysoko skakać, przez to, że miał tylko jedną tylną nogę.
Był skończony.
Wraz z Krokus wspięły się na pobliskie drzewo, aby z rozkoszą obserwować co będzie działo się dalej.
Wypłosz nastroszył się, gdy dostrzegła go wyprostowana istota. Bezradny szukał drogi. Widziała jego strach. To jego przerażenie. Karmiła się tym. Wiedziała, jak bardzo bał się dwunogów. A jeden właśnie szedł do niego. Bury wrzasnął z paniką. Kocur zaczął skakać, próbując wspiąć się na płot, ale był za wysoko.
Młody dwunóg złapał go. Bylica uśmiechnęła się szerzej. Wypłosz znów zaczął się miotać, ale dwunóg chyba znał słaby punkt kotów – mianowicie kark.
Patrzyła z nieukrywanym zadowoleniem, jak kociak wyprostowanych chwyta pręgowanego za luźną skórę i z radosnym piskiem zabiera go do wnętrza swego gniazda.
Z gardła Bylicy wydobył się śmiech.
- Udało się! Baj baj, Wypłoszu! – miauknęła w stronę domu, gapiąc się jeszcze na niego, by może zobaczyć jakieś dalsze męki tego parszywego szczura.
Krokus również zachichotała, obserwując uważnie gniazdo dwunoga.
Nagle usłyszała głosy dorosłych dwunogów dochodzące z domu. Ciche, ale jednak, wołanie.
Wtedy dostrzegła jak kuśtykający Wypłosz mknie do ogrodu…chyba nauczył się ciutkę szybciej poruszać. Byłaby z niego dumna, gdyby jej nie zdradził. Pochwaliła by go pewnie…ale te czasy już minęły. Kocię dwunożnych biegło za nim.
Bylica już myślała, że będzie świadkiem kolejnego schwytania Wypłosza, ale stało się do niespodziewanego. Kocurowi jakimś cudem udało się przepchnąć pudło z jabłkami na tyle, by móc podeprzeć się na nim, podciągnąć na płocie i wyskoczyć na drogę. Ugh! A takie było fajne przedstawienie.
Nie pozbyła się niestety burego na dobre, ale… nie obyło się bez pamiątki.
Kocur miał na sobie…obrożę! I to z dzwoneczkiem! Kocur wbiegł w jakieś krzaki, a ona wraz z Krokus zeszły z drzewa, by jeszcze go pomęczyć. Nie trudno było go znaleźć. Dzwonek ciągle szalenie dzwonił, bo kocur próbował zdjąć obrożę.
Podeszła do krzaka, a gdy tylko Krokus odsłoniła liście i Bylica zobaczyła jego, tego parszywego szczura, nieumiejętnie próbującego zdjąć obrożę, wybuchła niekontrolowanym rechotem, zwijając się na ziemi ze śmiechu.
Bury położył po sobie uszy, widząc je. Cofnął się od dwóch samotniczek, szczerząc groźnie na nie kły.
- Czego znowu?! Jesteście nienormalne!
- A ty nie jesteś od nas lepszy, Wypłosz, dobrze to wiesz - odparła Bylica, obracając się po salwie śmiechu z powrotem na brzuch i przygładzając łapą niesforną kępę futra na głowie.
- Dajcie mi spokój! Rozdział naszego życia jest już zamknięty. Zemściłaś się to mi odpuść.
Podeszła do niego, po czym znów drapnęła go po policzku.
- Myślisz, że odpuszczę ci tak łatwo? - zapytała - Taką małą zemstą?
Tygrysio pręgowany pisnął i odskoczył, a dzwoneczek znów zadzwonił, na co kąciki ust Bylicy jeszcze nieco się podniosły. Nie uwolni się już od tej obroży.
- Jaką małą?! Prawie mnie udusili!
- Ale nie udusili. Jest różnica - powiedziała, podchodząc o krok bliżej do burego.
Ten cofnął się ponownie.
- Zostań na miejscu! Nie podchodź! Zostaw mnie!
- Myślisz, że możesz wydawać mi rozkazy? - zapytała, stawiając kolejny krok do przodu.
- Pewnie nie, ale... Ale... Błagam. Ja nie chcę tam wracać! Nie chcę umrzeć z ich łap!
Prychnięcie wydobyło się z jej pyska. Na mordce miała kpiący uśmieszek, obserwując go spod przymrużonych powiek. Naprawdę myślał, że będzie litościwa? Ona? Ta kotka, która dowodziła swymi dziećmi w atakach na gangi w starym mieście? Która wytruła część z gangsterów, a lidera Gangu Szpona zabiła własnymi łapami? Niedorzeczne!
Wypłosz nastroszył sierść cofając się od nich dalej.
- W ogóle, jestem zaskoczona, że dalej żyjesz. Nie umiesz polować, Blanka obijała się na treningach, a Sójka nawet nie rozpoczęła szkolenia. Kto karmi taką gnidę jak ty? Pewnie jedynymi, którzy by się do tego zniżyli, są dwunożni. W takim razie ta obróżka bardzo ci pasuje, wiesz! Pewnie jak twoi właściciele to zobaczą, bardzo się ucieszą i wezmą cię w końcu do swojego gniazda. - zarechotała.
<Wypłosz? Ha, ha, twoje koszmary się spełnią!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz