*lato*
Wybrała się wraz z Jeżyk na spacer po okolicy. Postanowiły razem troszkę połazić i popolować, bo i tak nie było niczego lepszego do roboty. Trening już zrobiły, więc miały czas dla siebie. Srebrna kocica szła wraz z wnuczką, kierując się w stronę lasu.- Chcesz poszukać jakichś kamieni? – spytała Jeżyk.
- Może. Zobaczymy, co się znajdzie. Ostatnio znalazłam duży krzemień przy rzece. – mruknęła błękitna.
Oczywiście przez głodówkę jeszcze na starych terenach, oraz przez porwanie, jej stara kolekcja została daleko za nimi. Na szczęście Krokus udało się wtedy zgarnąć jeszcze szyszkę Bylicy, między której łuskami znajdował się najważniejszy element jej kolekcji. Dlatego odkąd wrócili raz po raz szukała nowych kamieni. W końcu miała czas, nic ją nie goniło. Jej kolekcję zaczął też ozdabiać niedługo po osiedleniu się w nowym domu, piękny, różowy kwarc. Zmusiła Wypłosza, by ukradł go z domu dwunożnych. Nareszcie się na coś przydał! Bylica raz na jakiś czas polerowała przepiękny kamień, zachwycając się jego pięknem jak i rzadkością.
Może uda jej się jeszcze jakiś zdobyć? W końcu zdarzały się takie nieopatrzne dwunogi, które choćby na chwilę zostawiały cenne przedmioty same. Nie myśleli pewnie nawet, że kot może się wślizgnąć przez drzwiczki dla psa czy też innego zwierzęcia i zabrać im szlachetny kamień. I to był ich błąd, bo Bylica nie pogardzi żadnym kamyczkiem.
Dostrzegła, jak Jeżyk oddala się. Zaniuchała więc w powietrzu by wyczuć, czemu jej wnuczka zboczyła z drogi. Do jej nozdrzy dotarł świeży zapach myszy. Mmm, będzie co jeść.
Cicho podążyła w stronę drzewa. Chciała wspiąć się na nie i z góry popatrzeć na poczynania Jeż, jednak coś przykuło jej uwagę. Dostrzegła gniazdo, z którego zwisał jakiś lśniący przedmiot. Zaciekawiona napięła mięśnie po czym wyskoczyła. Zaczęła się wspinać.
Już po chwili dotarła na gałąź, na której było gniazdo. Ostrożnie postawiła łapy na konarze. Był w miarę stabilny. W sumie nic dziwnego, ptaki takie lubiły na swoje domy.
Podeszła bliżej, aby móc się przyjrzeć temu, co było w gnieździe. Wyczuła mocny zapach sroki. Na pewno to nie była opuszczona siedziba czarno-białego ptaka.
Tym, co dostrzegła z dołu, był naszyjnik dwunoga. Bylica wiedziała, że sroki lubiły takie błyskotki. Piękny naszyjnik ozdobiony małymi, zielonymi kamyczkami przykuł jej uwagę. Obok niego leżał drugi, ale w czerwonej wersji.
- Hej babciu, upolowałam mysz i znalazłam jeszcze drozda! – usłyszała z dołu głos szylkretowej córki Krokus, dumnej z udanego polowania.
- Ja też znalazłam coś fajnego. – miauknęła Bylica, po czym chwyciła w zęby jeden z naszyjników. – Łap! – wrzasnęła po wyrzuceniu przedmiotu w powietrze.
Jeżyk na szczęście miała refleks, bo złapała w zęby lecącą ozdobę. Czekoladowa upadła na grzbiet, ale trzymała w pyszczku naszyjnik z czerwonymi kamyczkami. Kotka wstała, otrzepała się, po czym odłożyła błyskotkę na ziemię, by móc jej się lepiej przyjrzeć.
– Skąd to tam się wzięło? – spytała zaintrygowana.
- To gniazdo sroki, a one często lubią kraść dwunogom ozdoby – miauknęła – To nasz szczęśliwy dzień! – dodała jeszcze uradowana, chwytając drugi naszyjnik i kierując się w stronę pnia drzewa, by z niego zejść.
Zaczynała nieco się rozchmurzać po śmierci Fiołka…ale na pewno dużo czasu jeszcze minie, nim całkowicie się otrząśnie.
Zeskoczyła z drzewa.
Następnie wyrzuciła ozdobę w powietrze, by w odpowiednim momencie lotu przedmiotu włożyć głowę do środka. Tak to się chyba nosiło? Przynajmniej tak robili to dwunodzy.
Naszyjnik był delikatny, więc nie ważył za dużo. Był też dosyć luźny. Bylica podejrzewała, że zarówno ten z czerwonymi kamyczkami, jak i ten z zielonymi, zostały ukradzione od jednego dwunoga, bo podobieństwo było bardzo duże.
- Jak wyglądam? – zadała pytanie, prostując się.
- Pasuje ci – wymruczała Jeżyk. Już chwyciła drugie znalezisko, by włożyć je babci na szyję, lecz ta zaprotestowała.
- Nie, nie. Ten jest dla ciebie.
- Dla mnie? – spytała zaskoczona Jeż, odkładając przedmiot ponownie na ziemię.
- Jasne. W końcu są dwa, to czemu mam się nie podzielić? To prezent. – powiedziała Bylica, po czym wzięła ozdobę z ziemi, by następnie włożyć ją na szyję Jeżyk. Jej wnuczka szybko rosła…była już jej wzrostu. Bylica cieszyła się, iż mimo głodu w dzieciństwie, wzrost szylkretki przebiegał prawidłowo.
- I…jak? Pasuje mi? – spytała niepewnie Jeżyk, przykładając brodę bliżej szyi by móc spojrzeć na naszyjnik.
- Tak. – odparła Bylica, po czym polizała kotkę za uchem. – Możemy już wracać. Pokaż gdzie zostawiłaś piszczki, to wezmę jedną. – miauknęła.
Następnie poszły po zwierzynę, by chwycić ją w pyski i skierować się z powrotem do Drewnianego Gniazda. To był udany dzień.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz